Dziś proponuję wytchnienie
od okrutnego XX wieku. Choć również będzie o czasach przykrych dla
Polski, o swego rodzaju memento (niestety przez naszych przodków
zlekceważonym).
Sławomir
Leśniewski „Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660”
Wydawnictwo
Literackie Sp. z o.o., Kraków 2020
Bardzo
Państwu polecam ten esej historyczny, aspirujący do opracowania
popularnonaukowego. A już zwłaszcza wielbicielom Trylogii, do
których nb. sam się zaliczam. W młodości przeczytałem ją kilka
razy, a i teraz nie opuszczam jej ekranizacji powtarzanych co pewien
czas w TV. Autor przedstawia genezę, przebieg i skutki najazdu
szwedzkiego, przy okazji stanowczo lecz bez złośliwości korygując jego opis
utrwalony w umysłach pokoleń Polaków przez Henryka Sienkiewicza. Dotyczy
to również odmiennej oceny postaci historycznych. Książę Janusz Radziwiłł
okazuje się ostatnim, a nie jednym z pierwszych odstępców króla Jana
Kazimierza, ponadto jego kalkulacje polityczne znajdowały w tamtym trudnym
czasie uzasadnienie. Stefan Czarniecki, unieśmiertelniony nawet w polskim
hymnie narodowym, posiadał sporo przywar wytykanych mu słusznie przez rodaków. Polityka
zagraniczna i wewnętrzna króla Jana Kazimierza są przedmiotem ostrej, uzasadnionej
krytyki autora. Z kolei król Karol Gustaw został przedstawiony jako
monarcha początkowo życzliwy swoim nowym, polskim poddanym – dopóki ci w swojej
masie pozostawali mu wierni i lojalni. Jeśli chodzi o charakterystykę
i ocenę głównych postaci historycznych wymienionych w Potopie
Henryka Sienkiewicza, to Sławomir Leśniewski jest z nim zgodny chyba tylko
w odniesieniu do osoby księcia Bogusława Radziwiłła.
Wprawdzie
najazd szwedzki pozostaje głównym tematem książki, ale autor przedstawia
również przebieg wojen równolegle wtedy toczonych przez Rzeczpospolitą: z Moskwą
(Rosją), Kozakami, Siedmiogrodem i Prusami Książęcymi. A także,
wychodząc poza tytułowy rok 1660, wspomina rokosz Lubomirskiego i krwawą,
bratobójczą bitwę pod Mątwami (1666). Dokonując podsumowania najazdów
szwedzkiego, moskiewskiego i siedmiogrodzkiego Sławomir Leśniewski
przedstawia olbrzymie szkody gospodarcze i demograficzne poniesione przez
Rzeczpospolitą, procentowo porównywalne z analogicznymi stratami Polski
podczas II wojny światowej. Ubocznym choć istotnym skutkiem najazdu szwedzkiego
stało się też odejście od wcześniejszej tolerancji religijnej, która ustąpiła miejsca
… prześladowaniom religijnym. W innowiercach, a zwłaszcza w arianach,
znaleziono kozłów ofiarnych wytykając im zdradę, opowiedzenie się po stronie
króla Karola Gustawa. Skądinąd słusznie, „zapominając” jednak, że identycznie
postąpiły całe rzesze polskiej szlachty katolickiej. Swój interesujący esej
historyczny autor kończy przekornym stwierdzeniem, iż dla Rzeczypospolitej
lepszym królem okazałby się szwedzki Karol Gustaw, przy czym żadne
wynarodowienie by nam nie groziło z racji wielkiej dysproporcji
demograficznej pomiędzy Szwecją a Rzecząpospolitą (na korzyść tej drugiej).
Zgadzając się z tym dodam od siebie, iż gdyby do owej stabilnej unii
rzeczywiście doszło, to z czasem ludność po północnej stronie Bałtyku zapewne
zaczęłaby się polonizować.
PS.
Nawiązując do Trylogii czuję się zobowiązany napomknąć o istnieniu
kontynuacji dzieła Henryka Sienkiewicza – książce Andrzeja Stojowskiego
pt. W ręku Boga. Trylogii ciąg dalszy (omówionej na tym
blogu).