Nie uruchamiajmy wehikułu
czasu i pozostawmy go jeszcze w epoce opisywanej tuż poprzednio.
Mateusz Staroń
„Polacy u boku Lenina. Zdrajcy”
Wydawca Bellona
Sp. z o.o., Warszawa 2018
Przekornie
zauważę, iż treść książki zdaje się częściowo potwierdzać tezę współczesnych rosyjskich
nacjonalistów, jakoby rewolucję październikową zrobili (i utrwalili) w matuszce Rosji „obcoplemieńcy”, w tym
głównie Żydzi, Polacy i Łotysze, za pieniądze niemieckie.
Autor
kreśli sylwetki Polaków (komunistów, choć nie tylko) znajdujących się i działających
w Rosji w latach 1917-1921, na tle najważniejszych ówczesnych wydarzeń:
rewolucji lutowej, rewolucji październikowej, wojny domowej i wojny
polsko-bolszewickiej.
Udział
komunistów - Polaków w tych wydarzeniach był naprawdę widoczny. Czytelnik
słabo obeznany z historią potrafi wymienić pewnie tylko ze dwa ich
nazwiska: krwawego Feliksa Dzierżyńskiego (twórcy i pierwszego szefa
radzieckiej policji politycznej) oraz Juliana Marchlewskiego (szefa Polrewkomu
- niedoszłego rządu Polski radzieckiej). Tymczasem owych tytułowych zdrajców,
wysoko ulokowanych w radzieckiej administracji, wojsku i aparacie
bezpieczeństwa, było dużo, dużo więcej.
Zanim
w 1920 r. doszło do eskalacji wojny polsko-bolszewickiej, polscy
komuniści:
-
wzięli
aktywny udział w organizacji sekretnego przetransportowania Lenina do
Rosji, niektórzy też razem z nim podróżowali w sławnym „zaplombowanym
wagonie”,
-
uczestniczyli,
jak byśmy dziś powiedzieli, w praniu brudnych pieniędzy, tj. pieniędzy
niemieckich przeznaczonych na wyprowadzenie Rosji z wojny, a konkretnie
na przygotowanie, przeprowadzenie i utrwalenie
zamachu bolszewickiego, który przeszedł do historii pod nazwą Wielkiej
Socjalistycznej Rewolucji Październikowej,
-
wzięli
udział w wymienionej rewolucji, w tym w zdobywaniu władzy przez
bolszewików w Piotrogrodzie i Moskwie,
-
zorganizowali
własną formację zbrojną, Zachodnią Dywizję Strzelców, której oddziały
skutecznie wspierały bolszewików na frontach wojny domowej, za to już mniej
skutecznie na froncie polskim w 1919 r.,
-
utworzyli
w Rosji i w samej partii bolszewickiej polskie ośrodki (legalne jednostki
organizacyjne),
-
powołali
do życia Komunistyczną Partię Robotniczą Polski, czyniąc z niej bolszewicki
ośrodek agitacji, wywiadu i dywersji,
-
m.in.
to oni byli inspiratorami marszu Armii Czerwonej na zachód, przekonawszy Lenina
o celowości i możliwości utworzenia Polskiej Socjalistycznej
Republiki Rad,
-
faktycznie
zdominowali władze komunistycznej Litewsko-Białoruskiej Republiki Rad
(„Litbieł”), tego króciutko istniejącego w 1919 r. „komunistycznego
Wielkiego Księstwa Litewskiego”,
-
w pierwszych
miesiącach wojny polsko-bolszewickiej (aż do połowy 1919 r.) ich oddziały
szły w szpicy wojsk radzieckich, co nadawało niektórym bitwom charakter
walk bratobójczych,
-
prowadzili
w imieniu Lenina ściśle tajne negocjacje z przedstawicielami
Piłsudskiego, co zaowocowało kilkumiesięcznym nieformalnym rozejmem i umożliwiło
bolszewikom rozprawienie się z armią Denikina.
A następnie,
już w 1920 r. usiłowali przejąć władzę w Polsce, co im się
zresztą na bardzo krótko i na niewielkim obszarze udało. Powołali również
Polską Armię Czerwoną, której polityczny żywot był jeszcze krótszy niż Polrewkomu.
Tyle,
rzekłbym, przedmiotowo.
A podmiotowo?
Tu właśnie dostrzegam główne (choć nie jedyne) walory książki. Autor
przedstawia konkretne osoby - kreatorów tego, co wymieniłem powyżej. Kreśli ich
życiorysy, wskazuje pochodzenie społeczne, wykształcenie (często wyższe),
zaangażowanie polityczne przed 1917 rokiem. Zastanawia się, co pchnęło
tych w większości inteligentnych i osobiście uczciwych ludzi w ramiona
bolszewików, co uczyniło ich przybocznymi Lenina. Słusznie sugeruje, że było to
zafascynowanie ideą komunizmu, jeszcze wtedy nie sprawdzonego „w praktyce”.
Od
siebie dodam, że tytułowymi zdrajcami na pewno byli. Zdrajcami sprawy naszej narodowej
niepodległości, ale czy również zdrajcami odrodzonej Polski jako państwa ?
Wszak większość postaci wymienionych w książce rozpoczęła aktywną
działalność polityczną na długo przed dniem 11 listopada 1918 r., nierzadko
jeszcze na przełomie stuleci. Byli zdecydowanymi wrogami nowej polskiej
państwowości (co do tego nie ma żadnych wątpliwości), ale nie jej zdrajcami. Wróg,
nawet śmiertelny, nie musi przecież być jednocześnie zdrajcą. To bardzo ważne
rozróżnienie z formalnego punktu widzenia. Oni bowiem nie poczuwali
się do wierności wobec II Rzeczypospolitej i Naczelnika Państwa. Z taką
Polską nie brali ślubu i w ogóle nie starali się o jej rękę. Od zarania
mieli inną ukochaną – Polskę radziecką, komunistyczną.
I chyba
m.in. z tego założenia wyszły polskie władze w latach dwudziestych zawieszając
postępowanie karne wobec Juliana Marchlewskiego oraz pozwalając mu swobodnie przejeżdżać
koleją przez Polskę na trasie Moskwa - Berlin, a nawet robić
w podróży sentymentalne przerwy na zwiedzanie Warszawy.
Zdecydowaną
większość postaci wymienionych i opisanych w książce spotkał tragiczny
los – zginęli od kul bolszewickich współtowarzyszy w ramach
stalinowskiego terroru drugiej połowy lat trzydziestych. Uniknęli tego jedynie
ci, którym (z racji wieku lub złego zdrowia) „udało się” umrzeć śmiercią
naturalną wcześniej. A także ci bardzo nieliczni „szczęśliwcy”, którzy w tym
czasie pozostawali na państwowym wikcie w polskich więzieniach.
Większość
zaś wylądowała na śmietniku.
Na
śmietniku historii – zostali bowiem wyklęci w Rzeczypospolitej, a opluci,
zaszczuci i seryjnie zgładzeni w ich ukochanym ZSRR. Nikt za nimi,
poza członkami najbliższej rodziny (również ciężko represjonowanymi), nie
zapłakał. Autor tylko nie nadmienił, że niektórzy z nich doczekali się w 1956 r.
w ZSRR i PRL pośmiertnej rehabilitacji i aż do 1989 r.
(niektórzy dłużej) byli patronami polskich ulic, szkół i statków.
Jak
również na śmietniku rozumianym bardzo dosłownie i po radziecku –
ich ciała wrzucano do nieoznaczonych dołów gnilnych, w których zakopywano
ofiary masowych egzekucji. Na terenach tych następnie sadzono roślinność (podobnie
i dziś tak się postępuje podczas utylizacji nieczynnych wysypisk śmieci).
Ich
tragicznemu końcowi autor poświęcił jedynie kilka stron epilogu książki. Dużo
więcej na ten temat pisze Nikołaj Iwanow w opracowaniu wymienionym
poniżej.
Reasumując,
gorąco Państwu polecam lekturę książki p. Mateusza Staronia, będącej
niezwykle ciekawym, obszernym esejem historycznym. W zamieszczonej na
końcu bibliografii autor wymienia wykorzystane publikacje, w tym już
omówione przeze mnie na blogu:
-
O Polską
Republikę Rad. Działalność polskich komunistów w Rosji Radzieckiej
1918-1922
Konrada Zielińskiego,
-
Zapomniane
ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina. „Operacja Polska” 1937-1938 Nikołaja Iwanowa,
-
Julian
Marchlewski – bohater czy zdrajca Dawida Jakubowskiego,
-
Dzierżyński
„czerwony kat” Bogdana Jaxy-Ronikiera.
Osoby
nimi zainteresowane proszone są o zerknięcie do katalogu tej czytelni
książek historycznych. Przy okazji proponuję też odnaleźć tam autobiograficzne Moje wspomnienia Wacława Solskiego – polskiego
świadka epoki, aktywnego uczestnika wydarzeń, członka delegacji radzieckiej
w rokowaniach pokojowych w Rydze w 1921 r. Postaci
Dzierżyńskiego poświęcona jest również książka Sylwii Frołow pt. Dzierżyński. Miłość i rewolucja. Biografia
intymna, takoż do odszukania w ww. katalogu.
PS
Konieczna
errata: na str. 39 w wierszu 2 od góry proszę rok 1918 poprawić na rok 1917 (chodzi o nieudany bunt
gen. Korniłowa przeciwko rządowi tymczasowemu Kiereńskiego).