Patrycja
Bukalska „Krwawa Luna”
Wydawca
Wielka Litera Sp. z o.o., Warszawa 2016
Pani
Patrycja Bukalska napisała biografię działaczki komunistycznej, której znacząca
część kariery polityczno-zawodowej przypadła na służbę w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Publicznego na eksponowanym stanowisku dyrektora ważnego departamentu.
„Luna” to jej drugie imię (nieformalne), używane jeszcze w dzieciństwie,
później również przeniesione do życia zawodowego. A pod przydomkiem
„Krwawa Luna” występowała w wypowiedziach osób represjonowanych przez
resort bezpieczeństwa publicznego. Zarzucano jej osobisty udział w torturach
fizycznych, w dodatku na tle sadystyczno-erotycznym. Autorka wnikliwie przebadała
ów trop, dochodząc do wniosku, iż informacje te były tylko „gdzieś, kiedyś
i od kogoś zasłyszane”, natomiast nie dotarła do spisanych relacji osób fizycznie
i bezpośrednio skrzywdzonych przez Lunę. Także nieoszczędzający jej byli
koledzy z resortu, zeznający w śledztwach wszczętych na fali
tzw. odwilży październikowej (1956 i później), nie wysuwali pod jej
adresem zarzutu osobistego uczestnictwa w stosowaniu tortur fizycznych. Co
jednak bynajmniej nie oznacza, że towarzyszka dyrektor Departamentu V MBP
na ów krwawy przydomek nie zasłużyła. Fizyczne tortury były bowiem praktykowane
przez podległych jej funkcjonariuszy, o czym musiała nie tylko wiedzieć i to
aprobować, ale zapewne też im polecać. Pociągnięcia do odpowiedzialności karnej
w latach 1956 i 1957 uniknęła jedynie dzięki Władysławowi Gomułce,
mającemu względem niej osobisty dług wdzięczności za pomoc udzieloną mu
jesienią 1939 r. na terenie okupacji radzieckiej. Usunięcie jej ze służby
w bezpiece też miało delikatny charakter – nie została zwolniona
dyscyplinarnie, lecz pozwolono jej odejść „na własną prośbę”. Owe łagodne
„formalności” skutkowały niepozbawieniem i nawet niezmniejszeniem
świadczenia emerytalnego. Autorka o tym nie wspomina, zapewne nie
analizowała zasad prawnych rządzących sposobem przyznawania, ograniczania
i pozbawiania emerytur tzw. mundurowych. Wyjaśniam więc w telegraficznym
skrócie owe zasady, w ogólnym zarysie trwałe od lat. Skazanie żołnierza
lub funkcjonariusza prawomocnym wyrokiem za poważne przestępstwo o charakterze
kryminalnym i mające związek z pełnioną służbą skutkuje całkowitym pozbawieniem
prawa do emerytury mundurowej. Zaś „tylko” dyscyplinarne zwolnienie ze służby
powoduje zmniejszenie należnej (tj. obliczonej w zależności od liczby
wymaganej wysługi lat i wysokości pensji) emerytury o połowę.
Julia
Brystiger (1902-1975),
bo to o niej mowa, była kobietą wykształconą (doktorat z filozofii),
która swoją inteligencję i wiedzę oddała służbie partii komunistycznej
(KPP, PPR, PZPR) i nowemu ustrojowi, siłą zainstalowanemu w powojennej
Polsce. Urodziła się jako Julia Preiss w zasymilowanej rodzinie
żydowskiej. Odmężowskie nazwisko miało kilka różniących się pisowni. Formalna i pierwsza
„Brüstiger” była potem na różne sposoby fonetycznie spolszczana. Instytut
Pamięci Narodowej kataloguje ją jako Julię Brystiger z d. Prajs
(Preiss) – vide indeks osób w: „Aparat Bezpieczeństwa w Polsce.
Kadra kierownicza, tom I, 1944-1956”. Sama zainteresowana
w powojennej Polsce używała bowiem nazwiska „Brystiger” - zob. zamieszczone w książce fotokopie
jej wniosków z lat 1971 i 1974 o wydanie paszportu. Również taką
pisownię nazwiska („Brystiger”) spostrzegamy w załączonej fotografii
nekrologu z partyjnego dziennika „Trybuna Ludu”. Syn Julii (znany profesor
muzykolog) używał z kolei nazwiska „Bristiger”. Autorka natomiast
konsekwentnie posługuje się pisownią „Brystygier”, jaką często napotykała
badając materiały źródłowe do książki, m.in. przedwojenną dokumentację KPP.
Wystarczy
tych formalności. Zachęcam do przeczytania niezwykle ciekawej pozycji
biograficznej. Poznamy koleje życia (osobistego i zawodowego) postaci,
która jest często, choć oczywiście w kontekście negatywnym, wymieniana
w publicystyce historycznej dot. okresu stalinowskiego. Bardzo
interesujące są też opisy czasów i miejsc - środowisk, w których Luna
przebywała. Także tych po wymuszonym odejściu z resortu, gdy przez jakiś
czas sama była inwigilowana przez Służbę Bezpieczeństwa. Pod spolszczonym
nazwiskiem panieńskim jako Julia Prajs próbowała (z pewnym powodzeniem)
swoich sił w twórczości literackiej. Do Związku Literatów Polskich jednak
– ze względu na bardzo niesławną zawodową przeszłość – już jej nie przyjęto. Autorka
nie potwierdza nawrócenia się Julii Brystiger na katolicyzm w ostatnich
latach życia, o czym nadmieniają niektórzy publicyści.
PS.
Osoby interesujące się działalnością polskich komunistów (przed, w czasie
i po wojnie) zachęcam do odwiedzenia katalogu tematycznego nr 3.