niedziela, 15 kwietnia 2018

„Żołnierze Hitlera. Wehrmacht na polu walki”. Autor: Stephen G. Fritz


Ostatnio towarzyszyliśmy Wehrmachtowi na całym froncie wschodnim 1941-1945. Najpierw doszliśmy z nim aż pod Moskwę i na Kaukaz (ujrzeliśmy hitlerowską flagę na Elbrusie), by potem cofnąć się pod Budapeszt, Wiedeń, Pragę i Berlin. Traktuje o tym poprzednio tu omówiona książka Stephana G. Fritza.
Dziś natomiast dokładnie przyjrzymy się niemieckim żołnierzom – owej masie wykonawców woli Adolfa Hitlera. Otrzymamy ich obraz wojny, tj. poznamy, jak oni ją widzieli i przeżywali.

Stephen G. Fritz „Żołnierze Hitlera. Wehrmacht na polu walki”
Wydawnictwo RM, Warszawa 2013 (wydanie drugie)

Autor, amerykański historyk, przedstawia obraz drugiej wojny światowej (ze szczególnym uwzględnieniem frontu wschodniego !) widziany oczami żołnierzy Wehrmachtu. Czyni to na podstawie lektury ich osobistej korespondencji, do której dotarł. W ramach badań naukowych uzyskał bowiem dostęp do dużej liczby prywatnych listów napisanych z frontu przez żołnierzy. Także przez tych żołnierzy, którzy już później nie powrócili z wojny.

Można wyróżnić dwa aspekty treści tej książki. Pierwszym jest niewątpliwie analiza socjologiczno-psychologiczna niemieckiej populacji żołnierskiej. Autor opisuje skład socjalny żołnierzy Wehrmachtu, ich wiek, wykształcenie, wysoki stopień zainfekowania ideologią narodowosocjalistyczną i długo utrzymujące się przekonanie o słuszności prowadzonej przez Niemcy wojny. Podkreśla ich odwagę na polu bitwy, wzajemne koleżeństwo, przyjaźń, poświęcenie i braterstwo broni w okopach, traktowanie kompanii jak własnej rodziny. Żołnierze ci są na ogół szczerze oddani Hitlerowi, są mu wdzięczni za (cyt., str. 232) „redukcję bezrobocia, rozwinięcie opieki socjalnej, podjęcie działań na rzecz zrównania życiowego startu i awansu społecznego, (…) zapewnienie ludności Rzeszy względnego dobrobytu i świadczeń socjalnych, usunięcie barier klasowych i stworzenie społecznych więzi, troska o każdego Volksgenosse (…) oraz stworzenie możliwości nauki dla dzieci z niezamożnych rodzin.”.
Socjalista Hitler rzeczywiście takie reformy społeczne w III Rzeszy podjął, czym zapewnił sobie wdzięczność i oddanie elektoratu lewicowego, nieraz nawet tego głosującego wcześniej na partie socjaldemokratyczną i komunistyczną. A to, że narodowy socjalizm pociągnie za sobą również wykluczenie, dyskryminację, a z czasem i fizyczną eliminację całych grup narodowościowych i społecznych, jakoś umykało uwadze przeciętnych niemieckich zjadaczy chleba. Z czasem większość z nich się z tym pogodziła, a nawet zaakceptowała.

Drugim aspektem treści książki są trudy wojenne, bo to przecież głównie o nich frontowcy pisywali do rodzin i przyjaciół. Zarówno o samej walce, jak i o prozie życia w okopach. Brud, wszy, głód, olbrzymi mróz, upał, śnieg, deszcz, błoto, kurz (w zależności od miejsca i pory roku). Brak odpowiedniego ubrania, zużywający się i niesprawny zimą sprzęt, niedostatki amunicji. Widmo śmierci praktycznie w każdej chwili. Autor wszystko to bardzo plastycznie opisuje, dokumentując obszernymi cytatami z żołnierskich listów. Często kończy wzmianką, iż nadawca poległ ileś tam tygodni czy miesięcy później.

W książce nie zachowano klasycznej chronologii wydarzeń. Jej rozdziały (jest ich 10) nie odnoszą się do kolejnych lat wojny, lecz traktują o różnych obliczach żołnierskiego „bytu i świadomości”. Przeczytamy więc o bojowym szkoleniu przyszłych frontowców, o nieustannym psychicznym napięciu i widmie śmierci (towarzyszącym żołnierzom na pierwszej linii frontu), o radzieckich sojusznikach, którymi okazały się klimat i warunki terenowe, o wielkiej męskiej przyjaźni scementowanej trwaniem w jednym okopie, wreszcie o żołnierskich motywacjach. Te ostatnie zaczną kruszeć w zasadzie dopiero po kapitulacji, gdy ocalali z rzezi wojny landserzy poznają „Gorzką prawdę” i uświadomią sobie, że za sobą mają „Stracone lata” (to akurat tytuły rozdziałów 10 i 9). Wcześniej ich motywację dowództwo Wehrmachtu skutecznie podtrzymywało różnymi metodami – od szkolenia ideologicznego poczynając, a na karze śmierci za tchórzostwo i dezercję kończąc.

Również i tę książkę Stephana G. Fritza gorąco Państwu polecam, choć zaznaczam, iż nie jest to wojenne „czytadło” pochłaniane jednym tchem, co mógłby sugerować wstęp do dzisiejszego tekstu. Nie mamy do czynienia z tzw. literaturą pamiętnikarską, wspomnieniową, lekturze której zazwyczaj towarzyszą czytelnicze emocje. Autor, na podstawie doskonałej znajomości tego rozdziału historii drugiej wojny światowej (czego dowodzi poprzednio tu omówiona jego książka) oraz lektury licznych i zazwyczaj szczerych żołnierskich listów, stworzył bardzo ciekawe opracowanie popularnonaukowe. Czyta się je również z dużym zainteresowaniem.