czwartek, 16 grudnia 2021

„Przeszedłem piekło z Waffen-SS na froncie wschodnim”. Autor: Erich Stahl

 

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia proszę przyjąć ode mnie najserdeczniejsze życzenia – aby nadchodzące Święta były dla Państwa zdrowe, wesołe, wolne od kłopotów, spędzone przy suto zastawionym rodzinnym stole. I aby pod choinką każdy znalazł prezent dla siebie – najlepiej książkę o tematyce historycznej (niezdecydowani, zanim wejdą na stronę księgarni internetowej, mogą coś wybrać wg katalogów tego bloga).

Poprzedni artykuł dotyczył relacji z frontu wschodniego, tworzonych na gorąco przez radzieckiego korespondenta wojennego. Dziś też będzie o piekle Ostfront, tyle że opisanym już po wojnie, na podstawie zachowanych notatek, przez oddelegowanego na ów front niemieckiego propagandystę.

Erich Stahl „Przeszedłem piekło z Waffen-SS na froncie wschodnim”

Wydawnictwo Vesper, Czerwonak 2019

Jest to kolejna pozycja literatury wspomnieniowej pola walki. Ale takiej bardziej ambitnej, wzbogaconej o osobiste refleksje natury polityczno-ideologicznej. Autor-narrator (nie należy go mylić z generałem Luftwaffe o tym samym imieniu i nazwisku) to młody podoficer SS, awansowany na pierwszy stopień oficerski SS dopiero jesienią 1944 r. Podczas lektury proponuję mieć założoną zakładkę na str. 367, na której zamieszczono wykazy stopni wojskowych Wehrmachtu, Waffen-SS i ich odpowiedników w Wojsku Polskim. Będzie to bardzo pomocne, bo niby skąd polski czytelnik ma wiedzieć, że np. SS-Unterscharführer to plutonowy, a SS-Untersturmführer to podporucznik. Stahl jest esesmanem nietypowym – pełni rolę oddelegowanego na front partyjnego funkcjonariusza pionu propagandy. W czasie służby bywa przenoszony pomiędzy różnymi jednostkami Waffen-SS, jak też wzywa się go do Niemiec na dłuższe, nieraz kilkutygodniowe pobyty, niebędące jednak należnymi urlopami. Podczas jednego z takich powrotów do Rzeszy przyjmuje go sam Goebbels. Wojując na froncie wschodnim Stahl przebywa na pierwszej linii, nieraz cudem unika śmierci, natomiast od radzieckich pocisków padają martwi, znajdujący się tuż obok, jego towarzysze broni.

Książka została napisana już po wojnie, na pewno z dużą dozą autocenzury. Duża jej szczegółowość świadczy o zachowanych notatkach sporządzanych na gorąco podczas wojny. Jednak o zbrodniach niemieckich autor tylko ogólnie nadmienia, iż takowe były, nawet bardzo poważne, ale już ich nie precyzuje. W przeciwieństwie do opisów zachowywania się czerwonoarmistów, niepatyczkujących się z jeńcami niemieckimi czy ludnością cywilną Niemiec i Węgier. Stahl rzeczywiście przedstawia tytułowe piekło frontu wschodniego, równolegle jednak snuje własne refleksje polityczne, przyjaźnie odnosi się do ludności cywilnej na obszarze okupowanym. Sam jawi się jako prawdziwy narodowy socjalista, pozostający wierny ideałom z okresu genezy tego ruchu w latach dwudziestych XX wieku. Antysemitą rzekomo nie jest. Podczas pobytu na wschodzie ma krótko kochankę, której córeczka jest pół-Żydówką i ani mu przez myśl nie przechodzi, aby ją zadenuncjować. Matka dziecka bardziej się o to obawia ze strony sąsiadów niż tego esesmana. Stahl praktycznie od razu, już w 1941 r., spostrzega olbrzymią szansę na wygranie wojny, gdyby tylko Hitler ogłosił ją jako wojnę wyzwoleńczą ludności ZSRR, skasował na podbitym obszarze kołchozy, rozdał chłopom ziemię oraz dał broń do ręki narodom ciemiężonym i skrwawionym przez komunizm – utworzył z nich bitne dywizje żołnierzy żywiących zrozumiałą nienawiść do systemu radzieckiego. To, że tak się nie dzieje, mocno go frustruje, czemu daje wyraz podczas pobytów w Niemczech. Nie przysparza mu to sympatii, partyjni przełożeni go upominają i krytykują, a koledzy z pionu propagandy „na wszelki wypadek” się wobec niego dystansują. Prześladowany wprawdzie nie jest, ale jego droga awansowa zostaje mocno spowolniona. Odsyła się go z powrotem na front wschodni, gdzie naprawdę walczy na pierwszej linii.

Poloniców w tej książce brak. Polska a nawet Generalne Gubernatorstwo jakby w ogóle nie istniały, mimo że autor także i przedwojenne ziemie polskie przemierzał wraz z frontem. To jakby temat tabu, być może ze względu na wydanie tej książki w 2009 r. w … USA. I tu dochodzimy do sedna – polecana dziś Państwu książka to tłumaczenie z jej amerykańskiego wydania w języku angielskim, a nie z oryginału niemieckiego. Ale dodam, że to polskie tłumaczenie jest doskonałe, wzbogacone w przypisach przez tłumacza p. Sławomira Kędzierskiego cennymi objaśnieniami historycznymi, nieraz prostującego niewiedzę bądź niepamięć autora. Choć swoją drogą – szkoda, że to tylko tłumaczenie z tłumaczenia. Oryginał wydania niemieckiego być może jest bardziej szczery i dosadny, przez co zapewne mocno kontrowersyjny, ale też wiarygodniej ukazujący osobowość autora. Niewykluczone bowiem, iż amerykańskie wydanie książki zostało przeredagowane i skrócone. Aby m.in. nie drażnić naszej Polonii.

PS. Pan Sławomir Kędzierski również doskonale się spisał tłumacząc z języka angielskiego książkę pt. Od własnej kuli. Tajna wojna między aliantami, wydaną w 2007 r. przez wydawnictwo Bellona. Autorzy: Lynn Picknett, Clice Prince, Stephen Prior. Wyszedł poza rolę tłumacza zamieszczając niezbędne przypisy historyczne. Książka została już omówiona na tym blogu.