wtorek, 30 października 2018

„Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”. Autor: Władysław Studnicki


Władysław Studnicki „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”
Wprowadzenie i opracowanie redakcyjne: Jan Sadkiewicz.. Zakończenie: Piotr Zychowicz
Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2018
(Na podstawie wydania z 1939 r., z uwspółcześnieniem pisowni i dodaniem przypisów)

Władysław Studnicki-Gizbert (1867-1953) to swego czasu bardzo znany polityk i publicysta, propagator oparcia polskich starań niepodległościowych o Niemcy, sam siebie określający mianem germanofila. Członek Tymczasowej Rady Stanu w Królestwie Polskim powołanym dn. 5 listopada 1916 r. na mocy proklamacji cesarzy niemieckiego i austriackiego, do której to wydania osobiście się przyczynił. Wielki polski patriota. Przez całe życie zwolennik ścisłego sojuszu polsko-niemieckiego (niestety także w latach II wojny światowej, gdy już stało się to nierealne). Krytycznie nastawiony względem mniejszości żydowskiej w Polsce i światowej diaspory Żydów. Więcej informacji o Władysławie Studnickim znajdą Państwo w obszernym i ciekawym wprowadzeniu pt. „Kasandra polska” autorstwa Jana Sadkiewicza, oraz równie interesującym tekście podsumowującym pt. „Jak Władysław Studnicki próbował uratować Polskę przed klęską”, napisanym przez Piotra Zychowicza. Właśnie od ich artykułów proponuję rozpocząć lekturę. Potem zaglądanie do encyklopedii okaże się już zbędne.

Książkę, o której dzisiaj piszę, dopiero teraz pozwala się przeczytać Polakom. W czerwcu 1939 r. jej cały nakład, dokonany własnym sumptem autora i dopiero co wydrukowany, skonfiskowała polska policja. Profilaktycznie. We wcześniejszych publikacjach oraz licznych wypowiedziach publicznych i prywatnych Władysław Studnicki ostrzegał bowiem przed wchodzeniem Polski w koalicję antyniemiecką. W maju 1939 r. napisał „Memoriał w sprawie sytuacji politycznej”, którego kilkadziesiąt egzemplarzy rozesłał do ministrów i najwyższych rangą wojskowych (w tym do marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza). Apel ten został oficjalnie zignorowany, a po cichu nakazano konfiskatę nakładu przygotowywanej książki Studnickiego, w której powtarzał tezy i argumenty memoriału. Tylko przeszłość polityczna i zasługi dla odzyskania niepodległości zapobiegły osadzeniu Studnickiego w obozie w Berezie Kartuskiej (czego natomiast nie uniknął jego zwolennik i w pewnym sensie uczeń, Stanisław Cat-Mackiewicz).

Trudno dziś się czyta książki Grzegorza Górskiego, Roberta Michulca, śp. Pawła Wieczorkiewicza, Piotra Zychowicza, traktujące o polskich przygotowaniach do Września 1939. Autorzy nie pozostawiają na tych przygotowaniach suchej nitki. Wskazują też na jak najbardziej realne aż do wiosny 1939 r. rozwiązania alternatywne polskiej polityki zagranicznej, dzięki którym uniknęlibyśmy hekatomby wojny, dwóch okupacji i ich następstw. Dlatego dziś trudno się czyta takie publikacje, ponieważ nie sposób przecież wymazać z pamięci niemieckich zbrodni i ludobójstwa.
Historia Polski, Europy a nawet Świata mogłaby potoczyć się jednak odmiennie, gdybyśmy w 1939 r. inaczej ustawili zwrotnice polskiej polityki zagranicznej. Adolf Hitler był politycznym hazardzistą i oportunistą. Dostosowywał swoje ryzykowne plany do zmieniających się uwarunkowań politycznych. Wściekł się po otrzymaniu wiadomości o antyniemieckim porozumieniu polsko-brytyjskim z marca-kwietnia 1939 r. Odpowiedział na to sierpniowym układem Ribbentrop-Mołotow, który jeszcze na przełomie lat 1938/1939 nawet jemu wydawał się nie do pomyślenia. W innych uwarunkowaniach politycznych niż te, które zaistniały latem 1939 r., Hitler mógłby swoje zbrodnicze plany realizować inaczej i gdzie indziej !!!
Te trzy wykrzykniki (dla zaakcentowania wyrazów „gdzie indziej”) postawiłem gwoli porównania polskiego „bilansu otwarcia” (ekonomicznego, terytorialnego, demograficznego) z wieczora 31 sierpnia 1939 r. z takimż „bilansem zamknięcia” o poranku 9 maja 1945 r. Niestety, postępowanie zgodne z racją stanu wymaga nieraz politycznego egoizmu. Anglicy mają to we krwi. Polacy – bynajmniej.
Mądry Polak po szkodzie? Ależ skąd! Prawda o bezsensie polskiej dyplomacji w miesiącach poprzedzających wybuch wojny nawet i dziś z trudem się przebija do świadomości publicznej. Pozwolę sobie więc zacytować (z pamięci) Jana Kochanowskiego: „Mądr Polak po szkodzie? A jeśli prawda i z tego nas zbodzie, nową przypowieść Polak sobie kupi. Że i przed szkodą, i po szkodzie, głupi.”.

Byli jednak Polacy mądrzy i przed tą olbrzymią polską szkodą. Jej zaistnienie zadziwiająco trafnie przewidział m.in. właśnie Władysław Studnicki. Przejdźmy zatem do pobieżnego, bardzo fragmentarycznego zasygnalizowania treści jego książki - co powinno już nie tyle zachęcić, co wręcz zmusić Państwa do sięgnięcia po nią.

W rozdziale I („Przedmiot sporu. Walka o podział świata”) Studnicki akcentuje silne żądania niemieckie zwrotu licznych kolonii utraconych po I wojnie światowej, a także rozczarowanie Włoch z powodu nieuwzględnienia ich postulatów kolonialnych, pomimo przynależności Włoch do obozu zwycięzców I wojny światowej. Wobec zdecydowanego oporu Anglii i Francji przewiduje konflikt zbrojny. III Rzesza Hitlera i Włochy Mussoliniego są bowiem zdeterminowane pozyskać tereny ekspansji kolonialnej, dające im nowe miejsca osiedlenia oraz stanowiące tanie źródła zaopatrzenia w potrzebne surowce. Czytając o koloniach proszę postarać się myśleć niewspółcześnie, raczej kategoriami lat 30-tych ub. wieku. O posiadaniu kolonii marzyli wtedy również dość powszechnie Polacy. Termin „kolonializm” nie miał wówczas wydźwięku pejoratywnego. Na moment zapomnijmy o powojennych ruchach wyzwoleńczych w Afryce i Azji (inspirowanych i finansowanych głównie przez ZSRR i Chiny).

W rozdziale II („Żydzi a wojna”) autor usiłuje dowieść, że nacją prącą do wojny z Niemcami są amerykańscy, angielscy i francuscy Żydzi, pragnący się zemścić za prześladowanie ich rodaków w III Rzeszy, usankcjonowane niemieckim antysemickim ustawodawstwem. Żydzi ci są bogaci i wpływowi, a dzięki posiadaniu banków i dysponowaniu środkami masowego przekazu mogą, wg Studnickiego, sterować rządami oraz opinią publiczną.

W rozdziale III („A jednak szkoda Francji”) czytamy o coraz to słabnącej Francji, jej zapaści demograficznej, o jej wybitnie defensywnej strategii wojny z Niemcami (linia Maginota), a także o marzeniu o antyniemieckim sojuszu z ZSRR. Autor podkreśla też słabość przemysłu francuskiego w porównaniu z niemieckim, oraz pacyfistyczne nastawienie większości opinii publicznej niemającej ochoty wojować o daleki Gdańsk.

Rozdział IV („Gra Wielkiej Brytanii”) przedstawia faktyczne interesy Wielkiej Brytanii i dostosowaną do nich politykę brytyjską, w tym wobec Polski na przestrzeni lat (poczynając od czasów przedrozbiorowych). Anglicy zdają się widzieć Polskę tylko w granicach Królestwa Kongresowego i Galicji zachodniej. Tereny na wschód od Bugu i Sanu uznawali za rosyjskie (linia Curzona). Do roku 1939 raczej ze zrozumieniem podchodzili też do niemieckich pretensji terytorialnych wobec Polski, przez Hitlera ograniczonych do odzyskania Gdańska i realizacji eksterytorialnego połączenia komunikacyjnego Rzeszy z Prusami Wschodnimi.
To skąd się w takim razie wzięła angielska deklaracja ws. gwarancji dla Polski – przez nasz rząd przyjęta i po tygodniu oficjalnie odwzajemniona ?
Oddajmy tu głos Władysławowi Studnickiemu, cyt. str. 121-124:
Ten rzekomy nowy zwrot w polityce Wielkiej Brytanii, będący pozornym zaprzeczeniem całej jej polityki względem Polski, jest wywołany pragnieniem ściągnięcia na Polskę sił militarnych Niemiec na początku wojny, gdy Anglia jeszcze nie będzie miała wojska. Anglia uchwaliła zaciąg przymusowy ledwie 27 kwietnia 1939 roku. Wyćwiczenie żołnierzy wymaga minimum 6 miesięcy. (…) Ponieważ obecnie zarysowuje się na horyzoncie wojna państw Osi z Wielką Brytanią – deklaracja ta może wciągnąć Polskę do wojny, gdyż Polska będzie uważana za sprzymierzeńca Wielkiej Brytanii. (…) Może to mieć dla Polski opłakane konsekwencje. Przy wojnie na dwa fronty usiłuje się zlikwidować słabszego przeciwnika, a tym słabszym jest Polska i wojna światowa może się rozpocząć wojną polsko-niemiecką. O ile dojdzie do skutku przymierze polsko-angielskie, to w razie wojny państw Osi z państwami zachodnimi Polska zostanie napadnięta przez Niemcy, które na zachodzie wobec walki pozycyjnej (linie Maginota i Siegfrieda) nie potrzebują rzucać gros swych sił na granicę francuską i rzucą je na Polskę, gdzie możliwa jest tylko wojna ruchoma, dążąca do szybkiego rozstrzygnięcia. (…) Anglii nie możemy być nigdy pewni. (…) Największe jednak niebezpieczeństwo ze strony Anglii polega na tym, że pragnie udziału Rosji sowieckiej w koalicji. Czym jednak za ten udział może Rosji zapłacić? Tylko ziemiami polskimi, tylko naszym wschodem, tj. województwami leżącymi za Bugiem i Sanem.”.
W zasadzie tym cytatem mógłbym zakończyć omawianie książki Władysława Studnickiego, napisanej (podkreślmy) w czerwcu roku 1939. Dla jej autora już wtedy wszystko było jasne.

W rozdziale V („Konsekwencje pomocy Rosji sowieckiej”) autor ukazuje agresywny i imperialny charakter polityki radzieckiej, podparty uwarunkowaniami ideologicznymi. Podaje niedawny przykład dywersji radzieckiej na przygranicznych terenach polskich. Opisuje umizgi Francji i Anglii wobec ZSRR, powtarzając, iż ceną za przymierze tych państw z ZSRR byłyby wschodnie tereny Rzeczypospolitej oraz państwa bałtyckie. No i znów nie sposób odmówić Studnickiemu niesamowitej wprost dalekowzroczności. Cyt., str. 138: „Za wierną służbę Francji, za dzisiejsze stanowisko wobec Sowietów, może generał Sikorski uzyskać naczelne dowództwo w Polsce podczas ewentualnej wojny. Co zaś do różnych ugrupowań politycznych w Polsce, to daje się zauważyć, że zapatrzeni w niebezpieczeństwo od zachodu, stają się niemal ślepi na niebezpieczeństwo ze wschodu.”.

Rozdział VI („Geniusz Włoch”) zawiera wiele ciepłych słów pod adresem Włoch i Włochów, ukazuje ich zamierzenia polityczne oraz siłę armii włoskiej, która w razie wybuchu wojny na pewno wesprze Niemcy. W rozdziale tym autora jednak na chwilę opuścił dar jasnowidzenia, gdy (na str. 150) napisał i podkreślił, że w razie wojny udział Hiszpanii po stronie państw Osi jest pewny.

Tytuł rozdziału VII („Znaczenie gospodarcze i siła Niemiec”) mówi już sam za siebie. Autor przedstawia obraz gospodarki niemieckiej oraz przekonuje o konieczności współpracy ekonomicznej Polski i Niemiec, obustronnie korzystnej. Podkreśla potencjał gospodarczy oraz siłę militarną III Rzeszy po przyłączeniu do niej Austrii, czeskich Sudetów, a następnie reszty Czech. Krytykuje powszechne w polskiej publicystyce lekceważenie Niemiec i ich siły, pisząc (na str. 175), iż może się to na nas zemścić, zwiększając prawdopodobieństwo wojny.

W ostatnim rozdziale VIII („Neutralność czy udział Polski w wojnie”) Władysław Studnicki omawia całokształt stosunków polsko-niemieckich poczynając od 1916 r. (proklamacji powstania Królestwa Polskiego), neguje agresywne zamiary III Rzeszy wobec Polski, gdy nasz kraj nie był jeszcze związany sojuszem z Wielką Brytanią. Sojusz ten faktycznie zaistniał dopiero dn. 6 kwietnia 1939 r., gdy Polska przekształciła gwarancje angielskie w gwarancje wzajemne. Opowiada się za ustępstwami wobec Niemiec w kwestii Gdańska i połączenia komunikacyjnego Rzeszy z jej wschodniopruską prowincją. Rozruchy antyniemieckie w Polsce przypisuje inspiracji komunistycznej (radzieckiej), żydowskiej i … angielskiej.
Ostatecznie Władysław Studnicki opowiada się za neutralnością Polski w nieuchronnie zbliżającej się wojnie. Pragnie i domaga się pilnego porozumienia z Niemcami na bazie niezwłocznego przekazania im gwarancji naszej neutralności w razie wybuchu wojny na zachodzie Europy. Ma to oddalić niebezpieczeństwo wojny polsko-niemieckiej. Korzyścią dla Niemiec będzie wtedy niedopuszczenie do udziału Związku Radzieckiego w działaniach militarnych, nawet gdyby doszło do zawarcia przezeń sojuszu z Anglią i Francją (Polska nie przepuściłaby wtedy wojsk ZSRR przez swoje terytorium). Zważywszy czas pisania tych słów (mamy już czerwiec 1939 r.!) Studnicki postuluje pilne zwrócenie się polskich władz do przyjaznych Polsce rządów Włoch, Japonii, Węgier i Rumunii o pośrednictwo dyplomatyczne.

W posłowiu do książki, zatytułowanym „Jak Władysław Studnicki próbował uratować Polskę przed klęską” Piotr Zychowicz ciekawie i szczegółowo opisuje rozpaczliwe starania Studnickiego, podejmowane w 1939 r. i adresowane do ekipy rządzącej Polską w celu jej przekonania o konieczności zejścia z antyniemieckiego kursu wytyczonego naszemu krajowi przez Anglię. Następnie, wobec bezskuteczności tych starań, Piotr Zychowicz gorzko potwierdza stuprocentową trafność przewidywań Studnickiego odnośnie rozwoju dalszych wydarzeń (przeze mnie tu tylko bardzo fragmentarycznie zacytowanych i oznaczonych czerwonym kolorem).