Władysław
Studnicki „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”
Wprowadzenie
i opracowanie redakcyjne: Jan Sadkiewicz.. Zakończenie: Piotr Zychowicz
Towarzystwo
Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2018
(Na podstawie wydania z 1939 r., z uwspółcześnieniem
pisowni i dodaniem przypisów)
Władysław
Studnicki-Gizbert (1867-1953) to swego czasu bardzo znany polityk i publicysta,
propagator oparcia polskich starań niepodległościowych o Niemcy, sam
siebie określający mianem germanofila. Członek Tymczasowej Rady Stanu w Królestwie
Polskim powołanym dn. 5 listopada 1916 r. na mocy proklamacji
cesarzy niemieckiego i austriackiego, do której to wydania osobiście się przyczynił.
Wielki polski patriota. Przez całe życie zwolennik ścisłego sojuszu
polsko-niemieckiego (niestety także w latach II wojny światowej, gdy
już stało się to nierealne). Krytycznie nastawiony względem mniejszości żydowskiej
w Polsce i światowej diaspory Żydów. Więcej informacji o Władysławie
Studnickim znajdą Państwo w obszernym i ciekawym wprowadzeniu
pt. „Kasandra polska” autorstwa Jana Sadkiewicza, oraz równie
interesującym tekście podsumowującym pt. „Jak Władysław Studnicki próbował
uratować Polskę przed klęską”, napisanym przez Piotra Zychowicza. Właśnie od ich
artykułów proponuję rozpocząć lekturę. Potem zaglądanie do encyklopedii okaże
się już zbędne.
Książkę,
o której dzisiaj piszę, dopiero teraz pozwala się przeczytać Polakom. W czerwcu
1939 r. jej cały nakład, dokonany własnym sumptem autora i dopiero co
wydrukowany, skonfiskowała polska policja. Profilaktycznie. We wcześniejszych publikacjach
oraz licznych wypowiedziach publicznych i prywatnych Władysław Studnicki
ostrzegał bowiem przed wchodzeniem Polski w koalicję antyniemiecką. W maju
1939 r. napisał „Memoriał w sprawie sytuacji politycznej”, którego
kilkadziesiąt egzemplarzy rozesłał do ministrów i najwyższych rangą
wojskowych (w tym do marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza). Apel ten został oficjalnie
zignorowany, a po cichu nakazano konfiskatę nakładu przygotowywanej książki
Studnickiego, w której powtarzał tezy i argumenty memoriału. Tylko przeszłość
polityczna i zasługi dla odzyskania niepodległości zapobiegły osadzeniu Studnickiego
w obozie w Berezie Kartuskiej (czego natomiast nie uniknął jego
zwolennik i w pewnym sensie uczeń, Stanisław Cat-Mackiewicz).
Trudno
dziś się czyta książki Grzegorza Górskiego, Roberta Michulca, śp. Pawła
Wieczorkiewicza, Piotra Zychowicza, traktujące o polskich przygotowaniach
do Września 1939. Autorzy nie pozostawiają na tych przygotowaniach suchej
nitki. Wskazują też na jak najbardziej realne aż do wiosny 1939 r.
rozwiązania alternatywne polskiej polityki zagranicznej, dzięki którym
uniknęlibyśmy hekatomby wojny, dwóch okupacji i ich następstw. Dlatego dziś
trudno się czyta takie publikacje, ponieważ nie sposób przecież wymazać z pamięci
niemieckich zbrodni i ludobójstwa.
Historia
Polski, Europy a nawet Świata mogłaby potoczyć się jednak odmiennie,
gdybyśmy w 1939 r. inaczej ustawili zwrotnice polskiej polityki
zagranicznej. Adolf Hitler był politycznym hazardzistą i oportunistą. Dostosowywał
swoje ryzykowne plany do zmieniających się uwarunkowań politycznych. Wściekł
się po otrzymaniu wiadomości o antyniemieckim porozumieniu
polsko-brytyjskim z marca-kwietnia 1939 r. Odpowiedział na to sierpniowym
układem Ribbentrop-Mołotow, który jeszcze na przełomie lat 1938/1939 nawet jemu
wydawał się nie do pomyślenia. W innych uwarunkowaniach politycznych niż
te, które zaistniały latem 1939 r., Hitler mógłby swoje zbrodnicze plany
realizować inaczej i gdzie indziej !!!
Te
trzy wykrzykniki (dla zaakcentowania wyrazów „gdzie indziej”) postawiłem gwoli
porównania polskiego „bilansu otwarcia” (ekonomicznego, terytorialnego,
demograficznego) z wieczora 31 sierpnia 1939 r. z takimż
„bilansem zamknięcia” o poranku 9 maja 1945 r. Niestety,
postępowanie zgodne z racją stanu wymaga nieraz politycznego egoizmu.
Anglicy mają to we krwi. Polacy – bynajmniej.
Mądry
Polak po szkodzie? Ależ skąd! Prawda o bezsensie polskiej dyplomacji w miesiącach
poprzedzających wybuch wojny nawet i dziś z trudem się przebija do
świadomości publicznej. Pozwolę sobie więc zacytować (z pamięci) Jana
Kochanowskiego: „Mądr Polak po szkodzie? A jeśli prawda i z tego
nas zbodzie, nową przypowieść Polak sobie kupi. Że i przed szkodą, i po
szkodzie, głupi.”.
Byli jednak
Polacy mądrzy i przed tą olbrzymią polską szkodą. Jej zaistnienie
zadziwiająco trafnie przewidział m.in. właśnie Władysław Studnicki. Przejdźmy zatem do pobieżnego, bardzo fragmentarycznego
zasygnalizowania treści jego książki - co powinno już nie tyle zachęcić, co
wręcz zmusić Państwa do sięgnięcia po nią.
W rozdziale I
(„Przedmiot sporu. Walka o podział
świata”) Studnicki akcentuje silne żądania niemieckie zwrotu licznych
kolonii utraconych po I wojnie światowej, a także rozczarowanie Włoch
z powodu nieuwzględnienia ich postulatów kolonialnych, pomimo
przynależności Włoch do obozu zwycięzców I wojny światowej. Wobec zdecydowanego
oporu Anglii i Francji przewiduje konflikt zbrojny. III Rzesza
Hitlera i Włochy Mussoliniego są bowiem zdeterminowane pozyskać tereny
ekspansji kolonialnej, dające im nowe miejsca osiedlenia oraz stanowiące tanie
źródła zaopatrzenia w potrzebne surowce. Czytając o koloniach proszę postarać się myśleć niewspółcześnie, raczej
kategoriami lat 30-tych ub. wieku. O posiadaniu kolonii marzyli wtedy
również dość powszechnie Polacy. Termin „kolonializm” nie miał wówczas
wydźwięku pejoratywnego. Na moment zapomnijmy o powojennych ruchach
wyzwoleńczych w Afryce i Azji (inspirowanych i finansowanych
głównie przez ZSRR i Chiny).
W rozdziale II
(„Żydzi a wojna”) autor usiłuje
dowieść, że nacją prącą do wojny z Niemcami są amerykańscy, angielscy
i francuscy Żydzi, pragnący się zemścić za prześladowanie ich rodaków w III
Rzeszy, usankcjonowane niemieckim antysemickim ustawodawstwem. Żydzi ci są
bogaci i wpływowi, a dzięki posiadaniu banków i dysponowaniu
środkami masowego przekazu mogą, wg Studnickiego, sterować rządami oraz opinią
publiczną.
W rozdziale III
(„A jednak szkoda Francji”)
czytamy o coraz to słabnącej Francji, jej zapaści demograficznej, o jej
wybitnie defensywnej strategii wojny z Niemcami (linia Maginota), a także
o marzeniu o antyniemieckim sojuszu z ZSRR. Autor podkreśla też
słabość przemysłu francuskiego w porównaniu z niemieckim, oraz
pacyfistyczne nastawienie większości opinii publicznej niemającej ochoty
wojować o daleki Gdańsk.
Rozdział IV
(„Gra Wielkiej Brytanii”) przedstawia
faktyczne interesy Wielkiej Brytanii i dostosowaną do nich politykę
brytyjską, w tym wobec Polski na przestrzeni lat (poczynając od czasów
przedrozbiorowych). Anglicy zdają się widzieć Polskę tylko w granicach
Królestwa Kongresowego i Galicji zachodniej. Tereny na wschód od Bugu
i Sanu uznawali za rosyjskie (linia Curzona). Do roku 1939 raczej ze
zrozumieniem podchodzili też do niemieckich pretensji terytorialnych wobec
Polski, przez Hitlera ograniczonych do odzyskania Gdańska i realizacji
eksterytorialnego połączenia komunikacyjnego Rzeszy z Prusami Wschodnimi.
To
skąd się w takim razie wzięła angielska deklaracja ws. gwarancji dla
Polski – przez nasz rząd przyjęta i po tygodniu oficjalnie odwzajemniona ?
Oddajmy
tu głos Władysławowi
Studnickiemu, cyt. str. 121-124:
„Ten rzekomy nowy
zwrot w polityce Wielkiej Brytanii, będący pozornym zaprzeczeniem całej
jej polityki względem Polski, jest wywołany pragnieniem ściągnięcia na Polskę
sił militarnych Niemiec na początku wojny, gdy Anglia jeszcze nie będzie miała
wojska. Anglia uchwaliła zaciąg przymusowy ledwie 27 kwietnia 1939 roku.
Wyćwiczenie żołnierzy wymaga minimum 6 miesięcy. (…) Ponieważ obecnie
zarysowuje się na horyzoncie wojna państw Osi z Wielką Brytanią –
deklaracja ta może wciągnąć Polskę do wojny, gdyż Polska będzie uważana za sprzymierzeńca
Wielkiej Brytanii. (…) Może to mieć dla Polski opłakane konsekwencje. Przy
wojnie na dwa fronty usiłuje się zlikwidować słabszego przeciwnika, a tym
słabszym jest Polska i wojna światowa może się rozpocząć wojną
polsko-niemiecką. O ile dojdzie do skutku przymierze polsko-angielskie, to
w razie wojny państw Osi z państwami zachodnimi Polska zostanie
napadnięta przez Niemcy, które na zachodzie wobec walki pozycyjnej (linie
Maginota i Siegfrieda) nie potrzebują rzucać gros swych sił na granicę
francuską i rzucą je na Polskę, gdzie możliwa jest tylko wojna ruchoma,
dążąca do szybkiego rozstrzygnięcia. (…) Anglii nie możemy być nigdy pewni. (…)
Największe jednak niebezpieczeństwo ze strony Anglii polega na tym, że pragnie
udziału Rosji sowieckiej w koalicji. Czym jednak za ten udział może Rosji
zapłacić? Tylko ziemiami polskimi, tylko naszym wschodem, tj. województwami
leżącymi za Bugiem i Sanem.”.
W zasadzie
tym cytatem mógłbym zakończyć omawianie książki Władysława Studnickiego,
napisanej (podkreślmy) w czerwcu roku 1939. Dla jej autora już
wtedy wszystko było jasne.
W rozdziale V
(„Konsekwencje pomocy Rosji sowieckiej”)
autor ukazuje agresywny i imperialny charakter polityki radzieckiej,
podparty uwarunkowaniami ideologicznymi. Podaje niedawny przykład dywersji
radzieckiej na przygranicznych terenach polskich. Opisuje umizgi Francji i Anglii
wobec ZSRR, powtarzając, iż ceną za przymierze tych państw z ZSRR byłyby
wschodnie tereny Rzeczypospolitej oraz państwa bałtyckie. No i znów nie
sposób odmówić Studnickiemu niesamowitej wprost dalekowzroczności.
Cyt., str. 138: „Za wierną służbę Francji, za dzisiejsze stanowisko wobec
Sowietów, może generał Sikorski uzyskać naczelne dowództwo w Polsce
podczas ewentualnej wojny. Co zaś do różnych ugrupowań politycznych w Polsce,
to daje się zauważyć, że zapatrzeni w niebezpieczeństwo od zachodu, stają
się niemal ślepi na niebezpieczeństwo ze wschodu.”.
Rozdział VI
(„Geniusz Włoch”) zawiera wiele ciepłych
słów pod adresem Włoch i Włochów, ukazuje ich zamierzenia polityczne oraz siłę
armii włoskiej, która w razie wybuchu wojny na pewno wesprze Niemcy. W rozdziale
tym autora jednak na chwilę opuścił dar jasnowidzenia, gdy (na str. 150)
napisał i podkreślił, że w razie wojny udział Hiszpanii po stronie
państw Osi jest pewny.
Tytuł
rozdziału VII („Znaczenie
gospodarcze i siła Niemiec”) mówi już sam za siebie. Autor przedstawia
obraz gospodarki niemieckiej oraz przekonuje o konieczności współpracy ekonomicznej
Polski i Niemiec, obustronnie korzystnej. Podkreśla potencjał gospodarczy
oraz siłę militarną III Rzeszy po przyłączeniu do niej Austrii, czeskich
Sudetów, a następnie reszty Czech. Krytykuje powszechne w polskiej
publicystyce lekceważenie Niemiec i ich siły, pisząc (na str. 175),
iż może się to na nas zemścić, zwiększając prawdopodobieństwo wojny.
W ostatnim
rozdziale VIII („Neutralność czy
udział Polski w wojnie”) Władysław Studnicki omawia całokształt
stosunków polsko-niemieckich poczynając od 1916 r. (proklamacji powstania
Królestwa Polskiego), neguje agresywne zamiary III Rzeszy wobec Polski,
gdy nasz kraj nie był jeszcze związany sojuszem z Wielką Brytanią. Sojusz
ten faktycznie zaistniał dopiero dn. 6 kwietnia 1939 r., gdy Polska
przekształciła gwarancje angielskie w gwarancje wzajemne. Opowiada się za ustępstwami
wobec Niemiec w kwestii Gdańska i połączenia komunikacyjnego Rzeszy z jej
wschodniopruską prowincją. Rozruchy antyniemieckie w Polsce przypisuje inspiracji
komunistycznej (radzieckiej), żydowskiej i … angielskiej.
Ostatecznie
Władysław Studnicki opowiada się za neutralnością Polski w nieuchronnie
zbliżającej się wojnie. Pragnie i domaga się pilnego porozumienia z Niemcami
na bazie niezwłocznego przekazania im gwarancji naszej neutralności w razie
wybuchu wojny na zachodzie Europy. Ma to oddalić niebezpieczeństwo wojny
polsko-niemieckiej. Korzyścią dla Niemiec będzie wtedy niedopuszczenie do
udziału Związku Radzieckiego w działaniach militarnych, nawet gdyby doszło
do zawarcia przezeń sojuszu z Anglią i Francją (Polska nie
przepuściłaby wtedy wojsk ZSRR przez swoje terytorium). Zważywszy czas pisania
tych słów (mamy już czerwiec 1939 r.!) Studnicki postuluje pilne zwrócenie
się polskich władz do przyjaznych Polsce rządów Włoch, Japonii, Węgier i Rumunii
o pośrednictwo dyplomatyczne.
W posłowiu
do książki, zatytułowanym „Jak Władysław
Studnicki próbował uratować Polskę przed klęską” Piotr Zychowicz ciekawie
i szczegółowo opisuje rozpaczliwe starania Studnickiego, podejmowane w 1939 r.
i adresowane do ekipy rządzącej Polską w celu jej przekonania o konieczności
zejścia z antyniemieckiego kursu wytyczonego naszemu krajowi przez Anglię.
Następnie, wobec bezskuteczności tych starań, Piotr Zychowicz gorzko potwierdza
stuprocentową trafność przewidywań Studnickiego odnośnie rozwoju dalszych
wydarzeń (przeze mnie tu tylko bardzo fragmentarycznie zacytowanych i oznaczonych
czerwonym kolorem).