wtorek, 10 listopada 2020

„Spowiedź Śmigłego. Szczera rozmowa z piłsudczykiem”. Autor: Sławomir Koper


Jutro Święto Niepodległości, dzień nawiązujący do pamiętnej daty sprzed 102 lat. Gwoli więc historycznej refleksji proponuję dziś Państwu lekturę książki o postaci, która bardzo się do odzyskania naszej niepodległości przyczyniła (ale niestety również po 21 latach przyczyniła się do jej utracenia). Natomiast osobom wolącym coś stricte okolicznościowego sugeruję sięgnięcie po książkę pt. „Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski” autorstwa Jochena Böhlera (opis można odnaleźć w katalogu alfabetycznym autorskim A-K lub tematycznym 1).

Sławomir Koper „Spowiedź Śmigłego. Szczera rozmowa z piłsudczykiem”

Wydawca Bellona, Warszawa 2019

Ta pasjonująca książka została napisana w bardzo nietypowej formie literackiej, a mianowicie jako opowieść paradokumentalna, choć pan Sławomir Koper się do tego nie przyznaje. Wg autora są to przez niego opracowane, odnalezione po latach autentyczne, odręczne, obszerne notatki Juliana Piaseckiego (piłsudczyka, przedwojennego wiceministra komunikacji, późniejszego twórcy konspiracyjnego Obozu Polski Walczącej) z rozmów z marszałkiem Edwardem Śmigłym-Rydzem (przedstawiać nie trzeba). Wg mnie natomiast ów fakt odnalezienia notatek Piaseckiego to tylko sympatyczna fikcja literacka, obliczona na przyciągnięcie czytelnika. Pan Sławomir Koper w żaden bowiem sposób nie uwiarygodnił otrzymania owego dziennika Juliana Piaseckiego z okresu 4.11.-5.12.1941 r. Rzekomo wręczył mu go, po spotkaniu autorskim z czytelnikami, pewien nieznajomy mężczyzna. Miało to miejsce gdzieś na Dolnym Śląsku, bez wskazania miejscowości i daty. Autor nie zamieścił w książce ani jednej strony zdjęcia „odnalezionego” dziennika Piaseckiego, mimo że we wstępie (Od autora, str. 7-12) poinformował, iż wykonał jego cyfrową fotokopię i na wszelki wypadek dwukrotnie zapisał ją w wersji elektronicznej.

Osoby zainteresowane postacią Juliana Piaseckiego znajdą o nim sporo informacji w omówionej już na tym blogu pracy dr. hab. Marka Gałęzowskiego pt. „Przeciw dwóm zaborcom. Polityczna konspiracja piłsudczykowska w kraju w latach 1939-1947”. A o Stefanie Witkowskim, twórcy i komendancie Muszkieterów (często pojawiającym się w tych rzekomych wspomnieniach Juliana Piaseckiego), najwięcej opowiedział Jerzy Rostkowski w książce pt. „Świat Muszkieterów. Zapomnij albo zgiń”, również tu opisanej. Recenzje obydwu ww. publikacji łatwo odnaleźć poprzez katalog tematyczny 2. Natomiast o moim osobistym podejściu do postaci marszałka informowałem już nieraz, m.in. przy okazji omawiania książki Sławomira Kopra i Tymoteusza Pawłowskiego pt. „Tajemnice marszałka Śmigłego-Rydza. Bohater, tchórz czy zdrajca?”, odpowiadając na jej trzy tytułowe pytania (wgląd przez katalog tematyczny 1). Zdania nie zmieniłem. Niedawno zakończona lektura dziś opisywanej książki tylko mnie w ocenie postaci marszałka Śmigłego utwierdziła.

Pan Sławomir Koper, asekurując się artystyczną formą opowieści paradokumentalnej, postawił wreszcie historiograficzną kropkę nad „i”. „Jego” Śmigły przyznał bowiem m.in., co następuje.

-       Odrzucił zabiegi Hitlera (aktualne jeszcze w I kwartale 1939 r.) o zawarcie sojuszu z Polską w celu wspólnego uderzenia na ZSRR, obawiając się zwasalizowania Polski względem Niemiec. W toku rozmowy z Piaseckim zgodził się jednak, iż byłaby to sytuacja lepsza niż ta obecna (czyli dn. 9 listopada 1941 r.). Od siebie dodam, iż byłaby to sytuacja dużo lepsza, hipotetyczna rozmowa wszak odbywała się jeszcze przed rozkręceniem hitlerowskiego terroru i ludobójstwa na pełną skalę.

-       W sierpniu 1939 r. nie przypuszczał, że pakt Ribbentrop-Mołotow zawiera postanowienia wspólnego ataku ZSRR i Niemiec na Polskę. Raczej sądził, że Hitler chce tylko zapewnić neutralność ZSRR w nadchodzącej wojnie.

-       Od grudnia 1940 r. do października 1941 r. przebywał na Węgrzech wprawdzie anonimowo, ale legalnie (za wiedzą i zgodą najwyższych władz tego kraju, ściśle przecież sprzymierzonego z Niemcami).

-       Jesienią 1941 r. podjął decyzję o powrocie do okupowanej Polski i próbie (nieudanej) podporządkowania sobie Związku Walki Zbrojnej.

-       Będąc przekonanym o rychłym zwycięstwie Niemiec w wojnie z ZSRR wysłał swoich emisariuszy do gen. Władysława Andersa z rozkazem wyruszenia polskiej armii na front i przejścia jej na stronę niemiecką.

-       Ww. wyprawa emisariuszy Śmigłego została merytorycznie i technicznie uzgodniona z dowództwem Wehrmachtu, a przejście ich przez linię frontu nastąpiło z pomocą Abwehry.

Śmigły na kartach książki opowiada również o całym swoim życiu, spraw prywatnych (m.in. własnego pochodzenia oraz związku z ukochaną Martą) nie pomijając. Przedstawia przebieg osobistej kariery, drogę na szczyty władzy. Charakteryzuje (mocno subiektywnie) niektórych swoich współpracowników i przeciwników politycznych. Wszystko to pan Sławomir Koper niezwykle interesująco opisuje, łącznie ze skrytobójczą śmiercią marszałka. Od książki trudno mi się było oderwać (jej 294 strony pochłonąłem w niecałe dwa dni).

I jeszcze jedna moja refleksja. O fikcyjności notatek Juliana Piaseckiego świadczy zauważona w nich pewna czołobitność, przesadna atencja wyrażana w rozmowach z marszałkiem. A przecież głównymi rozgrywającymi sprawę Śmigłego byli w tamtym czasie Julian Piasecki i Stefan Witkowski. Śmigły był od nich organizacyjnie uzależniony, potrzebowali go tylko w charakterze ikony budowanego obozu politycznego. Niezbędny był im znany w Europie i Świecie polityk, kandydat na polskiego Petaina. W tej sytuacji rzeczywiste rozmowy Śmigłego z Piaseckim miałyby (moim zdaniem) na pewno charakter bardziej partnerski i koleżeński. Era wielkiej świetności i wszechwładzy marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza już przeminęła. Natomiast ciągnęło się za nim niewłaściwe pokierowanie polską polityką zagraniczną w 1939 r., nieudolne dowodzenie w wojnie obronnej (zrelatywizowane jednak równie szybką klęską Francji w 1940 r.), wreszcie błędna kalkulacja polityczna i opuszczenie (w połowie kampanii) wciąż walczącego wojska i udanie się do Rumunii. Pozostało mu już tylko nazwisko i powszechna wiedza o jego kierowniczej funkcji w państwie przed wojną. To tylko tyle i … aż tyle. Wystarczało na firmowanie swoją osobą nowego, montowanego proniemieckiego obozu politycznego. Ale ani jego, ani sterujących nim panów Piaseckiego i Witkowskiego, absolutnie nie wolno za to potępiać. W obliczu już zaistniałej klęski Francji i przewidywanej porażki ZSRR, w polskiej racji stanu leżało przecież ratowanie za wszelką cenę tego, co tylko jeszcze dałoby się jakoś uratować. Owa kalkulacja polityczna miała wszak miejsce przed radziecką kontrofensywą pod Moskwą w grudniu 1941 r. i przed przystąpieniem USA do wojny. Choćby uratowana Polska miała być mała i marionetkowa. Ale nie Generalne Gubernatorstwo Hansa Franka i siepaczy Heinricha Himmlera!!! Czy jednak jakieś zakulisowe, warunkowe obietnice niemieckie, uczynione wówczas na pewno Śmigłemu, były szczere, to już zupełnie inna sprawa. Mogły się one przecież sprowadzać wyłącznie do tzw. gry operacyjnej Abwehry.