Dość, przynajmniej
na razie, wspominania tego okrutnego XX wieku ! Cofnijmy się aż do
czasów starożytnych i wczesnośredniowiecznych, ale na ziemiach
polskich pozostając.
Janusz Bieszk
„Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna”
Wydawnictwo
BELLONA, Warszawa 2015
Drugie
zdanie tytułu tej książki tłumaczy wszystko. Absolutnie nie powinniśmy mieć
cywilizacyjnego kompleksu niższości względem starożytnych Grecji i Rzymu,
o Anglosasach z zachodniej Europy już nie wspominając. Polska, a konkretnie
Lechia, Lechistan, istniała od zawsze. Jej pierwszym władcą był król Sarmata,
panujący na przełomie XIX i XVIII wieku przed naszą erą. Po nim
państwem rządził jego syn, król Kodan, założyciel miasta portowego Kodan,
Codanum (obecnie: Gdańsk), co nastąpiło ok. 1750 r. p.n.e. Nazwa państwa „Lechia” wzięła się jednak od
kolejnego panującego (w latach 1729-1679 p.n.e.) króla Lecha I Wielkiego,
wnuka króla Sarmaty. Na starożytnym Wschodzie nazywano je Lechistanem. Tak oto
powstał naród Lechitów czyli Lachów, czyli nas - Polaków.
Dalej
autor wymienia kolejnych przedchrześcijańskich królów Lechii, aż do czasów
znanych nam już ze szkolnych podręczników historii. Wskazuje też miasta
starożytnej Lechii, podając przybliżone daty ich założenia (przykładowo:
Carodonum czyli Kraków - ok. 1550 r. p.n.e., Szczyt czyli
Szczecin - ok. 1450 r. p.n.e.). Wszystko to dokumentuje
średniowiecznymi kronikami polskimi i (przede wszystkim) zagranicznymi. Także
starymi mapami. W zależności od starych kronik, owych królów Lechii można
doliczyć się od kilkunastu do kilkudziesięciu.
Autor
umiejscawia władców Lechii w konkretnych czasach starożytnej i wczesnośredniowiecznej
historii powszechnej, opisuje ich politykę wewnętrzną i zagraniczną, w tym
sojusze i wojny z innymi ówczesnymi potęgami, Rzymu i Bizancjum nie
wyłączając.
Upadek
imperium Lechitów zapoczątkował król Popiel II Zbrodniczy (panujący w latach
830-840), podczas uroczystej uczty trując winem zaproszonych dwudziestu
członków swojej rodziny – książąt rządzących dzielnicami państwa. Potem sam
padł ofiarą buntu poddanych, rozwścieczonych z powodu jego postępku. I nastąpiło
dwuletnie bezkrólewie – aż do króla Piasta.
Protoplastą
dynastii Piastów nie był jednak żaden kmieć Piast kołodziej, lecz rycerz –
szlachcic Koszyszko herbu Kroy, (cyt. str. 193): „(…) urzędnik i zarządca
dworu królewskiego, nazywany piastunem czyli majordomem ! Stąd przez jego
potocznie określaną funkcję, wykonywaną na dworze, później zniekształconą,
nazywano go Piastem, co nie miało nic wspólnego z zawodem kołodzieja, tak
infantylnie lansowanym w literaturze przedmiotu. (…) Król Koszyszko –
panował w latach 842-862.”.
Chrzest
Polski nie nastąpił, jak nas uczono w szkole, dopiero w 966 r.,
lecz – po raz pierwszy – już w 845 r. (w obrządku łacińskim),
oraz – po raz drugi – w 874 r. (w obrządku wschodnim).
Mieszko I nie był bynajmniej twórcą państwa polskiego. On tylko,
w pewnym sensie, kontynuował proces jego reaktywacji, przy czym do
przywrócenia dawnej świetności już niestety nie doszło.
Dlaczego
nasza historiografia to wszystko przemilcza bądź bagatelizuje, nie dając wiary?
Autor wskazuje tu na inspirację Kościoła (w czasach kontrreformacji),
pragnącego wymazać z historii Polski wszystko to, co niechrześcijańskie i nierzymskokatolickie.
Dochodziło wówczas do urzędowego niszczenia starych ksiąg. W 1615 r.
król Zygmunt III Waza, bardzo powolny jezuitom, rozkazał skonfiskować
i spalić wszystkie znajdujące się w kraju kroniki Jana Długosza („Roczniki,
czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego”). Niszczono wtedy też inne, jak
byśmy dziś rzekli, białe kruki. Wobec ówczesnej mizerii rynku wydawniczego i czytelnictwa
w ogóle, doprowadziło to do wymazania w świadomości Polaków
(Lechitów, Lachów) ich historii i napisania jej od nowa.
Polecam
Państwu tę niezwykle sympatyczną lekturę. I proszę się teraz nie uśmiechać
ironicznie. Pragnę bowiem też zwrócić uwagę na dość obszerną (jak na unikalną tematykę
książki) bibliografię podaną na str. 281-287. Autor dokumentuje swoje śmiałe
stwierdzenia poważnymi publikacjami historycznymi, także tymi w Polsce
niewznawianymi i zapomnianymi, bądź w ogóle w naszym kraju nieznanymi.
Ale za granicą uznawanymi i traktowanymi poważnie. Dostęp do
niektórych z nich wskazuje w Internecie. Do tych ostatnich należy też
kilkanaście filmów YouTube.
I już na
zakończenie: proponuję poprawienie rażącego błędu ortograficznego, który wkradł
się do wiersza 11 (od dołu) na str. 116. Wyraz „wataha” pisze się
przez „h”, a nie przez „ch”.
PS
Ważna
informacja. Pan Janusz Bieszk napisał również (m.in.) kolejny tom dziejów
Polski – esej historyczny pt. „Chrześcijańscy królowie Lechii. Polska
średniowieczna” (Wydawnictwo BELLONA, Warszawa 2018). Książka ta,
podarowana mi przez szefa, leży i czeka (w domowej bibliotece,
na przeczytanie). Postaram się kiedyś i o niej tu napisać.