A teraz coś
bardzo ambitnego. Dla zaawansowanych.☺
Marek Gałęzowski
„Przeciw dwóm zaborcom. Polityczna konspiracja piłsudczykowska w kraju
w latach 1939-1947”. Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2013.
w latach 1939-1947”. Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2013.
Jest
to obszerna monografia naukowa poświęcona trzem wybranym organizacjom
konspiracyjnym czasu okupacji:
-
Obozowi Polski Walczącej,
-
Konwentowi Organizacji Niepodległościowych,
-
tzw. Grupie „Olgierda”.
Stworzyli
je i kierowali nimi, odpowiednio:
-
Julian Piasecki,
-
Zygmunt Hempel,
-
Henryk Józewski („Olgierd”).
Ww.
organizacje stanowiły w Polsce podziemnej reprezentację polityczną środowiska
sanacji – do września 1939 r. niepodzielnie rządzącej krajem, a następnie słusznie
obwinianej za klęskę wrześniową.
I dość powszechnie przeklinanej w polskim społeczeństwie, od prawa do lewa.
I dość powszechnie przeklinanej w polskim społeczeństwie, od prawa do lewa.
Piłsudczycy,
działający w wymienionych strukturach, prowadzili działalność stricte
polityczną - wydawnictwa podziemne, korespondencja z rządem londyńskim i jego
krajową delegaturą, negocjacje z innymi organizacjami konspiracyjnymi, itp. Natomiast
swoje liczne i doświadczone kadry oficerskie oddali do dyspozycji dowódcy
Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Militarnie podporządkowali się więc
całkowicie (w przeciwieństwie do komunistów i części narodowców) rządowi
londyńskiemu, co jednak nie przeszkadzało im ten rząd nieraz bardzo ostro
krytykować w prasie podziemnej – głównie za jego politykę uległości wobec
Stalina i ZSRR.
Autor
drobiazgowo wymienia wszystkich działaczy zaangażowanych w konspiracyjnych
strukturach piłsudczykowskich, określa ich funkcje, opisuje losy, każdorazowo przywołując
źródła informacji. Równie dokładnie analizuje tematykę wydawanej przez nich
prasy podziemnej. Jest to zatem książka
stricte naukowa, do czytania najlepiej po mocnej kawie. Licznych przypisów nie radzę opuszczać, bo choć
są one głównie poświęcone wskazywaniu źródeł informacji, to jednak co pewien
czas odnajdujemy w nich także dodatkowe
i cenne wiadomości - jak chociażby tę o udzieleniu przez marszałka
Śmigłego-Rydza wskazówek oficerowi wysłanemu jesienią 1941 r. z misją do gen.
Andersa, czy o podstawowym źródle finansowania OPW, którym było 100 tys.
dolarów z przedwojennego funduszu dyspozycyjnego Naczelnego Wodza, posiadanych
przez marszałka Śmigłego-Rydza i Juliana Piaseckiego.
W
kontekście przywołanej postaci marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza pozwolę sobie
wyrazić parę słów krytycznych odnośnie
książki. Autor bardzo ogólnikowo, dosłownie jednym zdaniem, odniósł się do
hipotezy o planowanym przez marszałka w 1941 r. antysowieckim porozumieniu z
Niemcami. Napisał (cyt., str. 120): „Weryfikacja tych przypuszczeń nie wydaje
się na obecnym etapie badań możliwa”.
A
więc a propos tychże badań. W obszernym wstępie autor wymienia ośrodki
dokumentacyjne, do których dotarł, także i te zagraniczne. Na przestrzeni lat,
dla potrzeb nie tylko tej książki, wykonał naprawdę iście benedyktyńską robotę.
Szkoda, że pominął archiwa węgierskie, niemieckie czy słowackie. Bo przecież
tam mógł „zweryfikować przypuszczenia” – w końcu nasz były Naczelny Wódz od
grudnia 1940 r. do października 1941 r. niespecjalnie się na Węgrzech
ukrywał, a jeśli już, to bardziej przed agentami londyńskiego rządu
emigracyjnego niż przed służbami specjalnymi państw Osi. Jego nielegalny powrót
z Węgier przez Słowację do kraju i pobyt w Warszawie, też nie stanowiły
szczytów zachowania konspiracji (przyjmując, że chodziło o osobę faktycznego
przywódcy państwa polskiego sprzed wybuchu wojny).
Prawda
ma jednak to do siebie, że przekornie wychodzi na jaw, nawet po wielu, wielu latach.
Gdzieś obiło mi się o uszy, że archiwa niemieckie czasu wojny zaczął
eksplorować gen. Marian Zacharski. Poczekamy, zobaczymy.
Koncepcja
Śmigłego-Rydza współdziałania z Niemcami przeciwko ZSRR (szkoda, że dopiero w
1941 a nie w 1939 roku), jeśli nawet była, to rychło zmarła wraz ze śmiercią
marszałka, również zaistniałą w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.
W
następnych latach działacze konspiracyjnych organizacji piłsudczykowskich
oddawali już życie w walce z Niemcami – w pierwszych dniach Powstania
Warszawskiego zginęli m.in. Julian Piasecki (szef OPW) i Zygmunt Hempel
(przywódca KON). Tylko Henrykowi Józewskiemu się „udało” – dopadła go dopiero
polska bezpieka, a i to już w 1953 r., gdy – po śmierci Stalina – klimat zaczął
wskazywać na zbliżającą się odwilż polityczną. We wrześniu 1954 r. Józewskiego
skazano na dożywocie, w 1956 r. karę tę zmniejszono do 12 lat, kilka miesięcy później
już tylko do 5 lat więzienia. A w listopadzie 1956 r. Józewskiemu udzielono
rocznej przerwy w odbywaniu kary, po której już do więzienia nie powrócił
(wyrok został anulowany). Cyt., str. 464: „Po opuszczeniu więzienia Henryk
Józewski zamieszkał w Warszawie przy ul. Koszykowej 24. Zajął się malarstwem i
pisaniem wspomnień”. Zmarł w Warszawie w 1981 r. (w wieku 89 lat).
Tyle
o tej książce w wielkim skrócie. Przypominam (i ostrzegam), iż jest ona monografią
naukową i może być trudną w odbiorze dla czytelnika nieprzyzwyczajonego do podobnej
lektury. Ale osoby z ugruntowanymi już dużymi zainteresowaniami historią,
zwłaszcza lat okupacji i pierwszych lat powojennych, powinny po nią sięgnąć.