Catherine
Merridale „Lenin w pociągu”
Wydawnictwo Znak
Horyzont, Kraków 2017
Bardzo
interesująco napisana książka – trochę esej, trochę reportaż historyczny.
Trwa
I wojna światowa. Niemcy poszukują także niemilitarnych sposobów pokonania
państw ententy. Myślą o wywołaniu rewolty w Rosji, co by ją
przymusiło do zawarcia pokoju separatystycznego. Niemcy mogliby wtedy rzucić znaczną
większość swoich sił na front zachodni. Austro-Węgry i Turcję też by to bardzo
odciążyło. Są to jednak na razie tylko polityczne kalkulacje i sztabowe
hipotezy.
W 1917 r.
w Rosji wybucha rewolucja lutowa, zostaje obalony carat. Wielkie państwo –
mimo trwającej wojny – demokratyzuje się, wręcz doznaje spazmów demokracji.
Wiece, demonstracje, pochody, likwidacja cenzury, nieograniczona wolność prasy,
powrót z więzień i z zesłania wszystkich więźniów politycznych.
Ale
Rząd Tymczasowy kontynuuje niepopularną w społeczeństwie wojnę – jest lojalny
wobec aliantów zachodnich. Po oczekiwanym zwycięstwie nad państwami centralnymi
marzą mu się nawet nowe nabytki terytorialne Rosji: austriacka Galicja
wschodnia (zamieszkana w znacznej części przez Rusinów) i turecki Stambuł
z okolicami (wszak to starożytny Konstantynopol, o odbiciu którego
z rąk Turków marzyli niemal wszyscy carowie). Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że owe rosyjskie
marzenia zostałyby spełnione, gdyby tylko Rosja wytrwała w wojnie aż do
listopada 1918 r., wiążąc na froncie wschodnim milionowe armie niemieckie
i austro-węgierskie (niewykluczone, iż w takiej sytuacji I wojna
światowa zakończyłaby się kilka miesięcy wcześniej). A tzw. sprawa
polska wyglądałaby wtedy raczej beznadziejnie, alianci zachodni nie poważyliby
się skrzywdzić swojego wielkiego sojusznika (ale to już zupełnie odrębny temat).
I właśnie
wtedy rozpoczyna się rzeczywista tajna wojna służb specjalnych. Niemcy robią
wszystko, aby wyprowadzić Rosję z wojny. Nie skąpią na to funduszy,
przystają na plan podsunięty przez Aleksandra Helphanda-Parvusa, bogatego biznesmena
o przeszłości rewolucjonisty. Jest to plan iście szatański, polegający na
przerzuceniu do Rosji znanego radykalnego polityka – przywódcy bolszewików, dotychczas
przebywającego na przymusowej emigracji w Szwajcarii. A wraz z nim
około 30 innych towarzyszących osób. Ale jak to zrobić, aby uniknąć
oskarżenia o dywersję – przecież będą oni musieli przejechać przez Niemcy pozostające
z Rosją w stanie wojny. Zachowujemy więc pozory, pociągowi (z jednym
tylko wagonem) zostaje nadany status eksterytorialności, drzwi zewnętrzne są zablokowane,
a obsługa niemiecka ma w korytarzu wagonu narysowaną kredą linię,
której nie wolno jej przekroczyć.
To
oczywiście nie wystarczy. Lenin – aby skutecznie rozsadzić Rosję – będzie
przecież potrzebował pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Masowe
wydawanie bolszewickiej prasy i ulotek (w dziesiątkach i setkach
tysięcy egzemplarzy) będzie bardzo kosztowne, a poza tym na pewno dojdą inne
znaczne koszty logistyczne. Koszty niezbędne nie tylko w celu umożliwienia
bolszewikom zdobycia władzy, ale również w celu jej skutecznego utrzymania
w pierwszym okresie po przewrocie. Niemcy są jednak bogaci i hojni, a praniem
ich brudnych pieniędzy (faktycznie
pochodzących z budżetu niemieckiego wywiadu) zajmą się biznesmeni Aleksander
Helphand-Parvus i nasz rodak Jakub Fürstenberg-Hanecki.
Francuzi,
Anglicy i sami Rosjanie nie są tym planem zaskoczeni, ale jakby go
bagatelizują, w każdym razie nie przeciwdziałają na miarę swoich
rzeczywistych możliwości.
Na
str. 9 książki mamy mapkę z trasą podróży Lenina. Radzę do niej
podczas lektury powracać. Okazuje się, że największe niebezpieczeństwo czyhało
na Lenina w nadgranicznym Tornio, leżącym już po stronie fińskiej
(Finlandia była wówczas autonomiczną częścią Rosji). Ów daleko na północ
wysunięty punkt granicy szwedzko-fińskiej (a faktycznie
szwedzko-rosyjskiej) miał wówczas znaczenie strategiczne. Przez szwedzką
Haparandę i tuż obok leżące fińskie Tornio wiodła wtedy lądowa trasa
komunikacyjna z państw ententy i neutralnych (w tym ze Szwecji) do
Rosji. Ponieważ obszar na południe od tej granicy był już zajęty przez wojska
Niemiec i Austro-Węgier.
Rosjanie
mieli więc w Tornio celników, pograniczników, agentów służb specjalnych.
Alianci zachodni również zainstalowali tam swoich „przedstawicieli” pilnujących,
aby do Rosji nie przedostali się agenci państw centralnych i aby nie
przeniknęła tam np. jakaś pacyfistyczna propaganda.
A przecież
Włodzimierz Uljanow (Lenin), postać znana, bynajmniej nie podróżował incognito !!!
O jego podróży przez Niemcy i Szwecję rozpisywała się ówczesna
europejska prasa, a w Szwecji został przez tamtejszych socjalistów
mile powitany i „kwatermistrzowsko” wspomożony. Po męczącej podróży nakarmiony,
umyty i przenocowany.
Po
latach znawcy historii są zgodni, że w owym odległym Tornio mogło dojść do
innego pokierowania losami Europy i świata. Trwała przecież wojna.
Wystarczyłby dosłownie jeden średnio sprawny komandos (rosyjski, brytyjski lub
francuski) i mało znane hasło „Lenin” byłoby dziś odnajdowane w encyklopediach
z adnotacją, iż przywódca bolszewików zginął w zamachu w Tornio
w kwietniu 1917 r.
Wystarczyłoby
też zresztą Lenina do Rosji po prostu nie wpuścić ! Był przez kilka godzin
przetrzymywany („sprawdzany”, rewidowany) na przejściu granicznym w Tornio.
Rosyjski funkcjonariusz najwyraźniej nie miał ochoty go przepuścić, nadaremnie jednak
oczekiwał instrukcji z Piotrogrodu. Nie doczekawszy się, pozwolił Leninowi
wjechać ! Dzieje się to już wszak po obaleniu caratu, Rosja to przecież teraz
państwo na wskroś demokratyczne i nie można jej obywatelowi zabronić
wjazdu do ojczyzny, ani bez twardych dowodów zatrzymać go w areszcie.
Cały
opis „leninowskiego” przejazdu (łącznie z przygotowaniami
do niego) z Zurychu aż do Piotrogrodu autorka niezwykle ciekawie
opisuje, przedstawiając dość szczegółowo także bytowo-socjalne warunki tamtej podróży.
W tle mamy oczywiście politykę i wydarzenia wstrząsające ówczesną
Europą – wielką wojnę (później nazwaną I wojną światową), ciężką sytuację
ludności państw wojujących (szczególnie trudną w Rosji), obalenie caratu i rewolucję
lutową (faktycznie marcową) w 1917 r., następujący po niej bałagan
polityczno-organizacyjno-administracyjny w Rosji, a wreszcie pucz
Lenina, określany jako Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa, której kolejne
rocznice obchodzono 7 listopada.
Należy
podkreślić, iż bez Lenina bolszewicy nie sięgnęliby zbrojnie po władzę !!!
Po przyjeździe do Rosji musiał się borykać także z ich opozycją,
przekonywać ich, ośmielać, przełamywać ich opory. Wkrótce jednak Lenin, jego inteligencja
i energia, śmiałe marksistowskie tezy zmodyfikowane przez niego do
aktualnej sytuacji w Rosji, oraz strumienie niemieckich pieniędzy (!),
nadały partii bolszewickiej wielkiego politycznego dynamizmu.
Jako
sympatyczną ciekawostkę należy dodać, iż pani Catherine Merridale specjalnie
osobiście pokonała trasę Lenina z Zurychu do Petersburga, zatrzymując się
w miejscach i budynkach (jeśli się zachowały) jego przerw w podróży.
Mimo upływu 100 lat na pewno odczuwała powiew wiatru historii. M.in. zawitała
do istniejącego do dziś hotelu w Malmö, w którym zatrzymali się Lenin
et consortes zaraz po przybyciu z Niemiec. Indagowana przez nią
kierowniczka hotelowej restauracji długo nie mogła pojąć, czyich śladów autorka
szuka, o jakiego sławnego człowieka jej chodzi, a usłyszawszy
nazwisko Lenin pomyliła go z Johnem Lennonem.
PS
Osoby
pragnące poznać więcej szczegółów realizacji szatańskiego planu niemieckiego
wywiadu mogą sięgnąć po książkę Elisabeth Heresch pt. „Jak bankierzy
Zachodu finansowali Lenina” (omówioną na
blogu, proszę odszukać w katalogu tej czytelni).