środa, 7 marca 2018

„Taniec z Hitlerem. Kontakty polsko-niemieckie 1930-1939”. Autor: Radosław Golec


Szanownych Czytelników przepraszam za dłuższą a niezapowiedzianą przerwę we wpisach na blogu. Przyczyn było kilka, z których chyba najważniejsza to grypa, jak mnie dopadła 12 lutego i trzymała niemalże do końca miesiąca. Okres leżenia w łóżku, poza kilkoma pierwszymi dniami z wysoką temperaturą, oczywiście wykorzystałem na lekturę czterech książek historycznych, z których pierwszą dziś tu omawiam.

Radosław Golec „Taniec z Hitlerem. Kontakty polsko-niemieckie 1930-1939”
Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2017

Większość naszych rodaków sądzi, iż stosunki polsko-niemieckie w międzywojniu były fatalne. Niemcy pałali chęcią zniszczenia dopiero co odbudowanego państwa polskiego, a wojna wybuchła dopiero w 1939 r., gdyż wcześniej III Rzesza nie była jeszcze do niej odpowiednio militarnie przygotowana. Jako dowód tego przytacza się liczne antypolskie wystąpienia polityków weimarskich w okresie poprzedzającym dojście Hitlera do władzy, oraz już hitlerowską i antypolską wręcz histerię, datowaną i narastającą gdzieś tak od kwietnia-maja 1939 r.
Nikt powyższych faktów, jako obiektywnie prawdziwych, nie zamierza kwestionować.

Ale proszę też zauważyć dużą lukę czasową (od 1933 r. aż do wiosny 1939 r.) pomijaną i przemilczaną przez głosicieli poglądu wspomnianego na wstępie. W tym to czasie bowiem relacje polsko-niemieckie były więcej niż poprawne, a działo się to za sprawą … Adolfa Hitlera i jego zastępcy, Hermanna Goeringa. Relacje te nie dotyczyły tylko szczebla rządowego. Na poziomie niższym odnosiły się do wymiany społeczno-kulturalnej i kontaktów młodzieży obu państw. Wszystko to pan Radosław Golec skrupulatnie wymienia i opisuje.

Proszę wybaczyć mi to przyziemne porównanie, ale nagły krach w relacjach II RP z III Rzeszą nieco przypomina zerwanie związku narzeczeńskiego tuż przed formalnymi zaręczynami, co zawsze wywołuje wściekłość i nienawiść osoby bardziej dotąd zaangażowanej emocjonalnie. Zdolnej wtedy nawet do szybkiego znalezienia nowego partnera, tylko na złość temu poprzedniemu (i najlepiej też na jego szkodę).

Autor wymienia wiele faktów dotychczas nieznanych, powołując się na źródła zagraniczne, w Polsce dotychczas nieznane lub skrzętnie pomijane. I tak np. 24 sierpnia 1939 r. (8 dni przed wybuchem wojny !!!) doszło do nieformalnego spotkania Hermanna Goeringa (osoby nr 2 w III Rzeszy) z ambasadorem Józefem Lipskim, z inicjatywy i na zaproszenie tego pierwszego. Goering przedstawił Lipskiemu swoje (a raczej Hitlera) racje, tłumacząc (cyt. za p. Radosławem Golcem): „Panie ambasadorze, nam przecież nie chodzi wcale o Gdańsk, kamieniem obrazy jest wasz alians z Anglią. (…) Oczywiście, że się obawiam, bardzo się obawiam [Lipski spytał o przyszłe konsekwencje dopiero co zawartego, dzień wcześniej, paktu Ribbentrop-Mołotow], ale cóż mamy robić - możemy iść albo z Anglią, albo z Rosją. Anglia nie chce, więc musimy iść z Rosją. (…) Proponowaliśmy wam wspólny marsz na Rosję, aleście odmówili.”. Dalej Goering przyznał, że niemiecka polityka dokonała zwrotu o 180 stopni, a on sam będzie musiał, jakkolwiek niechętnie, wziąć udział w wojnie z Polską.
Podkreślam: ta rozmowa miała miejsce 8 dni przed wybuchem wojny. Autor nie komentuje przyczyny odbycia tej rozmowy. Na pewno nie były nią wyrzuty sumienia Goeringa ani jego wcześniejsza sympatia do Lipskiego. Być może feldmarszałek jeszcze liczył na jakiś radykalny zwrot po stronie polskiej.

Z lektury wyłania się obraz szczerych starań hitlerowskich Niemiec o pozyskanie Polski jako partnera i sojusznika w polityce międzynarodowej, traktowanych jednak przez Polaków nieufnie i z rezerwą. Jakkolwiek długo dających nadzieję na możliwą wzajemność (jak w tym zerwanym później związku narzeczeńskim).

Pan Radosław Golec skrzętnie wynalazł i szczegółowo opisał tytułowe kontakty przywódców Polski z Hitlerem i jego przybocznymi, swoich komentarzy na ogół nie zamieszczając. Poczynił jednak w tym pechowy wyjątek, pisząc na str. 45, iż minister Józef Beck (cyt.) „Po 1935 r. jednoosobowo i samodzielnie kierował polską polityką zagraniczną, aż do wybuchu drugiej wojny światowej”. Powyższe stwierdzenie jest nieprawdziwe. Już od przełomu lat 1938/1939, a najpóźniej od marca 1939 r. minister Beck został zdominowany przez marszałka Śmigłego-Rydza i posłusznie wykonywał jego polecenia.

W książce znalazłem też kilka rażących lapsusów redakcyjnych, które najlepiej od razu długopisem poprawić w czytanym egzemplarzu (choćby i był pożyczony).
I tak:
Kilka razy pojawia się nazwisko ministra Augusta Zaleskiego, który błędnie (także w indeksie osób na końcu książki) nie wiedzieć czemu występuje jako „Zalewski”.
Na str. 175, wiersz 11 od góry, widzimy błąd ortograficzny (cyt.) „Studenci z polski (sic !)słuchali transmisji z Reichstagu w radiu”.
Na str. 135, wiersz 3 i 4 od góry, czytamy (cyt.) „6 marca 1939 r. Lipski zeznał na komisji powołanej w związku z wybuchem drugiej wojny światowej (…)”. Oczywista nieścisłość – wszak ta data to jeszcze okres przedwojenny. Najprawdopodobniej chodziło o 1940 r.
Na str. 204 Michaił Tuchaczewski raz występuje (wiersz 10 od góry) nieprawidłowo w randze generała, a w wierszu tuż poniżej już poprawnie - jako marszałek.
Na str. 337 (wiersz 11 od dołu) widzimy błąd ortograficzny (cyt.) „(…) rządu polskiego na uchodźctwie”; powinno być: „na uchodźstwie” (wprawdzie program Word też ww. błędu, o dziwo, nie poprawia, ale wątpiącym proponuję sprawdzić w słowniku ortograficznym PWN).

Proszę się jednak z powodu ww. błahostek nie uprzedzać – książka jest warta miejsca na półce w domowej bibliotece ! Jej lektura naprawdę odsłania wiele faktów dotychczas przemilczanych w historiografii. Już na okładce widzimy zdjęcie dwóch panów przyjemnie ze sobą rozmawiających, a nie jest to żaden fotomontaż. Owymi rozmówcami są Heinrich Himmler (przestawiać chyba nie trzeba) i gen. Kordian Zamorski (w latach 1935-1939 komendant główny polskiej Policji Państwowej - gdyby ktoś nie wiedział).
No i podczas lektury proszę starać się nie myśleć o wydarzeniach późniejszych, tych zaistniałych poczynając od 1 września 1939 r. (bynajmniej nie musiało do nich zresztą dojść). Kolejne wydarzenia historyczne stają się bowiem wypadkową tych poprzednich I to nieraz w sposób nieprzewidywalny – zwłaszcza gdy u steru rządów państw zasiadają osoby o charakterze hazardzistów. A takim nieprzewidywalnym hazardzistą na pewno był Adolf Hitler, późniejszy zbrodniarz nr 2 ery nowożytnej (nr 1 historia rezerwuje dla Józefa Stalina, tj. ściśle wg gradacji na podstawie liczby ofiar).
Ale i Polską w 1939 r. również rządziły osoby mierzące „siły na zamiary, a nie zamiar podług sił”. Jak to się dalej potoczyło, dobrze wiemy. Przeceniliśmy i siły własne, i siły (oraz intencje) zachodnich sojuszników. Przy okazji kłania się lektura książki prof. Grzegorza Górskiego o Wrześniu 1939, też całkiem niedawno tu omówiona.