środa, 30 grudnia 2020

„Christine. Powieść o Krystynie Skarbek”. Autor: Vincent V. Severski

 

Jutro Sylwester, pojutrze Nowy Rok. Niestety, zapewne również covidowy. Zatem w 2021 r. życzę Państwu przede wszystkim zdrowia. A następnie - spełnienia wszystkich, nawet najbardziej skrywanych marzeń i  pragnień (wszak ma je każdy), oczywiście w zakresie niekrzywdzącym innych osób (to głównie do polityków).

A dziś będzie o czymś lekkim – takim porywającym czytadle. W sam raz na „kwarantannę narodową” – pandemiczne czasy.

Vincent V. Severski „Christine. Powieść o Krystynie Skarbek”

Wydawnictwo OsnoVa, Warszawa 2019

Poprzedni mój wpis był poświęcony rokowi 1941 – całemu i analizowanemu globalnie. Dzisiejszy traktuje o bardzo peryferyjnym epizodzie, też z owego roku, który to epizod miał jednak wpływ na dalszy bieg wojny.

Jest wczesna wiosna 1941 r. Trwa II wojna światowa. Ale „światowa” to chyba (jak do tej pory) tylko z tego powodu, że po stronie Wielkiej Brytanii opowiedziały się zamorskie kraje Imperium Brytyjskiego. Dotychczas tylko one, nie licząc Grecji odpierającej z pomocą angielską agresję Włoch. Gdyż Francję z jej posiadłościami kolonialnymi już rok wcześniej z wojny wyeliminowano. W Stanach Zjednoczonych prezydent Roosevelt boryka się z silnym ruchem izolacjonistycznym. Japonia się czai, jeszcze się waha, na kogo ma uderzyć. Jej plany ataku na ZSRR, wspólnego z Niemcami i być może także z Polską, zniweczył pakt Hitlera ze Stalinem zawarty w 1939 r. Ale wartość owego sojuszu niemiecko-radzieckiego też już się zdewaluowała. Spełniał on swoją rolę w okresie od jesieni 1939 r. do lata 1940 r., gdy oba państwa realizowały wzajemnie zaaprobowane plany podbojów. Nowych imperialnych zamierzeń już nie są w stanie ze sobą uzgodnić. Dowodem jest fiasko oficjalnej wizyty Mołotowa w Berlinie w listopadzie 1940 r. Nadchodzi czas, gdy Hitler i Stalin będą chcieli rzucić się sobie do gardeł.

Ale wcześniej trzeba uporządkować zaplecze polityczno-militarne. Hitler podbił albo zwasalizował już prawie wszystkie, dotąd niezależne, państwa Europy środkowej i południowej, teraz kończy ten proces w odniesieniu do Jugosławii. Jeśli mu się uda, to i z Grecją, wspomaganą w walce z Włochami przez Anglię, pójdzie mu łatwo. A następnie Führer zamierza z dniem 15 maja 1941 r. uruchomić plan Barbarossa. Spieszy się i nie chce dopuścić, aby Stalin zdążył uderzyć pierwszy. Kremlowski satrapa natomiast pragnie ów atak Hitlera jak najbardziej odsunąć w czasie. A jeszcze lepiej – ubiec go w tym. Stalin zdaje sobie sprawę, że Hitler wie, iż uderzenie na ZSRR w drugiej połowie roku nie zagwarantuje mu zwycięstwa przed trudną rosyjską jesienią (roztopy) i ciężką zimą (śnieżyce i mróz). Cóż zatem mogłoby Hitlera spowolnić? Ano np. wyłamanie się Jugosławii z jego obozu w drodze zamachu stanu i obalenie proniemieckiego rządu w Belgradzie. Stalin słusznie zakłada, że gdyby do tego doszło, to niemiecki Führer nie zaryzykuje pozostawienia za swoimi plecami kilkudziesięciu wprawdzie słabo uzbrojonych (od czegóż jednak pomoc angielska) lecz bitnych słowiańskich dywizji. Hitler musiałby więc spacyfikować Jugosławię jeszcze przed atakiem na ZSRR, a to uszczupliłoby niemiecki potencjał wojskowy i – przede wszystkim – zajęło trochę niezbędnego czasu. A każdy miesiąc jawi się już na wagę złota. Wielka Brytania również jest zainteresowana powodzeniem antyniemieckiego puczu wojskowo-politycznego w Jugosławii. Jak dotąd, z Niemcami walczy praktycznie samotnie, chce więc zaangażowania sił Rzeszy na nowym, bałkańskim froncie. Utrudniłoby to pomoc Hitlera Mussoliniemu, który 28 października 1940 r. samodzielnie zaatakował Grecję, po czym beznadziejnie przegrywa tę kampanię. W marcu 1941 r. Ducze musiał zwrócić się do Führera o militarne wsparcie, alarmistycznie depeszując: „Tutto perduto [wszystko stracone]. Per greko bandito kupero obito. Benito.”. To oczywiście okupacyjny dowcip zapamiętany przez moją matkę, mającą w 1941 r. już 16 lat. Czyli obecnie 95.

Zarówno zatem Stalin i Churchill są zainteresowani niedopuszczeniem do sojuszu Belgradu z Berlinem. Ich tajne służby powinny uczynić wszystko, aby w Jugosławii odbył się i powiódł zamach stanu odsuwający od władzy proniemiecki rząd pod zwierzchnictwem proniemieckiego regenta Pawła. Uruchomione zostają belgradzkie agentury wywiadów ZSRR i Wielkiej Brytanii. Na miejscu, celem powodzenia przedsięwzięcia, podejmują nieformalną, wspólną akcję. Bardzo nieformalną, jako że nie powstała jeszcze wielka kolacja, Stalin i Churchill jeszcze nie są sojusznikami. Dla wywiadu brytyjskiego ofiarnie działa nasza urocza, seksowna Krystyna Skarbek, i to ona (m.in. pozorując współpracę z Abwehrą) okazuje się ważnym trybikiem w maszynerii doprowadzającej do brytyjsko-radzieckiego sukcesu. Wojskowy zamach stanu nastąpił 27 marca 1941 r., powiódł się, doprowadził do odwrócenia sojuszy, a to zmusiło Niemcy do zaatakowania Jugosławii 6 kwietnia 1941 r.

Data 27 marca 1941 r. jest również bardzo istotna ze względu na okoliczność, iż tego dnia Hitler odwołał zaplanowane na 15 maja 1941 r. uderzenie na ZSRR, przesuwając je o ok. 4 tygodnie (Antoni Czubiński „Historia drugiej wojny światowej 1939-1945”, strona 121”. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2006). Ostatecznie nastąpiło ono, jak wiemy, 22 czerwca 1941 r.

Natomiast „powieściowe” szczegóły tej wspólnej akcji dwóch wywiadów w Belgradzie i udziału w niej Krystyny Skarbek wymyślił autor. Trudno stwierdzić, czy je wszystkie skonfabulował, czy może też dotarł do jakichś materiałów źródłowych. Niektóre elementy jego układanki szpiegowskiej są nieprzekonujące, np. Louis i Aleksiej zachowują się trochę nieprofesjonalnie jak na agentów wywiadu brytyjskiego i radzieckiego.

Vincent V. Severski (pseudonim literacki) to były funkcjonariusz polskiego wywiadu tzw. cywilnego (czyli niewojskowego), który dotąd napisał kilka bardzo poczytnych książek sensacyjnych („Nielegalni”, „Niewierni”, „Nieśmiertelni”, „Niepokorni”, „Zamęt” i „Odwet”). Są świetne, zwłaszcza te na "Nie...". Wszystkie sześć przeczytałem, nic tu o nich dotychczas nie wspominając, jako że nie są to powieści historyczne. „Christine” jest taką pierwszą.

Reasumując, książka mi się bardzo podobała, przeczytałem ją prawie jednym tchem. Gorąco polecam. Ciut jednak pogrymaszę na zakończenie. Po pierwsze – podtytuł wprowadza w błąd. Autor koncentruje się na akcji szpiegowskiej w Belgradzie, jej angielskich, radzieckich i niemieckich uczestnikach. Krystyna Skarbek jest tylko jedną z kilku głównych postaci występujących w powieści. Autor niewiele pisze o wcześniejszych losach Krystyny, a już w ogóle nic o jej bardzo ciekawej, wojennej przyszłości w okupowanej Francji. Zatem nie jest to, moim zdaniem, powieść o Krystynie Skarbek, a jedynie powieść z udziałem Krystyny Skarbek. A po drugie, Mister Vincent, troszkę za mało Pan poczytał o Stalinie i stosunkach panujących na jego dworze. W rozdziale 2 Pańskiej książki Beria zwraca się do Stalina per Koba. To niemożliwe, tak do Gospodarza mogli się odzywać tylko jego dawni towarzysze broni z czasów rewolucyjnych i jeszcze wcześniejszych (ci, których później nie unicestwił). Beria był natomiast stalinowskim wydwiżeńcem i ani nie był upoważniony żeby Stalina „tykać”, ani poufale nazywać go Kobą. Zawsze zwracał się do niego per Wy, per Towarzyszu Stalin, ewentualnie per Josifie Wissarionowiczu. Ten ostatni zwrot (otczestwo) był największą „familiarnością”, na jaką Beria mógł sobie wobec Stalina pozwolić, zwłaszcza w toku narad i dyskusji o charakterze partyjno-państwowym, toczonych z udziałem innych radzieckich notabli.