Rafał A. Ziemkiewicz
„Złowrogi cień Marszałka”.
Wydawnictwo
Fabryka Słów, Lublin 2017.
Wydanie
pierwsze tej książki (i mam nadzieję, że nie ostatnie) ukazało się
wprawdzie w roku minionym, lecz okres dobrej koniunktury dla niej dopiero
się zbliża – a to za sprawą przypadającej 11 listopada 2018 r.
setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Tytułowy Marszałek to
bowiem Józef Piłsudski, bez którego odrodzenie się Polski w 1918 r.
też by zapewne nastąpiło, ale … inaczej. Na pewno też inaczej wyglądałoby
utrwalanie naszej niepodległości w latach 1919-1921, inny byłby kształt
granic II Rzeczypospolitej.
W związku
ze zbliżającą się setną rocznicą przewiduję dla Autora sporo nieprzyjemności.
Apologeci marszałka Piłsudskiego i obozu sanacji wyrażą na temat tej książki
wiele słów krytycznych, niektórzy być może nawet posuną się do ataków
personalnych na Autora.
Ja
tego nie czynię, chociaż nie podzielam znacznej części poglądów p. Rafała
Ziemkiewicza, zwłaszcza tych dotyczących teraźniejszości. Nie uprzedzam się
jednak, i nigdy się nie uprzedzałem, do konkretnej osoby, bez dokładnego
zapoznania się z całokształtem jej działalności, twórczości, etc. A publicystyka
historyczno-polityczna p. Rafała Ziemkiewicza bardzo mi się podoba, wiele
Jego spostrzeżeń, refleksji i wniosków uznaję za trafne i, co
najważniejsze (oj, jak to brzmi
subiektywnie i egocentrycznie !), za odpowiadające moim własnym
przemyśleniom. Podobnie zresztą się wyraziłem pisząc na blogu o Jego
wcześniejszej publikacji książkowej („Jakie piękne samobójstwo”). Proszę sprawdzić w katalogu czytelni.
Dobrze,
teraz będzie już tylko i konkretnie o najnowszej książce
p. Rafała Ziemkiewicza.
Najpierw
biorę na warsztat jej tytuł. Ów wprowadza w błąd ! Cień nie jest bynajmniej złowrogi, choć wiem,
o co Autorowi chodzi. A mianowicie chodzi Mu o to, że licznym hagiografom
Marszałka udało się przekonać znaczną część Polaków (zarówno w przeszłości,
jak i współcześnie), że odzyskanie niepodległości zawdzięczamy głównie
(jeśli nie jedynie) Józefowi Piłsudskiemu, że tenże marszałek Piłsudski i jego
współpracownicy (oficerowie) stali się po maju 1926 r. prawdziwymi
sanatorami Ojczyzny, że musieli się oni potem borykać z całą opozycyjną
zgrają nie-patriotów, zdrajców, złodziei, itd., itp. Autor wysuwa też
hipotezę, że nawet obserwowany dziś polityczny podział wśród Polaków ma za
genezę polaryzację polskiego społeczeństwa powstałą w międzywojniu za
sprawą marszałka Józefa Piłsudskiego i jego apologetów.
I dlatego
ten tytułowy cień jest wg Autora książki „złowrogi”. Ja natomiast bym
powiedział, że nie złowrogi, a co najwyżej mroczny.
Tym
niewłaściwym zatytułowaniem swojej publikacji p. Rafał Ziemkiewicz sam się
pozbawił idealnego tytułu innej książki, którą moim zdaniem powinien w przyszłości
napisać (o ile Go p. Piotr Zychowicz nie uprzedzi). Tytuł pasuje bowiem
jak ulał do eseju historycznego o innym przedwojennym marszałku – o marszałku
Edwardzie Śmigłym-Rydzu. Notabene też wspomnianym w omawianej książce,
jednak pod niepoprawnie podanym nazwiskiem Rydz-Śmigły. Również wielu historyków z tytułami naukowymi nie bierze pod
uwagę, że wprawdzie pan Edward Rydz zmienił w latach 20. ub. wieku
nazwisko na Rydz-Śmigły, ale w 1936 r. (też formalnie
i urzędowo) przestawił człony tego nazwiska i odtąd występował jako
Śmigły-Rydz, tak też podpisując się w oficjalnych dokumentach państwowych.
Ten to naprawdę pozostawił cień złowrogi. To głównie „dzięki” niemu
Rzeczpospolita wybrała w 1939 r. wariant polityczny najgorszy
z możliwych i dziś nie jest państwem, jakim potencjalnie mogła się
stać.
Wielbicieli
Marszałka uspokajam, że przedstawiony w książce marszałek Józef Piłsudski
bynajmniej nie jest złowrogi. Autor rozprawia się z tylko mitami
dotyczącymi Józefa Piłsudskiego i piłsudczyków, ale nie odejmuje im
rzeczywistych zasług. Niekiedy nawet je podkreśla. Dla równowagi rozprawia się też
z mitami i pomówieniami wyssanymi z palca przez paszkwilantów
Marszałka.
Książka
nie ma charakteru pracy naukowej (ani nawet popularnonaukowej), jest napisana
emocjonalnie i łatwym w odbiorze stylem, pełna kolokwializmów, a jednak
wskazująca na olbrzymią erudycję Autora. Tyle o formie.
A o
treści? Przeczytamy w niej, co następuje.
1.
Józef
Piłsudski i jego bojowcy z PPS nie mieli monopolu na działalność
ukierunkowaną na odzyskanie niepodległości. Równolegle prowadzona była też
endecka, legalna tzw. praca u podstaw, obliczona na patriotyczne
uświadomienie niższych warstw społecznych i pozyskanie ich dla sprawy
przyszłej niepodległości, a w międzyczasie dla sukcesywnych starań
o rzeczywistą autonomię.
2.
Społeczeństwo
polskie bynajmniej nie popierało terroru rewolucyjnego PPS. Tzw. rewolucja
1905 r. nosiła też znamiona wojny domowej. Bojowcy PPS byli ostrzeliwani
nie tylko przez carskich żandarmów i kozaków. Kule posyłali im również
rodacy niebędący kolaborantami z zaborcą.
3.
Józef
Piłsudski w swojej działalności politycznej był ryzykantem, zbyt często i zbyt
dużo stawiał na jedną kartę, co bardzo nie podobało się Romanowi Dmowskiemu.
Chociaż p. Rafał Ziemkiewicz przyznaje, że Józef Piłsudski na ogół miewał
szczęście. A to jest Panie Rafale b. ważne – już Napoleon dokonywał
wyboru swoich kadr także i pod tym kątem.
4.
Legiony
polskie walczące u boku państw centralnych faktycznie stworzyli Juliusz
Leo i Władysław Sikorski. To nie Józef Piłsudski był ich twórcą.
5.
Militarny
wkład Legionów w odzyskanie niepodległości w 1918 r. był zaiste
mikroskopijny. Polska powstała, gdyż zażyczył sobie tego prezydent USA Thomas
Woodrow Wilson, a i zwycięska Francja spoglądała na nas z sympatią
(ponieważ rozpadł się jej niedawny wielki sojusznik, czyli Rosja).
6.
Bzdurą
jest odmawianie Józefowi Piłsudskiemu autorstwa planów zwycięskich bitew pod
Warszawą i nad Niemnem w 1920 r. Był głównodowodzącym wojsk
polskich i nawet jeśli osobiście takich planów nie tworzył, to jednak je
osobiście zatwierdził i wziął za nie odpowiedzialność.
7.
Józef
Piłsudski uważał się za polskiego Napoleona, nie znosił krytyki własnej osoby i wymagał
pełnego podporządkowania mu się. Generałowie Zagórski i Rozwadowski ów
brak całkowitego podporządkowania się Piłsudskiemu, oraz krytyczno-realistyczne
podejście do jego osoby, przypłacili życiem.
8.
Po
śmierci Marszałka doszło w obozie sanacji do walki o schedę po nim,
czyli o pełnię władzy, co umożliwiała konstytucja. Z walki tej
zwycięsko wyszli polityczni durnie, którzy Polskę zaprzepaścili w 1939 r.
Autor określa ich mianem przygłupich trepów.
9.
Powodem
śmierci marszałka Piłsudskiego była całkiem inna choroba niż przedstawiona
oficjalnie w państwowym komunikacie. Autor odsyła tu do książki p. Marka
Kamińskiego, o której i ja co nieco też napisałem (proszę sprawdzić w katalogu czytelni).
10.
Po
śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego zadekretowano w Polsce olbrzymi kult
jego osoby. Ci, którzy ośmielali się wyrażać krytycznie o zmarłym, byli
szykanowani na wszelkie sposoby, w tym także maltretowani fizycznie.
11.
Polityka
zagraniczna Polski w newralgicznym 1939 r. mogłaby być jednak inna,
gdyby żył Piłsudski i pozostawał w dobrej kondycji intelektualnej.
12.
Klęska
militarna w wojnie z Niemcami we wrześniu 1939 r. to nie tylko
konsekwencja przewagi technicznej i liczebnej Wehrmachtu. Autor odsyła tu
do książki p. Grzegorza Górskiego pt. „Wrzesień 1939. Nowe
spojrzenie”. Już ją kupiłem za
pośrednictwem jednej z księgarni internetowych. Aktualnie czytam. Rewelacja. Postaram się, aby następny wpis był
właśnie o niej.
Reasumując,
lekturę książki p. Rafała A. Ziemkiewicza gorąco Państwu polecam.
Czyta się ją „łatwo, szybko i przyjemnie”, przy okazji porządkując,
odświeżając i wzbogacając posiadaną wiedzę historyczną.
Aby
jednak nie zostać uznanym za bezkrytycznego apologetę Szanownego Autora,
pozwolę sobie na zakończenie także co nieco Mu wytknąć.
13.
Na
str. 296, pisząc o autonomii kulturalnej Ukraińców w II RP,
Autor stwierdza (cyt.) „Był nawet jeden wojewoda na Wołyniu, który czegoś
takiego próbował. Szybko wyleciał, nie otrzymawszy od Piłsudskiego
najmniejszego poparcia.”. To nie było
tak. Henryk Józewski, bo to o nim mowa, cieszył się poparciem marszałka Józefa
Piłsudskiego, a wojewodą wołyńskim był dość długo, bo w latach
1930-1938. Dopiero marszałek Edward Śmigły-Rydz usunął go w 1938 r. z tego
stanowiska (właśnie za politykę „prorusińską”) i mianował wojewodą
łódzkim, którym Józewski pozostawał aż do wybuchu wojny. Osobom zainteresowanym tą niezwykle ciekawą i pozytywną postacią
historyczną polecam książkę p. Timothy’ego Snydera pt. „Tajna wojna.
Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę”. Przeczytałem
ją w czasach, gdy jeszcze nie miałem zwyczaju wieńczyć lektury jej
pisemnym omówieniem, więc w katalogu tej czytelni nie ma co na razie jej
szukać.
14.
Na
str. 324 i 325 Autor, analizując sylwetkę Eligiusza Niewiadomskiego,
stwierdza, że gdyby prezydentem RP został wybrany w 1922 r. Maurycy
Zamoyski, to wtedy Niewiadomski zabiłby jego. Nie ma sensu teraz gdybać,
którego nowo wybranego prezydenta zabiłby Niewiadomski (fakt, że na Józefa
Piłsudskiego też miał chrapkę), a którego by oszczędził. W tej
kwestii po prostu nie zgadzam się z p. Rafałem Ziemkiewiczem. Hrabia
Maurycy Klemens Zamoyski był kandydatem prawicy na urząd Prezydenta RP, w wyborach
prezydenckich kontrkandydatem Gabriela Narutowicza, a swoją hrabiowsko-konserwatywną
postacią nie uosabiał cech tak nienawistnych dla osoby zabójcy prezydenta.
15.
Na
str. 377 pisząc o pewnym filmie Andrzeja Wajdy (mniejsza o tytuł),
Autor stwierdza (cyt.) „Gdyby mógł to dzieło obejrzeć Miedziński czy jakiś
Prystor, prawdopodobnie obsypaliby Wajdę złotem.”. Naprawdę nie mam nic
przeciwko stylowi pisarstwa uprawianego przez p. Rafała Ziemkiewicza, ale
określenie „jakiś Prystor” bardzo mi się nie spodobało. Aleksander Prystor to
nie tylko były premier RP, lecz także (a może przede wszystkim !)
polski patriota zamęczony przez NKWD w stalinowskim ZSRR w 1941 r.,
i choćby tylko z tego drugiego powodu nie powinno się o nim
pisać lekceważąco „jakiś”.
Te
trzy powyższe uwagi krytyczne proszę jednak potraktować jako szukanie przeze
mnie dziury w całym. Gorąco zachęcam do lektury dziś tu omówionej książki
p. Rafała Ziemkiewicza. Zapewniam, że znajomość jej treści będzie w tym
roku „jak znalazł”. Wkrótce bowiem rozgorzeje (już się rozpoczyna !) okolicznościowa,
„społeczno-państwowa” dyskusja związana z setną rocznicą odzyskania
niepodległości. Odbierając w różnych stacjach telewizyjnych programy
informacyjne temu poświęcone będzie się można zorientować, czy prowadzący audycje,
oraz zaproszeni do studia goście, mówią mądrze, czy tylko mędrkują.