środa, 10 stycznia 2018

„Samozwaniec. Moskiewska ladacznica " – tom 1. Autor: Jacek Komuda

Jacek Komuda „Samozwaniec. Moskiewska ladacznica" – tom 1.
Wydawnictwo Fabryka Słów, Lublin 2017

Pan Jacek Komuda wziął tym razem na warsztat pisarski już nie Łże-Dymitra, ale Łże-Łże-Dymitra, czyli Dymitra Samozwańca II. Osobnika podającego się za cudem uratowanego z rzezi moskiewskiej w 1606 r. cara Dymitra Iwanowicza Rurykowicza, a faktycznie Dymitra Samozwańca I, którego losy śledziliśmy podczas lektury czterech tomów „Samozwańca”, poprzednio tu opisanych.
Natomiast akcję tomu pierwszego tej nowej powieści historycznej, którą dziś chcę Państwu polecić, autor rozpoczął w roku 1607 i doprowadził do wiosny 1608 r.
Nie wychodząc więc poza ten okres, przedstawiam krótki rys historyczny – na podstawie podręcznika akademickiego pt. „Historia powszechna. Wiek XVI-XVII” autorstwa prof. Zbigniewa Wójcika (wykorzystanego też w poprzednim wpisie na blogu).

Po obaleniu i zamordowaniu Dymitra Samozwańca I  Rosję ogarnęło powstanie ludowe Iwana Bołotnikowa, które prof. Wójcik określił jako największą wojnę domową w Rosji w wiekach XVII i XVIII. Lud wiejski, miejski, szlachta i bojarzy sprzymierzyli się w celu obalenia nowego cara Wasyla Szujskiego. Nastąpił też wysyp kolejnych samozwańców, z których największe uznanie zdobył z czasem tytułowy Dymitr Samozwaniec II. Prof. Wójcik napisał (cyt.) „Nauka historyczna dotąd nie ustaliła i zapewne już nie ustali, kim był ten człowiek. Jedni twierdzili, że był on synem popa, inni – nauczycielem (…)”.

Dymitr Samozwaniec II uzyskał pomoc od Rzeczypospolitej i ostrożne wsparcie ze strony naszego króla Zygmunta III Wazy. Rozpoczęła się druga dymitriada. Znów wojsko polskie, w tym niezwyciężona husaria, wkroczyło na ziemię moskiewską (przypominam, że wówczas Moskwa oznaczała też nazwę państwa – Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i terytoriów podbitych). Naczelnym wodzem sił Dymitra Samozwańca II, tj. oddziałów polskich, litewskich, kozackich i wiernych mu rosyjskich, został nasz ukraiński kniaź Roman Różyński. Pisząc „nasz ukraiński” nie przejęzyczyłem się. W pierwszej połowie XVII w. cała w zasadzie Ukraina znajdowała się jeszcze we władaniu Korony Polskiej. Z przykrością stwierdzam, że książę Różyński został pominięty w obszernym „Słowniku biograficznym historii Polski”, o którym kiedyś tu napisałem parę zdań (można je odnaleźć w katalogu czytelni). Osobistym doradcą Dymitra był (niestety również niewymieniony w ww. „Słowniku”) szlachcic Mikołaj Miechowicki. Sporo polskich uczestników drugiej dymitriady rekrutowało się spośród rokoszan – uczestników rokoszu Zebrzydowskiego, pokonanego przez wojsko królewskie w bitwie pod Guzowem w lipcu 1607 r. Z pola bitwy uszedł wówczas m.in. pewien rokoszanin, już wówczas znany od nie najlepszej strony - Aleksander Józef Lisowski mianowicie.

W powyższe ramy historyczne pięknie wpisał się pan Jacek Komuda, rozwijając szczegółowo wydarzenia lat 1607 i 1608. Korzystając zapewne z archiwaliów przedstawił nam sylwetki uczestników drugiej dymitriady, z samym Dymitrem Samozwańcem II włącznie (bezczelnym gburem i chamem, co jest zgodne z przekazem historycznym). Ukazał intrygi naszych rodaków, ich wzajemne animozje, ale także osobiste zalety i wady. Oraz bezzasadnie nieraz wygórowane ambicje. Przykładowo, pierwszym hetmanem wojsk Dymitra został wymieniony Mikołaj Miechowicki, w istocie dyletant w sztuce dowodzenia wojskiem. Z czasem zastąpił go kniaź Roman Różyński, wódz już doświadczony, i to tylko dzięki niemu wojska Dymitra mogły podejść aż pod miasto Moskwę.
Osobne wątki tej powieści to przedstawienie ludzi z otoczenia cara Wasyla Szujskiego, oraz losów internowanych (ale nierozbrojonych) wojewody Jerzego Mniszcha, jego córki - Maryny (żyjącej nadzieją, że jej mąż ocalał) i ich polskiego orszaku.
Jak już nadmieniłem, w drugiej dymitriadzie wziął udział również pan Aleksander Józef Lisowski, były porucznik koronny, zmuszony - po rokoszu Zebrzydowskiego i własnych gwałtach na prawie - uchodzić z Rzeczypospolitej. Tak, to ów słynny zagończyk, dowódca lisowczyków budzących grozę wśród mieszkańców ziem moskiewskich. Dzięki lekturze książki możemy poznać jego niezwykle nieprzyjemny charakter, śledzić przebieg jego kariery wojskowej i zbrojnych poczynań lisowczyków. Zapewniam, że jest o czym poczytać.

Aha, dotąd nie nadmieniłem, kim jest druga postać tytułowa – „Moskiewska ladacznica”. Lektura pierwszego tomu nie pozwala jeszcze na rozszyfrowanie owego „wdzięcznego” przydomka, ale to zapewne Maryna de domo Mniszech, wdowa po Dymitrze Samozwańcu I, która … Nie, nie zamierzam pisać, o czym będzie w drugim tomie. Zainteresowani (a jeszcze niewiedzący) mogą zerknąć do podręcznika historii lub choćby Wikipedii.

Ciąg dalszy nastąpi – gdy tylko przeczytam tom 2 tej najnowszej powieści Jacka Komudy. Na razie nie ma go jeszcze na rynku księgarskim. Następny wpis na blogu będzie zatem o jakiejś innej książce historycznej.