czwartek, 9 czerwca 2022

„Komunista na peryferiach władzy. Historia Leonarda Borkowicza 1912-1989”. Autorka: Katarzyna Rembacka

 

Katarzyna Rembacka „Komunista na peryferiach władzy. Historia Leonarda Borkowicza 1912-1989”

Instytut Pamięci Narodowej, Szczecin-Warszawa 2020

Wywodzący się z przedwojennej żydokomuny pachołek Stalina, instalator i utrwalacz władzy ludowej. Tak zapewne określają go niektórzy publicyści historyczni, widzący wszystko tylko w kolorach białym i czarnym, niedostrzegający odcieni pośrednich, nie mówiąc już o tzw. drugiej stronie medalu. Na szczęście autorka zachowała obiektywizm właściwy dla opracowania naukowego – biografii Leonarda Borkowicza, do 1944 r. noszącego nazwisko Berkowicz.

Przedwojenny KPP-owiec i więzień polityczny, następnie kapitan Armii Czerwonej, podpułkownik Ludowego Wojska Polskiego, instalator władzy PKWN w Białymstoku, zastępca komendanta głównego Milicji Obywatelskiej, pełnomocnik rządu na Pomorze Zachodnie i wojewoda szczeciński w latach 1945-1949, ambasador Polski w Czechosłowacji, dyrektor przedsiębiorstwa budującego Hutę Warszawa, prezes polskiej kinematografii, kierownik wydziału w spółdzielni wydawniczej „Książka i Wiedza”, wykładowca akademicki (pomimo posiadania wykształcenia formalnie tylko niepełnego średniego). A zatem życiorys zawodowy niezmiernie bogaty! Istna karuzela stanowisk objętych partyjną nomenklaturą! W czasach PRL takich dyspozycyjnych przedstawicieli aparatu partyjno-rządowego ironicznie określano mianem BMW – bierny, mierny, wierny. Do Leonarda Borkowicza żaden z tych przymiotników jednak nie pasował, a już najmniej dwa pierwsze. Bierny nie był na pewno. M.in. dowiódł tego instalując powojenną Polskę na Pomorzu Zachodnim, borykając się tam z ówczesnymi licznymi trudnościami, konfliktów z Armią Czerwoną (grabiącą te tereny i terroryzująca ludność) nie wykluczając. Posiadał duże zdolności organizatorskie. Do współpracy umiejętnie dobierał specjalistów, przedkładając ich wiedzę nad pochodzenie polityczne. Sam – wyznając zasadę, iż dobry szef jest inteligentny i leniwy – w detale się nie angażował. Do dziś pozostaje w dobrej pamięci szczecinian. Był także silny i odważny. Dowiódł tego m.in. w okopach frontu wschodniego II wojny światowej. Miernym Borkowicza też nie można by nazwać. Był samoukiem, obce języki opanował w stopniu umożliwiającym mu tłumaczenia literackie (czym dorabiał sobie po 1968 roku). Błyskotliwy i dowcipny, potrafił znaleźć się w najbardziej wyrobionym kulturalnie środowisku, co zazwyczaj zjednywało mu sympatię literatów i filmowców. Czy był wierny? W zasadzie tak (do czasu), ale na pewno niepokorny i nieostrożny. Nie zawsze postępował w myśl „aktualnej linii partii”, odważał się mieć własne zdanie, co powodowało odsuwanie go na coraz to bardziej peryferyjne kręgi władzy ludowej (stąd właśnie taki tytuł książki). Podczas pełnienia funkcji ambasadora w Pradze pobił i kopniakami zrzucił ze schodów inwigilującego go pułkownika polskiej bezpieki. Nie ufał mu Bolesław Bierut. Zraził do siebie też Władysława Gomułkę, a to już przesądziło o partyjno-nomenklaturowej degradacji i w końcu o definitywnej odstawce na fali antysemickich czystek w roku 1968. W ostatnich latach życia Borkowicz zerwał z komunizmem i socjalizmem, w towarzyskich rozmowach deklarując się jako liberał. Czy określiłby się tak, gdyby partia była dla niego łaskawsza, a przede wszystkim nie wykopała go poza nawias życia polityczno-zawodowego w 1968 roku? To pytanie musi pozostać otwarte. W 1989 r., będąc coraz gorszego zdrowia i nie chcąc ulegać dalszemu starczemu zniedołężnieniu, Leonard Borkowicz popełnił samobójstwo (w wieku 77 lat).

Zachęcam do lektury. Oprócz dokładnego życiorysu Borkowicza (łącznie z jego perypetiami osobisto-rodzinnymi) poznamy społeczno-polityczne tło miejsc i lat, w których przyszło mu żyć. Godne podkreślenia jest również lekkie pióro (czy raczej miękka klawiatura) pani dr Katarzyny Rembackiej, potrafiącej opracowanie naukowe przedstawić w formie przyciągającej także niezawodowego miłośnika historii.