Życie i śmierć w stalinowskich łagrach, ukazane przez
pryzmat losów indywidualnych.
Warłam
Szałamow „Opowiadania kołymskie”
Dom
Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2017
Minusem
tej bardzo interesującej, starannie wydanej książki, jest jednak brak szerszej
informacji o autorze. Koniecznej – chociażby z uwagi na autobiograficzny
charakter części jego opowiadań. Informacja o autorze ogranicza się do trzyzdaniowego
akapitu na okładce. W tej sytuacji proponuję zerknąć do dowolnej encyklopedii.
Pod ręką mamy Wikipedię:
https://pl.wikipedia.org/wiki/War%C5%82am_Sza%C5%82amow
Warłam
Szałamow (1907-1982) miał równie bujny, co tragiczny życiorys, nieprawdaż?
Na
wstępie nieco o tytułowej Kołymie. Jest to złotodajny obszar na dalekiej Syberii,
w północno-wschodnim azjatyckim zakątku byłego ZSRR (obecnie w Federacji
Rosyjskiej). Więźniów, skierowanych tam do niewolniczej pracy w kopalniach
(głównie złota) i przy wyrębie tajgi, wieziono tygodniami pociągiem do
Władywostoku, następnie statkiem przez Morze Japońskie i Morze Ochockie do
Magadanu. Tych, którzy podróże przeżyli, w Magadanie selekcjonowano i kierowano
„na etap”, tj. na przebycie jeszcze kilkudziesięciu, kilkuset kilometrów
ciężarówkami do docelowego już łagru. Autor przebywał tam w latach
1937-1951 jako więzień, później jeszcze przez dwa lata jako wolny pracownik. Z Kołymy
wydostał się dopiero po śmierci Stalina. W książce nie szukajmy analitycznych
informacji o genezie powstania, ogólnych zasadach funkcjonowania radzieckich
łagrów i „systemie rekrutacji” do nich więźniów. Taką całościową, polityczno-historyczną
i statystyczno-demograficzną wiedzę da nam lektura np. „Gułagu” Anne Applebaum
(omówiona na tym blogu) lub „Archipelagu Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. Natomiast
ponad sto krótkich, tytułowych opowiadań kołymskich Warłana Szałamowa to przede
wszystkim opisy codziennej egzystencji w obozie pracy, wzbogacone o doraźne
refleksje i przemyślenia autora, a także charakterystyka warunków
klimatycznych i przyrodniczych na obszarze, gdzie bardzo surowa zima trwa
aż dziewięć miesięcy. W opowiadaniach przewijają się łagrowe realia,
o których poniżej.
§ Skierowanie więźnia do
robót tzw. ogólnych było w zasadzie równoznaczne z wyrokiem śmierci.
Tylko bardzo nieliczni, którzy nie padli od ciężkiej, ponad siły pracy, z głodu,
od mrozu, albo nie zostali zabici przez konwojentów, mogli mieć nadzieję na
skierowanie do szpitala, gdzie ich (przede wszystkim) czasowo odkarmiono
i ogrzano.
§ Warunki obozowej służby
zdrowia były fatalne. A mimo to powszechnie marzono o dostaniu się do
szpitala, nieraz posuwając się do symulanctwa.
§ Cała energia życiowa
więźnia nakierowana była na zdobycie dodatkowego kawałka chleba, niedopałka
papierosa oraz na choćby chwilowe ogrzanie się.
§ W tej sytuacji jedyną
szansą na przeżycie stawało się otrzymanie jakiejś pracy „funkcyjnej” w rozbudowanej
administracji obozowej. Autora wybawiło skierowanie na ośmiomiesięczny kurs
felczerski, który ukończył i następnie pracował w tym fachu (nadal jako
więzień).
§ Dużo zależało od
charakteru osób z kierownictwa danego łagru: pełnomocnych enkawudzistów,
naczelników, kierowników robót itp. Wszyscy oni pozostawali pod silną presją realizacji
odgórnie narzuconego planu produkcyjnego (wydobycia kopalin, wyrębu lasu,
wykonania utwardzonej drogi etc.). Więźniów więc nie oszczędzali, nie liczyli
się z ich życiem. Wśród owego naczalstwa i konwojentów wyróżniali się
też złośliwi sadyści.
§ Kierownictwo miało
odgórny nakaz gorszego traktowania więźniów politycznych, zwłaszcza skazanych
za (rzekomą) działalność kontrrewolucyjną, terrorystyczno-trockistowską. Takich
należało kierować do robót ogólnych, aby ich tam szybciej wykończyć. Nie wolno
było powierzać im stanowisk specjalistycznych (technicznych, medycznych), pomimo
posiadanego odpowiedniego, nieraz wyższego wykształcenia. Kierownictwo niekiedy
ów zakaz starało się obejść, mając na względzie przydatność doświadczonych
specjalistów w kontekście bezawaryjnego funkcjonowania urządzeń i obowiązku
wykonania planu przez łagier.
§ Upływ terminu wyroku jeszcze
nie oznaczał uwolnienia. Pełnomocny enkawudzista często „montował” prowokację,
w następstwie której więzień otrzymywał na miejscu kolejny wieloletni
wyrok.
§ Zmorą życia obozowego
było donosicielstwo. Za dodatkową miskę zupy informowano kierownictwo o „nieprawomyślnych”
wypowiedziach kolegi - więźnia. Skutek - jak powyżej.
§ Przekleństwem życia
więźniów była obecność wśród nich i zachowanie kryminalistów – błatniaków,
urków. Terroryzowali nawet więźniów funkcyjnych i wolnych
pracowników, bali się ich też konwojenci. Dopuszczali się grabieży, gwałtów
homoseksualnych, trwałych okaleczeń i morderstw. Straszny bywał los
kobiet, jeśli znaleźli do nich dostęp. Kierownictwo łagru tolerowało ich,
interweniowało jedynie w ostateczności.
§ Skład socjalny więźniów
był przeróżny – od niepiśmiennych kołchoźników i miejskich robotników, do
byłych wysokich, partyjnych i rządowych aparatczyków. W obozach
siedzieli również profesorowie uczelni, naukowcy, pisarze, dziennikarze,
zdarzali się też byli wojskowi i enkawudziści.
§ Uciec z łagru
praktycznie nie było można. Niepowodzeniem skończyła się także brawurowa akcja dzielnego
majora Pugaczowa i jego towarzyszy (str. 688-699).
§ Pomoc zachodnich
aliantów udzielana podczas wojny Związkowi Radzieckiemu w ramach Lend-Lease
zasilała również administrację Gułagu. Otrzymywane urządzenia, narzędzia i sprzęt transportowy wykorzystywano
także w łagrach. Amerykańska żywność obficie trafiała do obozowej komendantury
i konwojentów.
Prawie
każde z tych około stu kołymskich opowiadań Warłama Szałamowa to opis jakiegoś
drobnego fragmentu, epizodu życia obozowego. Bohaterowie części z nich, w tym
sam autor-narrator, w niektórych nowelkach niekiedy się powtarzają. W większości
uwypuklono beznadziejność egzystencji w łagrze i egoistyczną walkę o przetrwanie.
Lektura pozwala na znaczne, socjologiczne i psychologiczne dopełnienie
wiedzy o stalinowskim terrorze i o radzieckich obozach pracy
przymusowej, analitycznie przedstawianej w innych opracowaniach. Osoby,
które po tę książkę sięgną (do czego oczywiście gorąco zachęcam), nie mogą więc
być zupełnie „zielone” – powinny już mieć jakiś wcześniejszy „podkład” z owej
tematyki. W przeciwnym razie mogą treść opowiadań Warłama Szałamowa
odbierać jak bajkę o żelaznym wilku. Albo jak amerykańscy znajomi byłego
więźnia radzieckiego łagru, którzy – gdy im po latach opowiedział o długoletnim
wyroku skazującym go na niewolniczą pracę – ze szczerym współczuciem, ale
i ze zdziwieniem zapytali, dlaczego nie wziął sobie adwokata. Zatem przy
okazji jeszcze raz polecam wspomnianą powyżej monografię autorstwa p. Anne
Applebaum pt. „Gułag”. Jej opis na blogu uzupełniłem moim wspomnieniem
znajomości z osobami, które na własnej skórze doświadczyły pobytu w radzieckim
raju.