Stephen G. Fritz
„Ostkrieg. Front wschodni: wojna na wyniszczenie”
Wydawnictwo
Napoleon V, Oświęcim 2015
Mam
przyjemność zaproponować dziś Państwu najlepsze (w mojej ocenie)
opracowanie popularnonaukowe dotyczące wojny niemiecko-radzieckiej 1941-1945.
Autor, amerykański historyk, wyczerpująco i przystępnie (proszę przymknąć oko na rzadkie i drobne
niedostatki polskiego tłumaczenia) scharakteryzował ten najważniejszy teatr
II wojny światowej, czyniąc to w kilku aspektach.
Najważniejsze
są oczywiście działania wojenne, opisane dość plastycznie i udokumentowane
mapkami na końcu książki. Radzę do nich zaglądać już podczas lektury, zwłaszcza
gdy mało znamy geografię b. ZSRR i trochę się pogubimy w ruchach
armii, korpusów i dywizji. Czytając o przebiegu wojny od połowy 1944 r.
będzie nam oczywiście łatwiej - wtedy Ostkrieg przeniosła się już też na tereny
dzisiejszej Polski.
Chyba
niewiele przesadzę, gdy napiszę, iż autor zabawił się w psychoanalityka
osoby Adolfa Hitlera. Postarał się dokładnie wytłumaczyć motywacje, którymi się
tamten kierował, gdy podejmował decyzje polityczne oraz wojskowe (strategiczne
i taktyczne). Hitler, mimo swojego wybuchowego temperamentu (nieraz tylko
na pokaz) był w istocie chłodnym analitykiem, tyle że w swoich
analizach uwzględniał … ryzyko na granicy hazardu. Jego najważniejsze
decyzje bywały też wypadkową ostatnich wydarzeń politycznych. Anglia i Francja
nie chciały poprzeć jego antykominternowskiej polityki, a wręcz przeciwnie
– po likwidacji Czechosłowacji przez Hitlera zaplanowały antyniemiecki sojusz
z ZSRR. Polska też mu stanowczo odmówiła, politycznie i militarnie wiążąc
się z państwami zachodnimi. W tej sytuacji Hitler, niemalże
z dnia na dzień, zrewidował swoją dotychczasową politykę zagraniczną, dokonując
w niej zwrotu o 180 stopni i w sierpniu 1939 r.
sprzymierzając się z ZSRR.
Szczęście
hazardzisty sprzyjało mu prawie do końca 1941 r. Jego interwencja w grudniu
1941 r. w znacznej mierze zapobiegła militarnej katastrofie
Wehrmachtu po porażce pod Moskwą. Później Hitler już jednak popełniał błędy
wojenne nie do naprawienia, a jego zamiary polityczne coraz bardziej
traciły na realności. W przełomowym grudniu 1941 r. Hitler
wypowiedział też wojnę Stanom Zjednoczonym, czym (jak słusznie zauważa
prof. Andrzej Paczkowski) już nawet formalnie podpisał na siebie wyrok
śmierci.
Tymczasem
u Stalina w latach wojny ów proces „racjonalizacji” decyzji
politycznych i militarnych przebiegał stopniowo akurat w odwrotnym, tj. prawidłowym
kierunku. „Prawidłowym” oczywiście z punktu widzenia interesów ZSRR.
Bardzo
ważna okazała się logistyka. Bez odpowiedniego uzbrojenia, sprzętu
transportowego, materiałów pędnych, dostaw amunicji i żywności,
prowadzenie kilkuletniej wojny byłoby niemożliwe. Autor i w tym
aspekcie przedstawia wysiłki wojenne obu stron, ich ekonomikę wojenną. A to
niezwykle ważny aspekt – przeczytamy więc o tysiącach czołgów, samolotów i armat,
wyprodukowanych, zniszczonych i zużytych w walkach, a potem znów
wyprodukowanych. Nie tylko o ich liczbach, ale też, jak się to w III Rzeszy
i ZSRR odbywało, jakie problemy napotykało, i jak je rozwiązywano.
Najważniejszy
był jednak oczywiście czynnik ludzki. W skali makro szalę wojny przeważyły
nieprzebrane zasoby żołnierskie ZSRR, choć dysponowano nimi bardzo rozrzutnie. Natomiast
Wehrmacht z czasem zaczął otrzymywać uzupełnienia niewystarczająco liczne
i coraz gorsze jakościowo. W końcu doszło do mobilizacji tzw. Volksturmu,
czyli panów, jak byśmy dziś powiedzieli, w wieku „18-” oraz „60+”. Niemieckie straty żołnierskie podczas
II wojny światowej wyniosły łącznie 5,3 mln (licząc tylko
w zabitych !!!), z czego na front wschodni przypadło 3,6 mln,
tj. 68%. Armia Czerwona straciła w tym czasie nie mniej niż 11,5 mln
zabitych żołnierzy. Powyższe dane
zaczerpnąłem z omawianej tu książki (str. 443 i 444).
Wschodni
teatr wojny nie był jedynym. Autor przedstawia też działania na innych frontach
II wojny światowej, które miały wprawdzie tylko pośredni, ale jednak bardzo
znaczący wpływ na przebieg zmagań niemiecko-radzieckich. Wygrana bitwa o Atlantyk
umożliwiła udzielanie pomocy logistycznej ZSRR przez USA drogą morską.
Lądowanie sił sprzymierzonych w Afryce (1942), we Włoszech (1943) i we Francji
(1944) nie pozwoliło Niemcom na skierowanie na front wschodni dodatkowych
dywizji. A faktyczny front powietrzny nad Niemcami nie tylko niszczył
przemysł i miasta niemieckie (znacznie osłabiając potencjał wojenny III Rzeszy),
ale też uniemożliwiał wysłanie do walki z lotnictwem ZSRR odpowiedniej
liczby samolotów myśliwskich Luftwaffe.
No
i na zakończenie o zbrodniczym aspekcie wojny Hitlera. Autor bardzo
szczegółowo przedstawia przygotowanie, przebieg i rozmiary Holokaustu,
wskazując też na bezdyskusyjną tu rolę Hitlera jako naczelnego architekta owego
zbrodniczego przedsięwzięcia.
Poza
tym obszernie pisze o generalnie zbrodniczym charakterze wojny na froncie
wschodnim, zaplanowanym przez Hitlera jeszcze przed jej rozpoczęciem. Wojny z założenia
totalnej, ukierunkowanej też na ludność cywilną, przewidzianą w znacznej
części do zagłady w ramach przyszłej realizacji tzw. Generalplan Ost.
I żołnierze Wehrmachtu, a nie tylko esesmani, właśnie taką wojnę
„na wyniszczenie” podjęli. Paradoksalnie, w ostatnich miesiącach zmagań
wojennych umocniło to nawet ich żołnierskie morale, gdyż Niemcy, wiedząc o własnych
zbrodniach, słusznie spodziewali się radzieckiego odwetu, bronili się więc niezwykle
zajadle. W końcu jednak nie uniknęli (ani oni, ani ich rodziny, zwłaszcza
kobiety) okrutnej zemsty czerwonoarmistów, co również autor opisuje.
Reasumując,
tę książkę gorąco polecam. Miłośnicy historii otrzymają dzięki niej kompleksowy
(polityczny, militarny, ekonomiczny, demograficzny) obraz wojny na froncie
wschodnim II wojny światowej, z uwzględnieniem także innych
ważnych wydarzeń zachodzących w tym czasie.
Na
zakończenie często coś marudzę.
Uważam,
że autor zbyt po macoszemu potraktował sojuszników Niemiec na froncie wschodnim,
tj. głównie Finów, Rumunów i Węgrów. A przecież zginęło ich tam
odpowiednio (straty tylko żołnierskie,
wg danych prof. Antoniego Czubińskiego) 82 tys., 300 tys. i 200
tys. Prof. Stephen G. Fritz mógł zatem nieco więcej napisać o udziale
tych państw w wojnie. To w końcu też była i ich Ostkrieg.
PS 1
W dzisiejszym
tekście przytoczyłem dane liczbowe dotyczące poległych żołnierzy niemieckich,
radzieckich, fińskich, rumuńskich i węgierskich. Dla pełniejszego
zobrazowania sytuacji powinienem więc jeszcze dodać, iż na frontach II wojny światowej padło też m.in.: 1,3 mln żołnierzy japońskich, 410 tys.
żołnierzy jugosłowiańskich, 373 tys. żołnierzy brytyjskich, 320 tys. żołnierzy polskich, 292,1 tys.
żołnierzy amerykańskich, 242 tys. żołnierzy włoskich, 213 tys.
żołnierzy francuskich (za: Antoni
Czubiński, „Historia drugiej wojny światowej 1939-1945”, Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.,
Poznań 2004; tabela 21 na str. 279).
Łączne
straty sił zbrojnych państw Osi prof. Czubiński określił na 6,3 mln
żołnierzy (w tym 4,1 mln żołnierzy
niemieckich), a Aliantów na 18,8 mln żołnierzy (w tym 17 mln żołnierzy radzieckich), co
jednak odbiega od szacunków podawanych przez prof. Fritza.
Natomiast
ogólne straty ludnościowe (żołnierze
i cywile) w latach II wojny światowej wyniosły, wg prof. Czubińskiego,
po stronie alianckiej 47,6 mln osób (w tym ZSRR 27 mln osób, Chiny 10 mln osób, Polska 5,8 mln osób), a po stronie państw Osi 11,2 mln
osób (w tym Niemcy 7,2 mln osób,
Japonia 2,5 mln osób).
PS 2
No
i na zakończenie stary (z czasów PRL) dowcip adekwatny do
przedstawionej tematyki. Też Ostkrieg, tyle że na tajnym froncie.
Gestapo
w końcu rozszyfrowało i złapało dwóch superszpiegów: Hansa Klossa (Stawka większa niż życie) i Maxa
Stirlitza (Siedemnaście mgnień wiosny).
Poddano ich okrutnemu, gestapowskiemu przesłuchaniu.
Kloss
załamał się już podczas drugiego dnia śledztwa. Przyznał się do wszystkiego,
wyjawił wszelkie tajemnice, podał znane mu nazwiska, adresy, kontakty, szyfry, itp.
Natomiast
Stirlitz trzyma się twardo. Jak dotąd, nikogo ani niczego nie zdradził, pomimo iście
bestialskiego traktowania w katowni Gestapo. Odprowadzony do celi po
kolejnym przesłuchaniu, zmaltretowany padł na podłogę i szepcze do samego
siebie:
-
Cholera, zapomniałem ! Naprawdę zapomniałem ! Nie mogę sobie
przypomnieć ! A przecież, jak sobie nic nie przypomnę, to mnie tu
wkrótce zatłuką !!!