Andrzej Chwalba
„Samobójstwo Europy. Wielka wojna 1914-1918”
Wydawnictwo
Literackie Sp. z o.o., Kraków 2014
Dziś
polecam Państwu lekturę stricte okolicznościową – na stulecie zakończenia I wojny światowej. Dnia 11 listopada
1918 r. w wagonie kolejowym we francuskiej miejscowości
Compiegne został zawarty rozejm pomiędzy państwami centralnymi i aliantami,
kończący ponad czteroletnią rzeź w okopach. Liczba strat żołnierskich po
stronie aliantów zachodnich w tej „Wielkiej Wojnie” była wyższa niż ich
łączne straty ludnościowe podczas późniejszej II wojny światowej.
Dzień
11 listopada obchodzony jest współcześnie, aczkolwiek z innego
powodu, również jako nasze święto państwowe – Narodowe Święto Niepodległości. W tym
roku przypada setna rocznica odzyskania niepodległości przez Rzeczpospolitą
Polską, co przydaje obchodom specjalnie uroczystą oprawę. Jak to wszystko wypadnie – nie wiem. Niniejszy tekst zamieszczam
w przeddzień głównych obchodów.
Podchodząc
z wielkim a należnym szacunkiem do wysiłku i czynu
niepodległościowego naszych dziadków i pradziadków należy jednak
stwierdzić, iż byłby on skazany na krwawe niepowodzenie, gdyby nie nadzwyczaj
pomyślna dla Polski koniunktura polityczna, jaka ukształtowała się w dwóch
ostatnich latach trwania Wielkiej Wojny. Wszyscy zaborcy uznali prawo Polski do
niepodległości – pierwsze uczyniły to Niemcy i Austro-Węgry w listopadzie
1916 r., następnie Rosja po rewolucji lutowej 1917 r., wreszcie
potwierdzili to bolszewicy po dokonaniu przewrotu w październiku 1917 r.
Głos
decydujący miał jednak amerykański prezydent Wilson, bowiem bez wsparcia
ekonomicznego i militarnego USA państwa Ententy tamtej wojny by nie
wygrały. Dnia 8 stycznia 1918 r. prezydent Wilson przedstawił w Kongresie
USA czternastopunktowe orędzie, faktycznie skierowane do całego Świata. 13-ty
punkt orędzia poświęcony był wyłącznie Polsce – przyznawał nam prawo do
niepodległości, także z koniecznością dostępu do morza.
Niepodległość
państwa a jego obszar i granice to już oczywiście dwie różne bajki. Terytorialny
kształt II Rzeczypospolitej wyrysowaliśmy sobie w latach 1918-1921
sami, walcząc z efemeryczną Zachodnio-Ukraińską Republiką Ludową,
bolszewicką Rosją, Niemcami (powstanie wielkopolskie i trzy powstania śląskie),
a nawet trochę z Litwą i z Czechosłowacją. Interesujące książki dotyczące walk o utrzymanie
dopiero co odrodzonej Rzeczypospolitej i o kształt jej granic już tu wskazywałem,
na pewno też do tej pasjonującej tematyki jeszcze nieraz powrócę.
Pisząc
powyżej „sami” nieco się zagalopowałem. Wydatnie pomogło nam przecież wsparcie
logistyczne i polityczne ze strony Francji (mniej, ale również, Anglii). Nie
można też zapominać o dzielnie się spisujących we wspólnej walce z bolszewikami
sojuszniczych oddziałach Ukraińskiej Republiki Ludowej, oraz o ochotnikach
amerykańskich – bohaterskich lotnikach, którzy dali się we znaki zwłaszcza
Konarmii Budionnego.
Tyle
gwoli wstępu – aby nikt mi nie zarzucił pominięcia, w tych uroczystych
dniach, setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Teraz już będzie tylko o I wojnie
światowej, w tym o niezwykle interesującej książce prof. Andrzeja
Chwalby.
Zacznijmy
może od tytułowego samobójstwa Europy. Autor ma rację - przegrały wszystkie
strony konfliktu zbrojnego rozpoczętego w 1914 r. Wyszły z niego
demograficznie i ekonomicznie potrzaskane, zarówno zwycięzcy, jak i zwyciężeni.
Beneficjentami były natomiast Stany Zjednoczone (przede wszystkim), Rumunia
(znacznie powiększyła swoje terytorium) oraz nowo powstałe państwa południowo-
i środkowoeuropejskie, w tym Polska. Francji i Anglii, aliantom
najbardziej wykrwawionym na froncie zachodnim, w charakterze owoców
zwycięstwa przypadły w zasadzie tylko obszerne posiadłości niemieckie i tureckie
w Afryce i Azji. No i oczywiście Francja odzyskała utracone
w 1871 r. Alzację i Lotaryngię.
Książkę,
aczkolwiek napisaną przez profesjonalistę – uniwersyteckiego profesora
historii, czyta się szybko, łatwo i przyjemnie, nie ma ona charakteru
dysertacji naukowej kierowanej do grona specjalistów. Książka stanowi cykl przystępnych
wykładów o I wojnie światowej, każdy w formie ciekawej
opowieści. Można ją podzielić na dwie, mniej więcej równe, części. W pierwszej
autor przedstawia genezę i przebieg działań militarnych, uwzględniając chronologię
i lokalizację opisywanych wydarzeń.
Lekturę
rozpoczynamy więc od poznania sytuacji panującej w Austro-Węgrzech i Serbii
w okresie poprzedzającym zamach na arcyksięcia Ferdynanda. Następnie
czytamy o samym zamachu dn. 28 czerwca 1914 r., późniejszym
śledztwie, aroganckim ultimatum austro-węgierskim (faktycznie przesądzającym
o dalszym rozwoju wydarzeń), no i wreszcie o lawinie wypowiedzeń
wojny, która wkrótce ruszyła powalając dawny świat „La Belle Epoque”.
28 lipca
1914 r. Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii, 30 lipca Rosja
wypowiedziała wojnę Austro-Węgrom, 1 sierpnia Niemcy – Rosji, 3 sierpnia
Niemcy – Francji, 4 sierpnia Wielka Brytania – Niemcom, 12 sierpnia
Francja i Wielka Brytania – Austro-Węgrom, i ... zaczęło się.
Mniej
więcej aż do połowy książki, autor zaznajamia nas z przebiegiem działań
zbrojnych na wszystkich europejskich i pozaeuropejskich (w Azji i Afryce)
teatrach wojny. Nie ogranicza się do opisu operacji militarnych (choć czyni to
bardzo ciekawie). Obszernie przedstawia też ekonomikę wojenną państw walczących
– ich wysiłki, aby nastarczyć odpowiednie (czytaj: ogromne) ilości uzbrojenia i amunicji,
a także materiału ludzkiego (czytaj: mięsa armatniego) oraz wyżywienia dla
żołnierzy i wszelkiego niezbędnego im sprzętu kwatermistrzowskiego. Nie
zabrakło też opisu majstersztyku wywiadu niemieckiego, jakim było wyprowadzenie
Rosji z wojny za pomocą ściśle tajnej operacji pod kryptonimem „Lenin”. Tę
pierwszą część książki autor kończy na str. 334 (na ogólną jej objętość 628 stron, bez bibliografii, spisu treści,
etc.), wraz z końcem podrozdziału zatytułowanego „Koniec wojny. 11 listopada
1918 roku”.
Rozdziały
drugiej części książki można określić mianem „problemowych”. Prof. Andrzej
Chwalba przedstawia w nich sposoby prowadzenia wojny lądowej (pozycyjnej - okopowej,
manewrowej, gazowej, psychologicznej, tajnych służb), wojny na morzu (w tym
podwodnej) i wojny w powietrzu (samoloty, sterowce, balony). W kolejnych
rozdziałach pochyla się nad losami żołnierzy oraz sytuacją cierpiącej ludności
cywilnej. Ukazuje jej wielką tragedię, tylko pośrednio związaną z prowadzeniem
działań militarnych (ludobójcza rzeź Ormian, powszechny głód i epidemie, w tym
najtragiczniejsza grypy hiszpanki). Książkę kończy rozdziałami przedstawiającymi
bilans I wojny światowej oraz powstanie Europy już zupełnie innej niż ta niedawna
z pierwszej połowy 1914 r.
***
No
i na zakończenie kilka własnych spostrzeżeń oraz refleksji.
Jak nadmieniłem
na wstępie, obchodzimy właśnie 100. rocznicę zakończenia I wojny
światowej.
Wojnę 1914-1918,
czyli I wojnę światową, w okresie międzywojennym i nawet trochę
później (chyba aż do napaści Niemiec na ZSRR dn. 22.06.1941 r.) nazywano
Wielką Wojną. Historycy francuscy i angielscy
nieraz jeszcze i teraz zamiennie posługują się tym terminem.
Z naszej
polskiej perspektywy owa Wielka Wojna jawi się jako katalizator odzyskania
niepodległości. I chociaż narody składające się na powstałą II Rzeczpospolitą
(piszę „narody”, gdyż Polacy stanowili
tylko ok. 2/3 ludności odzyskanego państwa) poniosły w latach
1914-1918 wymierne straty, to jednak były one niskie w porównaniu z tym,
co je czekało dwadzieścia parę lat później.
W polskiej
świadomości (słusznie) I wojna światowa to już taki „historyczny przeżytek”,
cenny głównie z powodu powrotu Polski na polityczną mapę świata. Za
ważniejszą uważamy (również słusznie) wojnę 1919-1920 nowopowstałej Polski z również
niedawno powstałą Rosją bolszewicką (ZSRR
jeszcze wtedy formalnie nie istniał).
Ale już w historycznej
świadomości Brytyjczyków i Francuzów kwestia ta przedstawia się zgoła
odmiennie. Mimo że wygrali I wojnę światową, i mimo że nie miała ona
jeszcze totalnego i ludobójczego charakteru, to jednak brytyjskie i francuskie
straty „w okopach” I wojny światowej znacznie przewyższyły straty
(żołnierzy i ludności cywilnej łącznie) podczas II wojny światowej.
Wielka Brytania (z koloniami
i dominiami) podczas I wojny
światowej odnotowała stratę 1,2 mln
osób (żołnierze zabici na froncie, zmarli z ran i zaginieni).
Natomiast
w latach 1939-45 cała Brytyjska
Wspólnota Narodów utraciła 0,5 mln
osób, z tego 0,4 mln żołnierzy i 0,1 mln osób
cywilnych.
Francja podczas I wojny światowej odnotowała
stratę 1,4 mln osób (żołnierze
zabici na froncie, zmarli z ran i zaginieni).
Podczas
II wojny światowej było to ok. 0,6 mln osób, z czego 0,2 mln
żołnierzy i 0,4 mln osób cywilnych.
Nie dziwmy się
więc, gdy w najbliższych dniach będziemy obserwować w mediach
przeróżne brytyjskie i francuskie uroczystości rocznicowe. I wojna
światowa przyniosła bowiem tym państwom ponad dwukrotnie większy upust krwi niż
późniejsza II wojna światowa. Mimo że toczyła się głównie na
frontach, a bombardowania miast i egzekucje ludności cywilnej na
zachodzie Europy w latach 1914-1918 zdarzały się tylko sporadycznie.
No
i jeszcze na zakończenie porównanie strat współwinowajców I wojny
światowej, zarazem późniejszych głównych winowajców wybuchu II wojny
światowej.
Austro-Węgry i Niemcy podczas I wojny światowej odnotowały
stratę 3,2 mln osób (żołnierze
zabici na froncie, zmarli z ran i zaginieni).
Natomiast
podczas II wojny światowej Niemcy (III Rzesza i Niemcy
zagraniczni) utraciły ok. 7,2 mln
osób, w tym 4,1 mln żołnierzy i 3,1 mln ludności
cywilnej.
Źródła ww. danych
liczbowych:
„Wielka Wojna
1914-1918. Jak 100 lat temu w Europie zaczęła się rzeź”. „Pomocnik
Historyczny” tygodnika „Polityka”. Warszawa 2014.
Antoni Czubiński
„Historia drugiej wojny światowej 1939-1945”. Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.,
Poznań 2004.
PS
Refleksjom
nad rocznicą powrotu Polski na polityczną mapę Świata oddałem się 2 lata
temu (wówczas była to 98 rocznica). Napisałem tu wtedy o bardzo
interesującej książce Timothy’ego Snydera pt. „Rekonstrukcja narodów.
Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999”.
Także
dokładnie rok temu, pisząc o książce Aleksandra Sołżenicyna pt. „Sierpień
czternastego”, nawiązałem do „sprawy polskiej” podczas I wojny światowej.
Osoby
zainteresowane ww. lekturami pozwolę sobie odesłać do katalogu tej
czytelni (katalog alfabetyczny
wg autorów; zakładka na stronie głównej).