Jutro
Sylwester, pojutrze Nowy Rok. Niestety, zapewne również covidowy. Zatem w 2021 r. życzę Państwu przede
wszystkim zdrowia. A następnie - spełnienia wszystkich, nawet
najbardziej skrywanych marzeń i pragnień (wszak ma je każdy), oczywiście w zakresie
niekrzywdzącym innych osób (to głównie do polityków).
A dziś będzie o czymś lekkim – takim porywającym
czytadle. W sam raz na „kwarantannę narodową” – pandemiczne czasy.
Vincent V. Severski
„Christine. Powieść o Krystynie Skarbek”
Wydawnictwo
OsnoVa, Warszawa 2019
Poprzedni
mój wpis był poświęcony rokowi 1941 – całemu i analizowanemu
globalnie. Dzisiejszy traktuje o bardzo peryferyjnym epizodzie, też z owego
roku, który to epizod miał jednak wpływ na dalszy bieg wojny.
Jest
wczesna wiosna 1941 r. Trwa II wojna światowa. Ale „światowa” to chyba (jak do
tej pory) tylko z tego powodu, że po stronie Wielkiej Brytanii
opowiedziały się zamorskie kraje Imperium Brytyjskiego. Dotychczas tylko one, nie
licząc Grecji odpierającej z pomocą angielską agresję Włoch. Gdyż Francję
z jej posiadłościami kolonialnymi już rok wcześniej z wojny wyeliminowano.
W Stanach Zjednoczonych prezydent Roosevelt boryka się z silnym
ruchem izolacjonistycznym. Japonia się czai, jeszcze się waha, na kogo ma uderzyć.
Jej plany ataku na ZSRR, wspólnego z Niemcami i być może także z Polską,
zniweczył pakt Hitlera ze Stalinem zawarty w 1939 r. Ale wartość
owego sojuszu niemiecko-radzieckiego też już się zdewaluowała. Spełniał on
swoją rolę w okresie od jesieni 1939 r. do lata 1940 r., gdy oba
państwa realizowały wzajemnie zaaprobowane plany podbojów. Nowych imperialnych
zamierzeń już nie są w stanie ze sobą uzgodnić. Dowodem jest fiasko
oficjalnej wizyty Mołotowa w Berlinie w listopadzie 1940 r.
Nadchodzi czas, gdy Hitler i Stalin będą chcieli rzucić się sobie do gardeł.
Ale
wcześniej trzeba uporządkować zaplecze polityczno-militarne. Hitler podbił albo
zwasalizował już prawie wszystkie, dotąd niezależne, państwa Europy środkowej
i południowej, teraz kończy ten proces w odniesieniu do Jugosławii. Jeśli
mu się uda, to i z Grecją, wspomaganą w walce z Włochami przez
Anglię, pójdzie mu łatwo. A następnie Führer zamierza z dniem
15 maja 1941 r. uruchomić plan Barbarossa.
Spieszy się i nie chce dopuścić, aby Stalin zdążył uderzyć pierwszy. Kremlowski
satrapa natomiast pragnie ów atak Hitlera jak najbardziej odsunąć w czasie.
A jeszcze lepiej – ubiec go w tym. Stalin zdaje sobie sprawę, że
Hitler wie, iż uderzenie na ZSRR w drugiej połowie roku nie zagwarantuje mu
zwycięstwa przed trudną rosyjską jesienią (roztopy) i ciężką zimą
(śnieżyce i mróz). Cóż zatem mogłoby Hitlera spowolnić? Ano np. wyłamanie
się Jugosławii z jego obozu w drodze zamachu stanu i obalenie
proniemieckiego rządu w Belgradzie. Stalin słusznie zakłada, że gdyby do
tego doszło, to niemiecki Führer nie zaryzykuje pozostawienia za swoimi plecami
kilkudziesięciu wprawdzie słabo uzbrojonych (od czegóż jednak pomoc angielska) lecz
bitnych słowiańskich dywizji. Hitler musiałby więc spacyfikować Jugosławię jeszcze
przed atakiem na ZSRR, a to uszczupliłoby niemiecki potencjał wojskowy
i – przede wszystkim – zajęło trochę niezbędnego czasu. A każdy
miesiąc jawi się już na wagę złota. Wielka Brytania również jest zainteresowana
powodzeniem antyniemieckiego puczu wojskowo-politycznego w Jugosławii. Jak
dotąd, z Niemcami walczy praktycznie samotnie, chce więc zaangażowania sił
Rzeszy na nowym, bałkańskim froncie. Utrudniłoby to pomoc Hitlera Mussoliniemu,
który 28 października 1940 r. samodzielnie zaatakował Grecję, po czym
beznadziejnie przegrywa tę kampanię. W marcu 1941 r. Ducze musiał
zwrócić się do Führera o militarne wsparcie, alarmistycznie depeszując:
„Tutto perduto [wszystko stracone]. Per greko bandito kupero obito. Benito.”. To oczywiście okupacyjny dowcip zapamiętany
przez moją matkę, mającą w 1941 r. już 16 lat. Czyli obecnie 95.
Zarówno
zatem Stalin i Churchill są zainteresowani niedopuszczeniem do sojuszu
Belgradu z Berlinem. Ich tajne służby powinny uczynić wszystko, aby
w Jugosławii odbył się i powiódł zamach stanu odsuwający od władzy
proniemiecki rząd pod zwierzchnictwem proniemieckiego regenta Pawła.
Uruchomione zostają belgradzkie agentury wywiadów ZSRR i Wielkiej
Brytanii. Na miejscu, celem powodzenia przedsięwzięcia, podejmują nieformalną, wspólną
akcję. Bardzo nieformalną, jako że nie powstała jeszcze wielka kolacja, Stalin
i Churchill jeszcze nie są sojusznikami. Dla wywiadu brytyjskiego ofiarnie
działa nasza urocza, seksowna Krystyna
Skarbek, i to ona (m.in. pozorując współpracę z Abwehrą) okazuje
się ważnym trybikiem w maszynerii doprowadzającej do
brytyjsko-radzieckiego sukcesu. Wojskowy zamach stanu nastąpił 27 marca
1941 r., powiódł się, doprowadził do odwrócenia sojuszy, a to zmusiło
Niemcy do zaatakowania Jugosławii 6 kwietnia 1941 r.
Data
27 marca 1941 r. jest również bardzo istotna ze względu na
okoliczność, iż tego dnia Hitler odwołał zaplanowane na 15 maja
1941 r. uderzenie na ZSRR, przesuwając je o ok. 4 tygodnie (Antoni Czubiński „Historia drugiej wojny
światowej 1939-1945”, strona 121”. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2006).
Ostatecznie nastąpiło ono, jak wiemy, 22 czerwca 1941 r.
Natomiast
„powieściowe” szczegóły tej wspólnej akcji dwóch wywiadów w Belgradzie i udziału
w niej Krystyny Skarbek wymyślił autor. Trudno stwierdzić, czy je
wszystkie skonfabulował, czy może też dotarł do jakichś materiałów źródłowych. Niektóre
elementy jego układanki szpiegowskiej są nieprzekonujące, np. Louis
i Aleksiej zachowują się trochę nieprofesjonalnie jak na agentów wywiadu
brytyjskiego i radzieckiego.
Vincent V. Severski
(pseudonim literacki) to były funkcjonariusz polskiego wywiadu tzw. cywilnego
(czyli niewojskowego), który dotąd napisał kilka bardzo poczytnych książek
sensacyjnych („Nielegalni”, „Niewierni”, „Nieśmiertelni”, „Niepokorni”, „Zamęt”
i „Odwet”). Są świetne, zwłaszcza te na "Nie...". Wszystkie sześć przeczytałem, nic tu o nich dotychczas nie wspominając,
jako że nie są to powieści historyczne. „Christine” jest taką pierwszą.
Reasumując,
książka mi się bardzo podobała, przeczytałem ją prawie jednym tchem. Gorąco
polecam. Ciut jednak pogrymaszę na zakończenie. Po pierwsze – podtytuł
wprowadza w błąd. Autor koncentruje się na akcji szpiegowskiej w Belgradzie,
jej angielskich, radzieckich i niemieckich uczestnikach. Krystyna Skarbek
jest tylko jedną z kilku głównych postaci występujących w powieści.
Autor niewiele pisze o wcześniejszych losach Krystyny, a już w ogóle
nic o jej bardzo ciekawej, wojennej przyszłości w okupowanej Francji.
Zatem nie jest to, moim zdaniem, powieść o Krystynie Skarbek, a jedynie
powieść z udziałem Krystyny Skarbek. A po drugie, Mister Vincent,
troszkę za mało Pan poczytał o Stalinie i stosunkach panujących na
jego dworze. W rozdziale 2 Pańskiej książki Beria zwraca się do
Stalina per Koba. To niemożliwe, tak do Gospodarza mogli się odzywać tylko
jego dawni towarzysze broni z czasów rewolucyjnych i jeszcze
wcześniejszych (ci, których później nie unicestwił). Beria był natomiast stalinowskim
wydwiżeńcem i ani nie był
upoważniony żeby Stalina „tykać”, ani poufale nazywać go Kobą. Zawsze zwracał
się do niego per Wy, per Towarzyszu Stalin, ewentualnie
per Josifie Wissarionowiczu. Ten ostatni zwrot (otczestwo) był największą „familiarnością”, na jaką Beria mógł
sobie wobec Stalina pozwolić, zwłaszcza w toku narad i dyskusji o charakterze
partyjno-państwowym, toczonych z udziałem innych radzieckich notabli.