Robert
Walenciak „Gambit Jaruzelskiego. Ostatnia tajemnica stanu wojennego”
Wydawca:
Fundacja Oratio Recta, Warszawa 2021
Trudno
tę książkę sklasyfikować formalnie. Stanowi po części reportaż historyczny,
można ją określić jako literaturę faktu, ale też składają się na nią osobiste
wspomnienia i opinie głównych dramatis personae wydarzenia, którego
40-tą rocznicę obchodziliśmy dnia 13 grudnia 2021 r. Autor prezentuje
się jako niezależny komentator poszukujący wyłącznie prawdy, bez znaczenia
jakiego odcienia politycznego by ona nie była. I prawdę tę odkrywa, m.in.
dokładnie analizując dostępne po latach radzieckie dokumenty. Nie bez kozery
napisałem: dokładnie. Robert Walenciak demaskuje m.in. manipulatorskie
czynności niektórych naszych historyków, którzy ze stenogramu dyskusji na posiedzeniu
Biura Politycznego KC KPZR w dniu 10 grudnia 1981 r. wysnuli
„rewelacyjny” wniosek, jakoby Związek Radziecki nie zamierzał zbrojnie w Polsce
interweniować. A zatem, w domyśle, tłumaczenie gen. Jaruzelskiego,
iż stan wojenny zapobiegł takiej interwencji, wg nich nie wytrzymuje krytyki. W książce
dokładnie są zacytowane fragmenty ww. stenogramu, z premedytacją pominięte
przez owych historyków. Całość dostępnego tekstu dowodzi, że towarzysze
radzieccy, i owszem, podjęli wówczas decyzję o nieinterwencji, lecz
chodziło wtedy o rezygnację z wkroczenia do Polski wojsk Układu
Warszawskiego równocześnie z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego
(którego datę w dniu posiedzenia politbiura już na Kremlu znano). Czyli
nie była to decyzja o nieinterwencji w ogóle, lecz tylko rezygnacja z przygotowanej
interwencji „wspomagającej”. Natomiast groźba wkroczenia do PRL
„sojuszniczych” sił zbrojnych ZSRR, w politycznej asyście dywizji
czechosłowackich i enerdowskich, pozostawała cały czas realna – w razie
niewprowadzenia w Polsce stanu wojennego, bądź jego niepowodzenia.
Autor
dokładnie przeanalizował ówczesną rolę Polski w polityce międzynarodowej,
gdzie byliśmy bardziej przedmiotem niż podmiotem. Przez nasz kraj wiódł
najkrótszy szlak zaopatrzeniowy dla ok. 400 tys. żołnierzy
radzieckich stacjonujących w NRD. Także około ich 100 tys. ulokowano
w Polsce. Jedni i drudzy dysponowali strategiczną bronią jądrową. I nie
chodziło przecież tylko o wojskową logistykę (transport, zaopatrzenie,
etc.) w okresie pokoju. Trwała tzw. zimna wojna, w każdej chwili
mogąca się przerodzić w rzeczywistą. Niedawno oglądałem na kanale TVP Historia
odcinek cyklicznego programu pt. „Archiwum zimnej wojny”. Odcinek ten
dotyczył pierwszych lat 80-tych i przygotowań w tym czasie do
ofensywy wojsk Układu Warszawskiego przez terytorium Polski i NRD w kierunku
północnych terenów RFN i Danii. Twierdzenie, że na Kremlu AD 1981
pozwolono by na wyplątanie się PRL z gorsetu wspólnoty „demoludów”
świadczy albo o złej woli głosicieli takiego poglądu, albo o ich
polityczno-historycznej ignorancji. Nie bez znaczenia pozostawały też dla
władców ZSRR, Czechosłowacji i NRD względy ideologiczne – wszak polska
„zaraza” (Solidarność) mogła się rozprzestrzenić na kraje sąsiednie niczym współczesny
covid-19 w mutacji omikron.
Wyraz
„gambit” posiada dwa znaczenia. Drugie, to nieszachowe, wytłumaczone jest jako
(cyt. str. 197 w: „Słownik 100 tysięcy potrzebnych słów pod
redakcją profesora Jerzego Bralczyka”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005):
„działanie ryzykowne, podjęte w celu stworzenia korzystnej dla siebie
sytuacji”. Jakiż był zatem ów tytułowy gambit Jaruzelskiego? Pozwolę go sobie, tak
jak to zrozumiałem z lektury książki, wypunktować.
§ Perfekcyjne (z punktu
widzenia organizacji i logistyki) przygotowanie i przeprowadzenie
operacji stanu wojennego. Także uzasadnione choć bardzo ryzykowne zwlekanie z decyzją
o jego wprowadzeniu, ponieważ mogło to wyczerpać cierpliwość Breżniewa i jego
kliki.
§ W polityce wewnątrzpartyjnej
pozbawienie realnej władzy tych towarzyszy z polskiego politbiura, których
zidentyfikowano jako faktycznych radzieckich agentów, kontaktujących się z ambasadorem
ZSRR i z wojażującymi po Polsce (jawnie bądź incognito) radzieckimi
generałami. Jaruzelski ów czołowy tzw. beton partyjny wtedy jedynie skutecznie zneutralizował,
pozbył się zaś go całkowicie dopiero w połowie lat 80-tych.
§ W polityce
wewnętrznej brak możliwości i chęci Jaruzelskiego do dogadania się z Solidarnością,
niezamierzającą dać się uczynić partyjną przybudówką na wzór peerelowskiej Centralnej
Rady Związków Zawodowych (CRZZ). W kraju szalał kryzys ekonomiczny, w sklepach
zaczynało brakować już w zasadzie wszystkiego (doskonale to pamiętam z autopsji).
Zdesperowani pracownicy byli podatni na wszelkie hasła antyrządowe, antypartyjne
i antyustrojowe. Ciągle albo strajk, albo pogotowie strajkowe. Chciano
pracować jak w socjalizmie, ale zarabiać jak w kapitalizmie (czego
bezsens wyjaśnił dopiero 10 lat później prof. Balcerowicz). Jedną
z radzieckich opcji było podjęcie zbrojnej interwencji dopiero po wybuchu
w Polsce wojny domowej. I zapewne by do niej doszło, ponieważ ZSRR planował
w 1982 r. drastycznie ograniczyć nam dostawy ropy naftowej i gazu.
Bez tych nośników energii i tak ledwo dysząca gospodarka PRL by padła, a wtedy
cały polski naród (głodny, nieogrzany, nieleczony, pozbawiony transportu, etc.)
wyszedłby na ulice. Od owej, już zaplanowanej redukcji Związek Radziecki
odstąpił dopiero po wprowadzeniu u nas stanu wojennego.
§ Równoczesne z ogłoszeniem
stanu wojennego wyprowadzenie Ludowego Wojska Polskiego z koszar,
skierowanie oddziałów (w pełni wyposażonych w broń i amunicję) na
poligony oraz w miejsca blokad dużych ośrodków miejskich – dziwnym
„zbiegiem okoliczności” były to rejony planowanych dyslokacji oddziałów
radzieckich. W tej sytuacji, w razie podjęcia radzieckiej interwencji,
naszego wojska nie można by odizolować w koszarach (jak to miało miejsce w przypadku
armii czechosłowackiej w 1968 r.), a ponadto wejście „sił
sojuszniczych” groziło niekontrolowanym wybuchem starć zbrojnych.
§ Świadomość generała
Jaruzelskiego, że rozpoczęcie radzieckiej interwencji wojskowej będzie stanowić
koniec jego kariery politycznej, być może też kres jego życia. Nie chcąc doczekać
upokarzającego aresztowania lub nawet doraźnej egzekucji, był przygotowany na
popełnienie honorowego samobójstwa (co również sugerował, w takiej
hipotetycznej sytuacji, Mieczysławowi Rakowskiemu).
Reasumując
polecam tę książkę wszystkim zainteresowanym okolicznościami wprowadzenia dnia 13 grudnia
1981 r. stanu wojennego w PRL i dalszego jego przebiegu. Także osobom,
które – wskutek zmanipulowanej tzw. polityki historycznej – uwierzyły w urzędową
wersję przekazu historycznego. Będą miały teraz okazję ją zweryfikować. Pod
warunkiem, że nie cierpią na redukcję dysonansu poznawczego.
Na
zakończenie jednak też i parę słów krytyki – nie orientuję się tylko, czy pod
adresem autora, czy wydawnictwa. Na str. 252 i 253 znajduje się
tabelaryczny wykaz sił zbrojnych Ludowego Wojska Polskiego i planowanych
sił interwencyjnych. Pomylono tam rozmieszczenie pozycji w tabeli – siły LWP
wykazano jako liczniejsze i lepiej uzbrojone niż oddziały radzieckie,
czechosłowackie i enerdowskie razem wzięte. O tym, iż jest to
ewidentny błąd, można się przekonać podsumowując dane liczbowe w poszczególnych
wierszach tabeli.
PS.
Niecałe dziesięć lat później wiatr historii zdmuchnął ten ciągle reformujący
się, jednak w istocie niereformowalny ustrój. O początkach transformacji
politycznej i społeczno-gospodarczej traktuje interesująca książka, której
nie autorem, lecz tylko redaktorem jest p. Gablankowski (pod jego więc nazwiskiem
proszę szukać opisu tej książki w katalogu alfabetycznym A-K lub tematycznym 4).
Opis wzbogaciłem o garść własnych spostrzeżeń i refleksji.