sobota, 18 lutego 2023

„Spowiedź ambasadora”. Autor: Romuald Spasowski

 

Romuald Spasowski „Spowiedź ambasadora” 

(Opracowanie i redakcja: Mariusz M. Brymora) 

Wydawca: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2022 

Osoby znające historię pierwszych dni stanu wojennego wiedzą, o kogo chodzi. Ambasadorzy PRL w USA (Romuald Spasowski) i w Japonii (Zdzisław Rurarz) na znak protestu opuścili swe placówki w państwach, w których sprawowali funkcje dyplomatyczne, i poprosili o azyl polityczny. Romuald Spasowski (1920-1995) już nigdy potem do Polski nie powrócił. W latach 80-tych napisał w Stanach Zjednoczonych obszerne wspomnienia, które doczekały się tam dwóch angielskojęzycznych wydań: w 1986 r. i w 2021 r. Swego czasu jego książkę przeczytał i pochwalił prezydent Ronald Reagan, wyznając osobiście autorowi, iż na tę lekturę poświęcił trzy nieprzespane noce. Natomiast w kraju była wcześniej nieznana. Obecną polską publikację zawdzięczamy naszemu dyplomacie Mariuszowi M. Brymorze, który napisał też do niej bardzo interesujące wprowadzenie (str. 11-21). Tytułowa spowiedź jest trafnym sformułowaniem. Romuald Spasowski bowiem, oprócz szczegółowego życiorysu osobistego i zawodowego, ujawnił również swe najbardziej skryte myśli. Przedstawił własne poglądy, refleksje, wrażenia, przemyślenia – ewoluujące w miarę upływu lat. Miał tzw. lekkie pióro, co w połączeniu z udaną redakcją p. M.M. Brymory powoduje, iż książkę czyta się jednym tchem.

Autor przez długie lata pozostawał pod dużym wpływem ojca, Władysława Spasowskiego (1877-1941), przedwojennego znanego filozofa-marksisty, który ukształtował go ideologicznie. Ojciec był związany z Komunistyczną Partią Polski. Długo wierzył w słuszność polityki Stalina, nawet już po Wielkim Terrorze, rozwiązaniu KPP i pakcie Ribbentrop-Mołotow. Syn podzielał poglądy ojca. Obserwowane represje stalinowskie obaj starali się relatywizować, tłumacząc to wyższą koniecznością przeciwstawienia się przez ZSRR polityce Hitlera, którego (skądinąd słusznie) nienawidzili. Miłość do ZSRR, także w pamiętnych latach 1939-1941, pozostawała jednak – mimo ich bardzo energicznych starań i wyznań tego uczucia – nieodwzajemniona. Z dużym rozbawieniem czytałem, jak obaj bez powodzenia starali się, najpierw nielegalnie, potem legalnie, przenieść się do radzieckiego „raju”, by podjąć tam działalność polityczną. Dobre czasy dla polskich komunistów miały dopiero nadejść. Póki co jednak w ZSRR głoszona była teoria o prowokacyjnym, agenturalnym charakterze rozwiązanej KPP. Aż do dnia 22.06.1941 r. obowiązywał niemiecko-radziecki pakt o przyjaźni i granicy. Za bardzo interesujące należy uznać m.in. te fragmenty książki, które traktują o zawierusze wojennej 1939 r., oraz o pierwszych latach (1939-1941) dwóch okupacji – radzieckiej i niemieckiej, jak też o nielegalnym ruchu granicznym pomiędzy nimi. Ojciec w lipcu 1941 r. popełnił w Warszawie samobójstwo. Syn przetrwał wojnę w podstołecznym Milanówku, do żadnej zbrojnej organizacji konspiracyjnej nie wstąpił.

Po wojnie Romuald Spasowski poświęcił się pracy dla utrwalenia i rozwoju nowego ustroju Polski. Pełnił służbę w wojsku, następnie w dyplomacji. Wysoko awansował, w czym zapewne – oprócz nazwiska i oddania komunizmowi – pomogła mu też duża inteligencja oraz znajomość języków obcych. Wykształcenie miał formalnie tylko średnie (ale była to matura przedwojenna). O sprawy materialne rodziny dbał mało. Pozostawało to nawet w sporym kontraście do zapobiegliwości, „zaradności życiowej” innych działaczy partyjno-państwowych, zwłaszcza w epoce Edwarda Gierka. Wraz z żoną (gorliwą katoliczką) utrzymywali prywatne, towarzyskie kontakty również z osobami niepopierającymi ustroju PRL. W 1970 r. podczas pobytu na placówce w Indiach przeżyli wielką rodzinną tragedię – ich inteligentny, nadwrażliwy 19-letni syn popełnił samobójstwo (z przyczyn w książce w zasadzie niewyjaśnionych). Osobiście zadumałem się nad tym epizodem. Syn Spasowskiego był moim rówieśnikiem - ten sam rok i miesiąc urodzenia. Samobójstwo popełnił akurat w czasie, gdy ja przystępowałem do egzaminu wstępnego na Uniwersytecie Warszawskim. Opisując działalność zawodową Romuald Spasowski dużo miejsca poświęcił polityce wewnętrznej i zagranicznej PRL. Z racji wysokiego stanowiska miał dostęp do najważniejszych osób w państwie, na kartach książki zamieścił ich ciekawe, subiektywne charakterystyki. Trudno powiedzieć, czy są one do końca słuszne i zgodne z dzisiejszą oceną, także oceną naukową, dokonywaną przez historyków i politologów. Przyznaję, że z pewnym zdziwieniem przeczytałem o utajonym konflikcie i rywalizacji o władzę pomiędzy Edwardem Gierkiem a Piotrem Jaroszewiczem. Wg autora to przede wszystkim temu drugiemu, inspirowanemu przez Moskwę, Polska „zawdzięczała” krach gospodarczy lat 70-tych. Nb. epoka Gierkowska jest w książce obszernie i ciekawie opisana. Czytelnicy pamiętający tamte lata być może dopiero teraz poznają „kuchnię” powstawania problemów, z którymi się wówczas borykali. Dowiedzą się też, jak na forum międzynarodowym działała peerelowska dyplomacja, m.in. jak gorączkowo zabiegano o kolejne kredyty zagraniczne, które następnie w kraju „przejadano” lub marnotrawiono na źle realizowane inwestycje. Poznają również, jak na co dzień funkcjonowały ambasady PRL i kto w nich faktycznie rządził.

„Akuszer” zaistnienia niniejszych wspomnień na polskim rynku wydawniczym, tj. p. M.M. Brymora, we wstępie do książki nie przedstawia własnej, jednoznacznej oceny R. Spasowskiego. Pozostawia to czytelnikom, którzy – w zależności od prezentowanej opcji politycznej – mogą oceniać go skrajnie: od wiarołomnego zdrajcy do wielkiego patrioty. Osobiście dla żadnej z tych skrajności nie znajduję podstaw. Szczegółowa i szczera tytułowa spowiedź zawiera mnóstwo wątków, także osobistych, które jej autora raz przedstawiają sympatycznie i pozytywnie, innym razem zaś antypatycznie i wyraźnie negatywnie. Owa ambiwalencja bierze w zasadzie początek już z wyraźnej sprzeczności pomiędzy pochodzeniem Romualda Spasowskiego i jego długo wyznawanym światopoglądem. Z jednej strony – na wskroś polski patriotyczny rodowód, ziemiański i kresowy, z drugiej zaś – ateizm i od młodzieńczych lat (już przed wojną!) oczarowanie ideologią komunistyczną oraz stalinowskim Krajem Rad. Zalecam zatem dokonanie własnej oceny – niechaj każdy czytelnik „Spowiedzi ambasadora” wczuje się w rolę … jego spowiednika. I udzieli mu, bądź nie udzieli, rozgrzeszenia. Mając na względzie całokształt życiorysu, a nie tylko ostatni, spektakularny wyczyn dyplomaty PRL. Ja po głębokim namyśle takiego „rozgrzeszenia” udzieliłem. Powtarzam przy tym, iż „wysłuchanie spowiedzi” okaże się fascynujące – wspomnienia Romualda Spasowskiego są zredagowane niezwykle ciekawie, od książki trudno się będzie Państwu oderwać. Jeżeli Państwo nie wierzycie mnie, to zaufajcie Ronaldowi Reaganowi. Książkę wzbogaca dokumentacja fotograficzna.

Na zakończenie pragnę zauważyć, że ww. spektakularność czynu dyplomaty PRL nieco traci swój heroiczny blask, gdy Romuald Spasowski przyznaje, iż niedługo przed stanem wojennym został poinformowany o zapadłej decyzji odwołania go wkrótce z funkcji ambasadora w USA. W zasadzie więc już kończył tam misję dyplomatyczną i przygotowywał się do powrotu do Polski. Po wprowadzeniu stanu wojennego i ew. powrocie do kraju mógł mieć jednak uzasadnione obawy o swój los – gen. Wojciech Jaruzelski nie oszczędzał wszak również byłych wysokich dygnitarzy partyjno-państwowych. Pozbawiał ich stanowisk, usuwał z urzędów, niektórych też z partii, kilkadziesiąt takich „kozłów ofiarnych” nawet internował. A poza tym sytuacja w tamtych dniach w Polsce była, bądź co bądź, „dynamiczna” i niekoniecznie musiała się tak względnie łagodnie rozwinąć, jak ją dzisiejsza młodzież poznaje na lekcjach historii. Niewykluczone pozostawały też o wiele bardziej ekstremalne warianty, z krwawą wojną domową i obcą interwencją wojskową włącznie. Na wszelki wypadek bezpieczniej było więc pozostać na Zachodzie, jak zresztą uczyniło wówczas wielu naszych rodaków. M.in. mój bardzo dobry kolega Marian Alojzy B., o którego kanadyjskich perypetiach życiowych wspomniałem, pisząc tu o książce autorstwa p. Doroty Malesy pt. „Opowieści o Polakach w USA. Ameryka.pl” (do odszukania w katalogach bloga).

PS.1. Romuald Spasowski urodził się w 1920 roku, a nie w 1921, jak błędnie podają niektóre publikacje. Już w pierwszych zdaniach rozdziału I (na str. 29) pisze o swoich narodzinach w sierpniu 1920 r. Jego matka – oczekując w warszawskim szpitalu rozwiązania – słyszała kanonadę artyleryjską. Cyt. „Po drugiej stronie Wisły toczył się bój o Warszawę, który miał zadecydować o przyszłości Polski. Był sierpień 1920 roku.”.

PS.2. Autora w jednym przypadku zawiodła pamięć, a Pan Mariusz nie sprostował. Wymieniony na str. 464 dyrektor departamentu kadr w MSW w latach 60-tych ub. wieku nosił nazwisko nie Misiaszek, jak tam błędnie napisano, lecz Mikuś (Teodor Mikuś – proszę „wygooglować” i sprawdzić np. w Wikipedii).