Dziś o książce okolicznościowo-jubileuszowej. W listopadzie
100 lat temu wprawdzie obowiązywało już zawieszenie broni, ale jeszcze
nie zawarto traktatu pokojowego. Problem wojny wciąż pozostawał aktualny.
Sławomir Koper,
Tymoteusz Pawłowski „Mity wojny 1920”
Wydawnictwo
Czarna Owca, Warszawa 2020
Książka
zawiera 29 krótkich esejów historycznych, traktujących bądź to bezpośrednio
o przebiegu wojny polsko-bolszewickiej, bądź o innych wydarzeniach
historycznych z nią związanych lub czasowo jej towarzyszących. Autorzy
przybliżają czytelnikowi również sylwetki wybranych ówczesnych polityków i dowódców
wojskowych, zarówno po stronie polskiej, jak i bolszewickiej. Ale i o francuskim
generale Weygandzie też nie zapominają.
Opisywane
wydarzenia autorzy opatrują własnymi komentarzami historycznymi, na ogół trafnymi
choć nieraz dyskusyjnymi. Czytelnik obeznany z tematyką wojny
polsko-bolszewickiej, bywa że podniesie brew podczas lektury i zacznie się
głęboko zastanawiać. Po czym być może przecząco pokręci głową. Mnie się tak
zdarzyło kilka razy. O trzech poniżej.
Pierwszy
raz, gdy panowie autorzy skrytykowali dość powszechne w historiografii określanie
tamtej wojny jako wojny „polsko-bolszewickiej” i zastąpili je wojną „polsko-rosyjską”,
tłumacząc to tym, iż Polska walczyła wówczas z jednym państwem – Rosją
(ZSRR jeszcze formalnie nie istniał). Sami sobie wkrótce zaprzeczyli, gdy analizowali
traktat pokojowy zawarty w Rydze w 1921 r., formalnie podpisany również
przez Ukraińską Socjalistyczną Republikę Rad. Czyli strona polska oficjalnie
pogodziła się z faktem, że przez dwa lata walczyła z … trzema
państwami (republikami bolszewickimi), a nie tylko z republiką
rosyjską. Oprócz republik rosyjskiej i ukraińskiej na pierwszej stronie
traktatu jest bowiem także wymieniona Białoruska Socjalistyczna Republika Rad.
Pełną treść traktatu pokojowego zawartego dn. 18 marca 1921 r.
w Rydze (Dz.U. z 1921 r. Nr 49, poz. 300) można
znaleźć pod linkiem:
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19210490300/O/D19210300.pdf
Poza
tym wojna lat 1919-1920 miała również charakter klasowy, a po stronie
radzieckiej walczyło też niemało … Polaków (członków partii bolszewickiej lub
jej sympatyków), co autorzy pominęli, wymieniając jedynie Karola
Świerczewskiego. No i równolegle istniała de facto w tamtym czasie
jeszcze jedna Rosja: biała, niebolszewicka, z którą Polska przecież nie
wojowała.
Problem
ukraiński panowie autorzy spłycili. Trzeba sobie bowiem otwarcie powiedzieć, że
Rzeczpospolita Polska zawiodła nadzieje Ukraińskiej Republiki Ludowej nie
dopuszczając jej przedstawicieli do rokowań pokojowych w Rydze i w marcu
1921 r. zawierając tam traktat nie z samą Rosją, ale również z Ukrainą
radziecką. Do dnia dzisiejszego Ryga 1921 jest dla ukraińskich patriotów
symbolem polskiej zdrady – analogicznie jak dla nas Jałta 1945 jest
symbolem zdradzenia Polski przez aliantów zachodnich. Kto nie wierzy, niech pośledzi
już za kilka miesięcy okolicznościowe publikacje na Ukrainie, jakie tam się zapewne
pojawią w marcu 2021 r. z okazji setnej rocznicy zawarcia pokoju
w Rydze. Tamtejsi publicyści będą pisać o wiarołomności Polaków
i dokonanym przez nich wspólnie z Moskalami rozbiorze Ukrainy. Będą
podkreślać wkład wojsk URL w polskie zwycięstwo w 1920 r.,
m.in. udział dywizji gen. Bezruczko w zatrzymaniu
i pokonaniu konarmii Budionnego pod Zamościem. O ile stan epidemii covid-19 lub jakaś nowa rosyjska prowokacja wszystkiego
nie przytłumi.
Trzecim
dyskusyjnym wątkiem jest poruszony w rozdziale 25 problem polskiego
antysemityzmu. W zasadzie zgadzam się z treścią tego rozdziału. Ale
też uważam, że skoro w jego pierwszym akapicie autorzy sięgnęli po
argument dotyczący czasów przedrozbiorowych (raczej przychylność wobec Żydów na
ziemiach I Rzeczypospolitej), to powinni byli również postawić kropkę nad
„i”. Czyli napisać, że w owych dawnych czasach problem antysemityzmu (wg dzisiejszej
definicji) w ogóle nie istniał. W społeczeństwie funkcjonował
natomiast antyjudaizm. Przejawiał się on m.in. zachętą do nawracania się na
wiarę chrześcijańską. Konwersja żyda na chrystianizm (w tym wypadku na
katolicyzm) była przez państwo i Kościół popierana, a nawet
premiowana – w odniesieniu do bogatszych konwertytów – nobilitacją. O czym
np. chłop czy mieszczanin nie mógł w ogóle zamarzyć – ci, celem
otrzymania szlachectwa I Rzeczypospolitej, musieliby się wykazać wobec Ojczyzny
wielkimi zasługami (najlepiej na polu bitwy). O świeckim i duchownym
wspieraniu konwersji żydów na katolicyzm w Polsce przedrozbiorowej ciekawie
pisze m.in. nasza noblistka Olga Tokarczuk w „Księgach
Jakubowych (…)”, omówionych już wcześniej na tym blogu.
I znów
Żydzi są wszystkiemu winni – przez nich bowiem odbiegłem od głównego tematu (uśmiech). Powracam zatem ad rem i polecam Państwu ten zbiór bardzo interesujących esejów
historycznych, zawierających sporo mniej znanych informacji z okresu walk
o utrzymanie dopiero co odzyskanej niepodległości. Ale też podkreślam,
iż książka panów Sławomira Kopra i Tymoteusza Pawłowskiego (cyt.) „skłania
do myślenia i prowokuje do dyskusji” – jak bardzo celnie zauważył pan
Piotr Zychowicz w krótkiej notce na tylnej stronie okładki. Ja właśnie też
zostałem do takiej dyskusji sprowokowany, nawet troszkę nie na temat, co się
w ferworze dyskusji przydarza (uśmiech).