W styczniu br.
zainteresujemy się przedwojenną dyplomacją w trójkącie Berlin-Warszawa-Moskwa,
innych stolic całkowicie też nie wyłączając. Ową tematykę przybliżają nam (tu za
moim pośrednictwem) panowie Marek Świerczek, Krzysztof Rak i Stanisław
Żerko. A zatem – po kolei.
Marek
Świerczek „Krucjata 1935. Wojna, której nigdy nie było”
Wydawca
Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2021
Żal
z powodu niewykorzystanej okazji i zmarnowanej wielkiej szansy
historycznej??? Taka myśl może się nasunąć podczas lektury tej książki
napisanej w formie interesującej dysertacji naukowej (zastanawiam się,
czy to aby nie rozprawa doktorska p. Świerczka). Za punkt wyjścia
autor wybrał dostępne już w Rosji raporty z lat 1934 i 1935 radzieckich
agentów wysoko ulokowanych w polskim MSZ, z bezpośrednim dostępem do
ministra Józefa Becka, oraz (okazyjnie, jeden z tych szpiegów) do samego marszałka
Józefa Piłsudskiego. Nie zawahał się wymienić ich nazwisk i stanowisk,
choć tylko jednego z nich explicite, bez żadnych wątpliwości,
wskazał jako radzieckiego szpiega-informatora, a zarazem bardzo ważnego tzw.
agenta wpływu. Owi agenci donosili Stalinowi o montowanej w wielkiej
tajemnicy koalicji polsko-niemiecko-japońskiej, mającej na celu wojnę z ZSRR.
A działo się to w latach 1934 i 1935, ale tylko do śmierci marszałka
Piłsudskiego. Później przygotowania do owej tytułowej krucjaty zostały z winy
Polski zaniechane. Po przytoczeniu treści raportów radzieckich szpiegów
p. Marek Świerczek poddał ich główne przesłanie obszernej, gruntownej
analizie podmiotowej i przedmiotowej – celem zbadania autentyczności i wiarygodności.
I właśnie o tym jest książka.
Za
analizę podmiotową można uznać opisanie życiorysów i charakterów agentów,
także ich osobistych kontaktów z wywiadem i kontrwywiadem radzieckim. Na
tym tle poraża bezmyślność naszych decydentów kadrowych, otrzymujących przecież
sygnały wskazujące na pojawiające się podejrzenia wobec tych polskich oficerów,
jak również na ich patologiczne osobowości. Analizie przedmiotowej natomiast poddana jest polityka zagraniczna i wewnętrzna, uprawiana przez państwa europejskie w tamtych
latach, ze wskazaniem również niejawnej dyplomacji realizowanej z polecenia
Józefa Piłsudskiego i Adolfa Hitlera. Tu koniecznie muszę powtórzyć za
autorem, aby na sylwetkę niemieckiego Führera nie patrzeć przez pryzmat
historii drugiej wojny światowej, ale zatrzymać się na status quo czasokresu
analizowanego w książce. Autor przedstawia ówczesne poglądy oraz plany
polityczne Piłsudskiego i Hitlera. Dowodzi też, iż krucjata anty-ZSRR w zasadzie
leżała w interesie całego zachodniego, cywilizowanego świata. A to,
że do niej nie doszło, to już zasługa służb specjalnych Stalina – szpiegów i (głównie)
agentów wpływu. Nie negując dużego znaczenia ich kreciej działalności uważam
jednak, że taki pogląd to już przejaw teorii spiskowej, którą odrzucam. O dalszym
przebiegu dziejów zadecydowała bowiem głównie krótkowzroczność, niekiedy wręcz
bezmyślność ekip rządzących Polską, Francją i Wielką Brytanią, które podejmowały
decyzje samodzielnie i nie musiały ulegać podszeptom płynącym po kryjomu z Kremla.
Przecież tajni agenci radzieccy nie stali na czele rządów tych państw, jedynie
lokowali się w gronie wpływowych doradców. Ich opinie mogły i powinny
być jednak odrzucane. Nie byli zresztą doradcami jedynymi.
Reasumując,
gorąco polecam lekturę proponowanej dziś książki. Zarazem ostrzegam, iż
spowoduje ona swego rodzaju burzę w mózgu. Autor bowiem wyraźnie odbiega
od poglądów głównego nurtu historiografii, zarówno polskiego, jak i zachodnioeuropejskiego.
Swoje wnioski i przemyślenia starannie dokumentuje, w książce aż roi
się od przypisów (niektórych niezwykle interesujących, wykraczających poza wskazanie
źródła informacji). Fragmentarycznie przedstawia też stan polskiej dyplomacji
oraz polskiego wywiadu i kontrwywiadu tamtych lat, także ich bardzo
brudne, żeby nie powiedzieć śmierdzące zdradą, strony. Abyście jednak Państwo
nie uznali, że się autorowi podlizuję, to teraz też trochę pogrymaszę.
§ Na str. 348 autor
wspomina o chorobie nowotworowej Józefa Piłsudskiego. Informację o tym
zaczerpnął zapewne z oficjalnego, urzędowego orzeczenia lekarskiego o przyczynie
zgonu marszałka. A przecież w swojej książce kilkakrotnie podkreśla
nieufność wobec wszelkich wersji tzw. urzędowych, oficjalnych. Mógł zatem i tu
napisać tylko ogólnie, np. o chorobie śmiertelnej. Rzeczywistą chorobę i przyczynę
zgonu marszałka Józefa Piłsudskiego wyjawił bowiem doktor Marek Kamiński (opis
jego książki do odszukania w katalogu alfabetycznym tej czytelni). Niewykluczone,
że pan Marek Świerczek jeszcze nie dotarł do książki autorstwa swego imiennika.
Przy okazji nadmieniam, że powyższą uwagę zamieszczam jedynie w imię
obiektywnej prawdy historycznej, a broń Boże ze złośliwości. W pełni bowiem
podzielam opinię p. Marka Świerczka o wielkiej osobowości marszałka
Józefa Piłsudskiego i o zasadności jego planów politycznych.
§ Drugie moje zastrzeżenie
dotyczy informacji na str. 28 książki o gigantycznym wynagrodzeniu w kwocie
pół miliona przedwojennych złotych polskich, wypłaconych polskim renegatom
przez ZSRR latem 1939 r. Autor z drwiną pisze, iż waluta ta stała się
już za miesiąc bezwartościowa. Otóż nie. W Generalnym Gubernatorstwie
polskie banknoty pozostały w obiegu, przy czym tylko ich wysokie nominały
deponowano w banku celem ich wymiany w 1940 r. na tzw. młynarki,
też nominowane w złotych. Różne dla różnych osób określono limity takiej
wymiany, ale była ona realna. Jako rzeczoznawca majątkowy zajmujący się
nieruchomościami miałem kilka razy okazję, badając ich stany prawne, przeglądać
akty notarialne umów kupna-sprzedaży nieruchomości, zawartych w GG w latach
wojny. Wszystkie podane w nich ceny były określone w złotych. Z przekazu
rodzinnego też wiem, że mój dziadek po kądzieli późną jesienią 1939 r.
kupił na peryferiach Radomia działkę budowlaną o powierzchni 0,75 ha.
Oczywiście za złotówki.
§ Na str. 237 autor
pisze, iż (cyt.) „II RP odzyskała jedynie drobną część terytoriów
utraconych w rozbiorach na rzecz Rosji”. Nie taką znów „drobną” – proszę
zerknąć do atlasu historycznego i porównać przebieg granicy wschodniej
Rzeczypospolitej z roku 1772 (sprzed pierwszego rozbioru) i roku 1921.
Chyba że autor bierze również pod uwagę tereny Ukrainy lewobrzeżnej, utraconej
przez Rzeczpospolitą na rzecz Rosji już w XVII wieku, formalnie w 1667 r.
(ale to przecież nie był jeszcze rozbiór, jeno skutek powstań kozackich i przegranej
wojny z Moskwą).
§ Na str. 250 w przypisie
nr 540 podana jest skrajnie zaniżona liczba 2400 ludzi tzw. zbędnych,
czyli trwale bezrobotnych w II Rzeczypospolitej. Moim zdaniem należało
tu napisać „2400 tys.” lub prościej: 2,4 mln.
§ No i jeszcze
drobna uwaga pod adresem pana Piotra Zychowicza, autora przedmowy. Już w pierwszym
jej zdaniu (str. 7 książki) p. Piotr pisze o Stalinie, jakoby budzącym
się ze strachu w środku nocy, gdy przyśniła mu się tytułowa krucjata.
Rozumiem, że to tylko taki wtręt retoryczny. Ale jednak nietrafiony. Stalin w środku
nocy to jeszcze pracował albo imprezował ze swoimi przybocznymi. Kładł się spać
dopiero nad ranem, wstawał przed południem. Taki wiódł tryb życia.