Romuald
Spasowski „Spowiedź ambasadora”
(Opracowanie
i redakcja: Mariusz M. Brymora)
Wydawca:
Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2022
Osoby
znające historię pierwszych dni stanu wojennego wiedzą, o kogo chodzi.
Ambasadorzy PRL w USA (Romuald Spasowski) i w Japonii (Zdzisław
Rurarz) na znak protestu opuścili swe placówki w państwach, w których
sprawowali funkcje dyplomatyczne, i poprosili o azyl polityczny. Romuald
Spasowski (1920-1995) już nigdy potem do Polski nie powrócił. W latach
80-tych napisał w Stanach Zjednoczonych obszerne wspomnienia, które
doczekały się tam dwóch angielskojęzycznych wydań: w 1986 r. i w 2021 r.
Swego czasu jego książkę przeczytał i pochwalił prezydent Ronald Reagan, wyznając
osobiście autorowi, iż na tę lekturę poświęcił trzy nieprzespane noce. Natomiast
w kraju była wcześniej nieznana. Obecną polską publikację zawdzięczamy naszemu
dyplomacie Mariuszowi M. Brymorze, który napisał też do niej bardzo
interesujące wprowadzenie (str. 11-21). Tytułowa spowiedź jest trafnym
sformułowaniem. Romuald Spasowski bowiem, oprócz szczegółowego życiorysu
osobistego i zawodowego, ujawnił również swe najbardziej skryte myśli.
Przedstawił własne poglądy, refleksje, wrażenia, przemyślenia – ewoluujące w miarę
upływu lat. Miał tzw. lekkie pióro, co w połączeniu z udaną redakcją
p. M.M. Brymory powoduje, iż książkę czyta się jednym tchem.
Autor
przez długie lata pozostawał pod dużym wpływem ojca, Władysława Spasowskiego
(1877-1941), przedwojennego znanego filozofa-marksisty, który ukształtował go
ideologicznie. Ojciec był związany z Komunistyczną Partią Polski. Długo
wierzył w słuszność polityki Stalina, nawet już po Wielkim Terrorze,
rozwiązaniu KPP i pakcie Ribbentrop-Mołotow. Syn podzielał poglądy ojca.
Obserwowane represje stalinowskie obaj starali się relatywizować, tłumacząc to wyższą
koniecznością przeciwstawienia się przez ZSRR polityce Hitlera, którego (skądinąd
słusznie) nienawidzili. Miłość do ZSRR, także w pamiętnych latach
1939-1941, pozostawała jednak – mimo ich bardzo energicznych starań i wyznań
tego uczucia – nieodwzajemniona. Z dużym rozbawieniem czytałem, jak obaj bez
powodzenia starali się, najpierw nielegalnie, potem legalnie, przenieść się do radzieckiego
„raju”, by podjąć tam działalność polityczną. Dobre czasy dla polskich komunistów
miały dopiero nadejść. Póki co jednak w ZSRR głoszona była teoria
o prowokacyjnym, agenturalnym charakterze rozwiązanej KPP. Aż do dnia 22.06.1941 r.
obowiązywał niemiecko-radziecki pakt o przyjaźni i granicy. Za bardzo
interesujące należy uznać m.in. te fragmenty książki, które traktują
o zawierusze wojennej 1939 r., oraz o pierwszych latach
(1939-1941) dwóch okupacji – radzieckiej i niemieckiej, jak też o nielegalnym
ruchu granicznym pomiędzy nimi. Ojciec w lipcu 1941 r. popełnił w Warszawie
samobójstwo. Syn przetrwał wojnę w podstołecznym Milanówku, do żadnej zbrojnej
organizacji konspiracyjnej nie wstąpił.
Po
wojnie Romuald Spasowski poświęcił się pracy dla utrwalenia i rozwoju
nowego ustroju Polski. Pełnił służbę w wojsku, następnie w dyplomacji.
Wysoko awansował, w czym zapewne – oprócz nazwiska i oddania
komunizmowi – pomogła mu też duża inteligencja oraz znajomość języków obcych. Wykształcenie
miał formalnie tylko średnie (ale była to matura przedwojenna). O sprawy
materialne rodziny dbał mało. Pozostawało to nawet w sporym kontraście do
zapobiegliwości, „zaradności życiowej” innych działaczy partyjno-państwowych,
zwłaszcza w epoce Edwarda Gierka. Wraz z żoną (gorliwą katoliczką)
utrzymywali prywatne, towarzyskie kontakty również z osobami niepopierającymi
ustroju PRL. W 1970 r. podczas pobytu na placówce w Indiach
przeżyli wielką rodzinną tragedię – ich inteligentny, nadwrażliwy 19-letni syn
popełnił samobójstwo (z przyczyn w książce w zasadzie niewyjaśnionych).
Osobiście zadumałem się nad tym epizodem. Syn Spasowskiego był moim
rówieśnikiem - ten sam rok i miesiąc urodzenia. Samobójstwo popełnił akurat
w czasie, gdy ja przystępowałem do egzaminu wstępnego na Uniwersytecie
Warszawskim. Opisując działalność zawodową Romuald Spasowski dużo miejsca
poświęcił polityce wewnętrznej i zagranicznej PRL. Z racji wysokiego
stanowiska miał dostęp do najważniejszych osób w państwie, na kartach
książki zamieścił ich ciekawe, subiektywne charakterystyki. Trudno powiedzieć,
czy są one do końca słuszne i zgodne z dzisiejszą oceną, także oceną naukową,
dokonywaną przez historyków i politologów. Przyznaję, że z pewnym
zdziwieniem przeczytałem o utajonym konflikcie i rywalizacji o władzę
pomiędzy Edwardem Gierkiem a Piotrem Jaroszewiczem. Wg autora to przede
wszystkim temu drugiemu, inspirowanemu przez Moskwę, Polska „zawdzięczała”
krach gospodarczy lat 70-tych. Nb. epoka Gierkowska jest w książce
obszernie i ciekawie opisana. Czytelnicy pamiętający tamte lata być może
dopiero teraz poznają „kuchnię” powstawania problemów, z którymi się wówczas
borykali. Dowiedzą się też, jak na forum międzynarodowym działała peerelowska
dyplomacja, m.in. jak gorączkowo zabiegano o kolejne kredyty zagraniczne,
które następnie w kraju „przejadano” lub marnotrawiono na źle realizowane
inwestycje. Poznają również, jak na co dzień funkcjonowały ambasady PRL i kto
w nich faktycznie rządził.
„Akuszer”
zaistnienia niniejszych wspomnień na polskim rynku wydawniczym, tj. p. M.M. Brymora,
we wstępie do książki nie przedstawia własnej, jednoznacznej oceny R. Spasowskiego.
Pozostawia to czytelnikom, którzy – w zależności od prezentowanej opcji
politycznej – mogą oceniać go skrajnie: od wiarołomnego zdrajcy do wielkiego
patrioty. Osobiście dla żadnej z tych skrajności nie znajduję podstaw.
Szczegółowa i szczera tytułowa spowiedź zawiera mnóstwo wątków, także
osobistych, które jej autora raz przedstawiają sympatycznie i pozytywnie,
innym razem zaś antypatycznie i wyraźnie negatywnie. Owa ambiwalencja
bierze w zasadzie początek już z wyraźnej sprzeczności pomiędzy pochodzeniem
Romualda Spasowskiego i jego długo wyznawanym światopoglądem. Z jednej
strony – na wskroś polski patriotyczny rodowód, ziemiański i kresowy, z drugiej
zaś – ateizm i od młodzieńczych lat (już przed wojną!) oczarowanie
ideologią komunistyczną oraz stalinowskim Krajem Rad. Zalecam zatem dokonanie własnej
oceny – niechaj każdy czytelnik „Spowiedzi ambasadora” wczuje się w rolę …
jego spowiednika. I udzieli mu, bądź nie udzieli, rozgrzeszenia. Mając na
względzie całokształt życiorysu, a nie tylko ostatni, spektakularny wyczyn
dyplomaty PRL. Ja po głębokim namyśle takiego „rozgrzeszenia” udzieliłem. Powtarzam
przy tym, iż „wysłuchanie spowiedzi” okaże się fascynujące – wspomnienia
Romualda Spasowskiego są zredagowane niezwykle ciekawie, od książki trudno się
będzie Państwu oderwać. Jeżeli Państwo nie wierzycie mnie, to zaufajcie
Ronaldowi Reaganowi. Książkę wzbogaca dokumentacja fotograficzna.
Na
zakończenie pragnę zauważyć, że ww. spektakularność czynu dyplomaty PRL nieco traci
swój heroiczny blask, gdy Romuald Spasowski przyznaje, iż niedługo przed stanem
wojennym został poinformowany o zapadłej decyzji odwołania go wkrótce z funkcji
ambasadora w USA. W zasadzie więc już kończył tam misję dyplomatyczną
i przygotowywał się do powrotu do Polski. Po wprowadzeniu stanu wojennego
i ew. powrocie do kraju mógł mieć jednak uzasadnione obawy
o swój los – gen. Wojciech Jaruzelski nie oszczędzał wszak również
byłych wysokich dygnitarzy partyjno-państwowych. Pozbawiał ich stanowisk,
usuwał z urzędów, niektórych też z partii, kilkadziesiąt takich
„kozłów ofiarnych” nawet internował. A poza tym sytuacja w tamtych
dniach w Polsce była, bądź co bądź, „dynamiczna” i niekoniecznie
musiała się tak względnie łagodnie rozwinąć, jak ją dzisiejsza młodzież poznaje
na lekcjach historii. Niewykluczone pozostawały też o wiele bardziej ekstremalne
warianty, z krwawą wojną domową i obcą interwencją wojskową włącznie.
Na wszelki wypadek bezpieczniej było więc pozostać na Zachodzie, jak zresztą
uczyniło wówczas wielu naszych rodaków. M.in. mój bardzo dobry kolega
Marian Alojzy B., o którego kanadyjskich perypetiach życiowych wspomniałem,
pisząc tu o książce autorstwa p. Doroty Malesy pt. „Opowieści o Polakach w USA. Ameryka.pl”
(do odszukania w katalogach bloga).
PS.1.
Romuald Spasowski urodził się w 1920 roku, a nie w 1921,
jak błędnie podają niektóre publikacje. Już w pierwszych zdaniach
rozdziału I (na str. 29) pisze o swoich narodzinach w sierpniu
1920 r. Jego matka – oczekując w warszawskim szpitalu rozwiązania –
słyszała kanonadę artyleryjską. Cyt. „Po drugiej stronie Wisły toczył się
bój o Warszawę, który miał zadecydować o przyszłości Polski. Był
sierpień 1920 roku.”.
PS.2.
Autora w jednym przypadku zawiodła pamięć, a Pan Mariusz nie
sprostował. Wymieniony na str. 464 dyrektor departamentu kadr w MSW w latach
60-tych ub. wieku nosił nazwisko nie Misiaszek, jak tam błędnie napisano,
lecz Mikuś (Teodor Mikuś – proszę „wygooglować” i sprawdzić np. w Wikipedii).