poniedziałek, 10 maja 2021

„Wojna Niemców. Naród pod bronią 1939-1945”. Autor: Nicholas Stargardt

 

Nicholas Stargardt „Wojna Niemców. Naród pod bronią 1939-1945”

Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2017

Poznajemy realia II wojny światowej widzianej oczyma Niemców. Na str. 23 i 24 autor wymienia konkretne osoby, których zachowana wojenna korespondencja bądź pamiętniki posłużyły mu do przedstawienia ich losów oraz postaw politycznych podczas wojny. Od razu jednak trzeba zaznaczyć, iż ów „Dramatis personae” nie obejmuje wszystkich postaci dalej wymienianych i opisywanych w książce. Losy swoich bohaterów autor wplótł w chronologicznie przedstawione działania militarne II wojny światowej. Szczegółowo scharakteryzował także sytuację na tzw. froncie wewnętrznym, również pogarszającą się w miarę zbliżania się klęski Niemiec. Czytamy zatem zarówno o militarnych zwycięstwach i porażkach Wehrmachtu, jak i o życiu cywilnych Niemców pod alianckimi bombami, racjonowaniu żywności i in. artykułów powszechnego użytku, podatności ludności na nazistowską propagandę, etc.

Książkę czyta się z dużym zainteresowaniem. Śledzimy ogólną sytuację na frontach, w tym wojenne losy wybranych żołnierzy Wehrmachtu. Także ich tęsknotę za domem i rodziną. Z drugiej strony mamy tęsknotę żon i rodziców, ich obawę o życie walczących mężów i synów. Obawę jak najbardziej zasadną – wielu z nich już nigdy nie powróci do domów. Ci zaś, którzy przeżyją, być może swoich dotychczasowych domów już nie ujrzą. Angielski historyk zadbał o przedstawienie wszystkich aspektów tej wojny Niemców. Oprócz, jak wspomniałem, opisania walk frontowych, starał się też wyjaśniać motywację kolejnych decyzji Hitlera i ich propagandowej wykładni przez Goebbelsa. Ukazał przebieg i skalę Holokaustu oraz innych ludobójczych czynów Niemców na terenach okupowanych i w samej Rzeszy – wobec więźniów obozów koncentracyjnych, radzieckich jeńców wojennych i robotników przymusowych. Autor z sympatią odniósł się też do „sprawy polskiej podczas II wojny światowej”, choć antysemityzm nam jednak wytknął. Podczas tej ciekawej lektury cały czas odnosiłem jedno przygnębiające wrażenie. Jakżeż ci Niemcy byli podatni na propagandę! Dosłownie wszyscy, także wykształceni i niebędący nazistami, wierzyli, że napaść na Polskę w 1939 r. to był uzasadniony kontratak, że to światowe żydostwo jest odpowiedzialne za wywołanie i eskalację wojny (bo przecież Niemcy cały czas pragnęły pokoju), że alianckie bombardowania to zbrodniczy i nieuzasadniony terroryzm, że wyższość rasowa Niemców w ogóle nie podlega dyskusji, itp., itd. Takie przekonanie utrzymywało się jeszcze długo po wojnie, tylko częściowo ograniczyła je polityka reedukacji i denazyfikacji.

Autor dowiódł również, że niemiecka opinia publiczna czasu wojny nie mogła nie wiedzieć o dokonującej się, i w końcu dokonanej, zbrodni ludobójstwa na ludności żydowskiej. Informacje o tym docierały bowiem z trzech głównych źródeł: niemieckich sprawców i świadków, zagranicznych, niemieckojęzycznych rozgłośni radiowych oraz … enuncjacji samej propagandy goebbelsowskiej, w sposób zawoalowany ale czytelny dającej do zrozumienia, że w Europie doszło do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Celem tak wyrażanej propagandy było uświadomienie wszystkim Niemcom, że sprawy zaszły już daleko, są nieodwracalne, i że w razie przegrania wojny czeka ich straszna zemsta ze strony owego światowego żydostwa, którego pachołkami są przywódcy państw koalicji antyhitlerowskiej. Miało to motywować (i motywowało!) całe społeczeństwo niemieckie do maksymalnego wysiłku wojennego. Reasumując, przeciętny Niemiec uwierzył, że jego państwo padło ofiarą spisku światowego żydostwa, toczy więc wojnę sprawiedliwą, broni Niemcy i w ogóle Europę przed bolszewizmem i tymże światowym żydostwem. Wiara ta utrzymywała się niezachwianie w całym okresie wojny i była podstawą niemieckiego patriotyzmu. Porażające, nieprawdaż?