Wszystkim Moim Czytelniczkom i Czytelnikom składam
najserdeczniejsze życzenia z okazji nadchodzących Świąt Wielkiejnocy.
W tym
okołoświątecznym okresie, sprzyjającym refleksjom nad przemijaniem, proponuję Państwu
zadumę nad najnowszą historią Polski.
W kwietniu
natomiast zapowiadam koniec dekowania się na tyłach. Stephen G. Fritz poprowadzi
nas dwa razy z Wehrmachtem na Ostfront (to gwoli zapowiedzi).
Jerzy Eisler
„Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR”
Wydawca:
Czerwone i Czarne Sp. z o.o. S.K.A., Warszawa 2014
Ta
książka o „Wspaniałych” jest naprawdę wspaniała dla osoby pragnącej sobie
przybliżyć (poznać lub przypomnieć) dzieje Polski Ludowej. Bez lewicowego
retuszu ani prawicowego krzywego zwierciadła. Tak jak było naprawdę. To także
opis historii Polski lat 1944–1989, dokonany przez pryzmat biografii partyjno-zawodowych
i osobistych:
1)
Bolesława
Bieruta,
2)
Edwarda
Ochaba,
3)
Władysława
Gomułki,
4)
Edwarda
Gierka,
5)
Stanisława
Kani,
6)
Wojciecha
Jaruzelskiego,
7)
Mieczysława
Rakowskiego.
Tytułem
książki autor ironicznie nawiązuje do znanego w latach 60. ub. wieku
westernu.
„Wspaniali”
nr nr 1, 3, 4 i 6 stworzyli pewne mini-epoki w naszej
najnowszej historii, wręcz kojarzone z ich nazwiskami. Epoki bardzo
różniące się polityką wewnętrzną i gospodarczą, jak też różnym zakresem
podległości wobec Wielkiego Brata - od postawy pomiatanego lokaja (Bierut) do tolerowanego,
choć tylko do czasu, junior-partnera (Gomułka). „Wspaniali” nr nr 2, 5 i 7,
choć na partyjnym najwyższym stołku usiedzieli krótko, to piastowali także inne
ważne, partyjno-państwowe stanowiska, czyniące z nich peerelowskich VIP-ów
z pierwszych stron „Trybuny Ludu”.
Powyższa
chronologia może co nieco zmylić. Nr 3 (towarzysz Wiesław) stał przecież
na czele partii dwa razy: w latach 1943-1948 (PPR) i w latach
1956-1970 (już tytułowa PZPR). W międzyczasie kilka lat odsiedział –
odsyłam tu do doskonałej pracy dr. Roberta Spałka (do jej opisu można dotrzeć poprzez katalog tej czytelni). Oczywiście
cały życiorys Władysława Gomułki, również i ten więzienny, i ten po „detronizacji”
w grudniu 1970 r., poznamy (przypomnimy sobie) z książki prof. Jerzego
Eislera.
Za
czasów Gomułki doszło również do pamiętnych wydarzeń marcowych, których 50-tą
rocznicę niedawno obchodziliśmy. Choć odniosłem wrażenie, że dla niektórych
były to obchody jakby wymuszone sytuacją polityczną, powstałą po nowelizacji
ustawy o IPN, dla zatarcia wrażenia o antysemityzmie Polaków.
Tu
refleksja: jak łatwo było 50 lat temu wypuścić dżina z butelki,
obudzić drzemiące upiory. Wszak odpowiedzialny za to towarzysz Wiesław osobiście
antysemitą na pewno nie był. Miał żonę Żydówkę, którą kochał, a której
kurą domową z pewnością nie można było nazwać (zdaje się, że go nawet trzymała
trochę pod pantoflem).
W społecznym
odbiorze są postrzegane cztery epoki Polski Ludowej, łączone
ze „Wspaniałymi”. W największym skrócie – jak następuje:
1)
epoka
Bieruta – okres zniewolenia, polityczno-społeczno-gospodarczej stalinizacji
Polski, ale też czas jej odbudowy z wojennych zniszczeń i pospiesznej
industrializacji (przemysł ciężki, wydobywczy i maszynowy), okres dużych
represji wobec rzeczywistych i urojonych przeciwników narzuconego nam systemu;
2)
epoka
Gomułki – rzeczywista destalinizacja i odwilż październikowa (1956), a następnie
zastój, marazm w polityce społecznej i gospodarczej („siermiężny
socjalizm”), antysemityzm marca 1968 r., ale także duży sukces
w polityce zagranicznej: doprowadzenie do uznania przez RFN naszej zachodniej
granicy (1970);
3)
epoka
Gierka – otwarcie się Polski na Świat, modernizacja i dalsza
industrializacja (wraz z towarzyszącym temu bałaganem i marnotrawstwem),
nowy podział administracyjno-terytorialny kraju (1975), załamanie się równowagi
rynkowej, niefortunna podwyżka cen, początek systemu kartkowego, wydarzenia
czerwcowe 1976 r. (Radom i Ursus), wreszcie sierpień 1980 r.,
powstanie NSZZ Solidarność;
4)
epoka
Jaruzelskiego – stan wojenny (zamiast radzieckiej interwencji, choć wielu w tę
ewentualność nie wierzy), kartki na podstawowe produkty (już nie tylko
żywnościowe) i niedobory w zasadzie wszystkiego, puste półki
w sklepach, alkohol po godz. 13, duża inflacja, bezwartościowy polski
pieniądz; zmarnowana cała dekada lat 80-tych (głównie ze względu na rachityczne
i nieśmiałe aż do 1988 r. reformy ekonomiczne), wreszcie Okrągły Stół
i czerwcowe wybory w 1989 r.
Pośmiertny
grom (degradacja) może wkrótce razić trumnę Wojciecha Jaruzelskiego, póki co
(jeszcze) generała armii. To bardzo nieładny zamiar i bardzo zły pomysł.
Moim zdaniem byłby uzasadniony tylko w jednym, jedynym przypadku – gdyby
dowiedziono (powtarzam: gdyby dowiedziono, np. badaniami DNA), że to nie urodzony
Wojciech Jaruzelski, lecz przybyły z I Armią Wojska Polskiego
radziecki „wtórnik”, „matrioszka”, czy jak tam się to wg szpiegowskiej
terminologii określa. Ale - żeby była pełna jasność - ja tego absolutnie nie
proponuję. Nadmieniam tylko o takiej ewentualności. W pozytywny wynik
podobnego „śledztwa” nie wierzę. A profesor Jerzy Eisler też jedynie wspomina
o istnieniu ww. spiskowej hipotezy pochodzenia generała Wojciecha Jaruzelskiego,
dłużej się nad nią nie pochylając (i słusznie).
Reasumując,
tę książkę gorąco polecam. To nie tylko siedem bardzo interesujących życiorysów
i siedem bardzo interesująco napisanych biografii. To także przekrój przez
dziesięciolecia Polski Ludowej, której historię naprawdę warto poznać i zrozumieć.
Ostatnia uwaga dotyczy głównie młodszych czytelników, gdyż ci starsi, już
dorośli w czasach PRL, mają na ogół swój ogląd i własną ocenę tamtych
lat. Czy słuszną? Jeśli dokonywaną tylko wg systemu „zerojedynkowego” i jedynie
w dwóch barwach (biel i czerń), to na pewno niesłuszną.
I na
zakończenie, taka sobie, moja refleksja, a zarazem przypomnienie. Na
przełomie lat 1988/1989 w Polsce zainicjowano pokojową transformację
polityczno-społeczno-gospodarczą. Żadnych gwałtownych i krwawych wydarzeń europejskiej
„Jesieni Ludów” 1989 r. u nas nie było. PZPR uszanowała wynik
czerwcowych wyborów do sejmu i senatu, a w styczniu 1990 r.
grzecznie się samorozwiązała. Generałowie Jaruzelski, Kiszczak i Siwicki,
gdyby bardzo chcieli, mogliby spróbować „chińskiego rozwiązania” - akurat
zbieżnego w czasie z polskimi wyborami parlamentarnymi. Pełne
instrumentarium oraz doświadczenie z lat 1981/1982 do tego mieli, a jakiś
pretekst zawsze by się znalazł. Postąpili jednak przyzwoicie. Nie zadziałali destrukcyjnie,
a wręcz przeciwnie – pełniąc jeszcze przez kilka miesięcy 1990 r. ważne
stanowiska państwowe, firmowali swoimi nazwiskami zmiany zachodzące w kraju
i w Europie środkowo-wschodniej. Czy zachowaliby się tak samo, mając
świadomość własnej, pośmiertnej infamii oraz tzw. dezubekizacji (a faktycznie:
emerytalnej odpowiedzialności zbiorowej) kadr, na których się przez całe lata
opierali? Pytanie retoryczne.
Ale
cóż, taka już jest polityka. W polityce umowy zawiera się po to, aby je
dotrzymywać tylko doraźnie, a gdy nadarzy się okazja, to od nich odstąpić,
a nawet je rażąco złamać. Tak w przeszłości postępowali liderzy
komunistyczni, tak też ostatecznie postąpiono i z ich następcami.
A w naszej
gospodarce rzeczywiste reformy wolnorynkowe zapoczątkował już w 1988 r.
Mieczysław Rakowski, będący wówczas premierem PRL. Pomagał mu w tym, niezasłużenie
dziś zapomniany, minister Mieczysław Wilczek. Profesor Leszek Balcerowicz miał potem
sporo ułatwione zadanie. O tym też warto wiedzieć i pamiętać.
I już
naprawdę na zakończenie (i na poprawę humoru). Taki dowcip z epoki
Jaruzelskiego mi się przypomniał.
Przychodzi
facet do sklepu mięsnego i chce zrealizować kartkę na mięso. Opryskliwa
ekspedientka (innych wtedy nie było) informuje go, że jest tylko trzeci gatunek
mięsa, tj. mielonka.
-
No dobrze, to poproszę tę mielonkę.
-
Ale dziś mamy tylko mielone mięso z psa, nie przeszkadza to panu?
-
Trudno, może być.
Ekspedientka
kroi, waży, oblicza cenę, nożyczkami skrupulatnie wycina kupony z kartki.
Facet przygląda się towarowi.
-
Zaraz, zaraz, ale tam widzę jakieś trociny i drzazgi. Co mi pani
sprzedaje?
-
A co pan chce, przecież mówiłam, że to tylko trzeci gatunek. Widać psa
zmielono razem z budą.