niedziela, 19 kwietnia 2020

„Bombowce nad Europą 1939-1945”. Autor: Richard Overy


Richard Overy „Bombowce nad Europą 1939-1945”
Wydawnictwo Napoleon V, Oświęcim 2017

Tytuł książki i fotografia nocnego bombowca na okładce mogą sugerować powieść wojenno-sensacyjną lub łatwy w odbiorze esej historyczny. Informuję, iż tak nie jest. Czytamy monografię naukową napisaną (i przetłumaczoną) językiem naukowym, a przebrnięcie przez jej 750 stron (bez obszernej bibliografii i indeksu) zajęło mi ponad dwa miesiące. Oczywiście mógłbym ją przeczytać tylko w kilka dni, ale wtedy musiałbym nadać lekturze absolutny priorytet, kosztem innych codziennych czynności osobistych i zawodowych. Co w epoce jeszcze przedkoronawirusowej było mało realne.
Książkę tę proponuję więc jedynie największym miłośnikom historii, w tym historii drugiej wojny światowej. Polecam ją też osobom zawodowo i naukowo zajmującym się historią – znajdą w niej przydatną pozycję w bibliografii do prac magisterskich, doktorskich, czy nawet jeszcze bardziej ambitnych publikacji profesorskich.

O czym zatem przeczytamy?
Oczywiście, zgodnie z tytułem, o bombardowaniach lotniczych podczas drugiej wojny światowej. Autor wskazał ich dwa rodzaje: taktyczne i strategiczne. Bombardowania taktyczne to nic innego jak tylko wspomaganie wojsk lądowych walczących na froncie – bombardowanie sił i zaplecza logistyczno-transportowego przeciwnika, nawet jeśli one (ów przeciwnik i jego zaplecze) są usytuowane na gęsto zaludnionym obszarze zurbanizowanym. Takim więc pierwszym i na dużą skalę przeprowadzonym bombardowaniem taktycznym było zbombardowanie naszej Warszawy we wrześniu 1939 r., a następnie Rotterdamu w maju 1940 r.
Bombardowania strategiczne były zaś realizowane niezależnie od bieżących działań frontowych. Siły lotnicze miały generalnie osłabić potencjał nieprzyjaciela, niezależnie od tego, czy na jego obszarze istniała lub nie, linia frontu. Richard Overy podzielił je na celowe i powierzchniowe (strefowe). Bombardowania celowe miały zniszczyć konkretne obiekty militarne i przemysłowe, a powierzchniowe (strefowe) – zrównać z ziemią całe miasta i zabić jak najwięcej ich mieszkańców (w tym robotników wytwarzających materiał i sprzęt wojskowy). Przeczytamy tu m.in. o przebiegu i niszczycielskich skutkach strategicznego - powierzchniowego zbombardowania Hamburga (lipiec 1943) oraz Drezna (luty 1945).

Autor skrupulatnie wymienia i opisuje wszystkie bombardowania przeprowadzone przez lotnictwo alianckie oraz państw osi, każdorazowo określając szacunkowe liczby ofiar. Liczby te są znacznie niższe niż były podawane propagandowo przez strony bombardujące (chwalące się sukcesami) i strony bombardowane (sytuujące się w roli martyrologicznej), a które jeszcze i teraz są nieraz bezkrytycznie przytaczane w różnych publikacjach.

Książka, jak na pracę stricte naukową przystało, jest pełna danych liczbowych: o produkcji samolotów, broni przeciwlotniczej, o stratach stron bombardowanych (materialnych i ludnościowych) oraz bombardujących (strącone i uszkodzone samoloty, wyeliminowani członkowie załóg lotniczych), o rzeczywistym wpływie bombardowań na potencjał produkcyjno-wojenny i demograficzny. Autor kreśli również sylwetki polityków i wojskowych mających największy wpływ na przebieg wojny powietrznej. A także przedstawia naukowców (po obu stronach konfliktu) starających się wspomóc czy to skuteczność bombardowań, czy też obrony przeciwlotniczej.

Bardzo dużo miejsca autor poświęca omówieniu sposobów obrony przeciwlotniczej i radzenia sobie ze skutkami bombardowań. Wskazuje instytucje państwowe i samorządowe oraz lokalne społeczności cywilne (nieraz na szczeblu ulicy czy nawet jednego domu), powołane do organizacji i realizacji działań zapobiegawczych i ratunkowych.

Ciekawym tematem jest też – na ogół przemilczany w mniej naukowych publikacjach – tzw. friendly fire. Ofiarami bombardowań bywały bowiem często także społeczności państw okupowanych a uznawanych za sojusznicze. Doświadczyła tego przede wszystkim ludność Francji – poddawana „niechcący” najpierw bombardowaniom strategicznym celowym, ale często niecelnym, ukierunkowanym na stacjonujące tam siły niemieckie oraz na zakłady produkujące dla wojska, a następnie bombardowaniom taktycznym – podczas i po dokonaniu inwazji sił alianckich w Normandii w czerwcu 1944 r. („gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”).
Po przeczytaniu temu poświęconego rozdziału IX odniosłem (chyba słuszne) wrażenie, że gdyby nas wyzwalały w latach 1944 i 1945 wojska angielskie i amerykańskie, to zostalibyśmy wcześniej straszliwie zrąbani przez ich bombowce i myśliwce bombardujące. Kto nie wierzy, niech się podczas lektury skupi na opisie przebiegu i skutków angielskich i amerykańskich bombardowań taktycznych na terenie Francji, Belgii i Holandii podczas alianckiej ofensywy na froncie zachodnim.
Armia Radziecka przyjmowała natomiast inną taktykę – uderzania przede wszystkim całą masą broni pancernej i piechoty, po silnym przygotowaniu artyleryjskim, z natury bardziej celnym i czyniącym mimo wszystko mniej niezamierzonych szkód. Natomiast masowych i prowadzonych na wielką skalę bombardowań taktycznych terenów głębszego zaplecza przeciwnika armia ta nie czyniła.
Powyższego porównania proszę przypadkiem nie wyrywać z kontekstu i nie przypisywać mi zadowolenia z faktu wkroczenia do Polski w roku 1944 Armii Czerwonej, a nie wojsk aliantów zachodnich.

Liczbę wszystkich cywilnych śmiertelnych ofiar bombardowań lotniczych w Europie w latach 1939-1945 pan Richard Overy określił na dochodzącą do 600 tysięcy osób.