Dziś też oddajmy głos
świadkowi koronnemu historii.
Karol
Modzelewski „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca”
Wydawnictwo
ISKRY, Warszawa 2013
Karol
Modzelewski (1937-2019), przedstawiać chyba nie trzeba (a jeśli trzeba,
to podstawowe informacje biograficzne najszybciej znajdzie się tu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Modzelewski ),
snuje
w 2013 r. wspomnienia i refleksje, trochę osobiste, ale przede
wszystkim zawodowe i polityczne. Osobiste dotyczą głównie okresu
dzieciństwa i młodości. Omawiając lata późniejsze koncentruje się już na
działalności zawodowej (naukowej) i politycznej (do 1989 r. nielegalnej,
opozycyjnej). Pierwsze zdanie tytułu książki zaczerpnął z poezji
Włodzimierza Majakowskiego.
Karol
Modzelewski jest bardzo szczery – ujawnia szczegóły biograficzne wcześniej znane
zapewne tylko niewielu osobom. I tak: sam przyznaje, iż minister Zygmunt Modzelewski
(
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Modzelewski )
to
wprawdzie jego ojciec, ale tylko przybrany, który go adoptował. Natomiast
ojciec naturalny (represjonowany czerwonoarmista, pierwszy mąż matki) pozostał
w ZSRR, tam też się ponownie ożenił i stąd Karol miał w Rosji
przyrodniego brata. Wszystko to następowało w tragicznych okolicznościach
determinowanych stalinowskim Wielkim Terrorem i drugą wojną światową na
froncie wschodnim. Szczegółów, gwoli większego zaciekawienia tą książką, nie
zdradzam. Dotrzecie do nich Państwo sami podczas lektury.
Po
wczesnomłodzieńczej fascynacji komunizmem Karol Modzelewski otrzeźwiał. Zimnym
prysznicem, tak dla niego, jak i dla wielu innych sympatyków nowego
ustroju, stał się referat Chruszczowa wygłoszony na XX zjeździe KPZR w 1956 r.
Odtąd Modzelewski jawi się jako socjalista-rewizjonista, początkowo aktywny jeszcze
w ramach PZPR, której był członkiem, a później (po wydaleniu go
z partii) już w antypartyjnej opozycji. Za tę działalność jest
represjonowany, więziony. Politycznie mało się angażuje tylko w okresie
tzw. Gierkowskiej dekady – oddaje się wówczas głównie zawodowej karierze
naukowca-historyka (doktorat i habilitacja). Łącznie w peerelowskich
więzieniach spędza około 9 lat, a swoje tam pobyty również ciekawie
relacjonuje w książce. Ostatnie uwięzienie to już oczywiście za aktywną
działalność w Solidarności. Jako ciekawostkę warto przypomnieć, iż
to właśnie Karol Modzelewski wykreował ową słynną na cały świat nazwę polskiego
związku zawodowego.
Karol
Modzelewski pozostał socjalistą do końca życia. Snując wspomnienia i refleksje
dotyczące okresu już po 1989 r., jawi się jako krytyk Planu Balcerowicza
i bardzo się przejmuje losem klasy robotniczej poszkodowanej w procesie
transformacji gospodarczej. Tej klasy społecznej, siłami przecież której zburzono
poprzedni ustrój. W kwestiach światopoglądowych pozostaje liberalnym
demokratą i osobą niewierzącą. Przeraża go głęboki podział w polskim
społeczeństwie, zapoczątkowany w latach 2005-2007, następnie utrwalony skrajnie
odmiennymi interpretacjami okoliczności tragicznego wydarzenia dnia 10 kwietnia
2010 roku. Poza rok 2013 już wspomnieniami nie sięga. A miałby
o czym pisać.
Reasumując,
bardzo tę książkę Państwu polecam. Jej lektura może stanowić doskonałe
uzupełnienie wiedzy o powojennej historii Polski. Czytelnik otrzymuje autorskie,
subiektywne rozwinięcie tematów raczej tylko dość ogólnie przedstawianych w opracowaniach
historycznych. Książka długo spoczywała nieprzeczytana w mojej domowej
biblioteczce, czekając na swoją kolej. Aż mi wstyd. Pochłaniając ją teraz w trzy
dni przeżywałem jeszcze raz tamte lata – od studenckich (1970-1975) poczynając,
gdy już żywo interesowałem się polityką. Wiele moich ówczesnych obserwacji,
wrażeń i wniosków mogłem teraz skonfrontować z oglądem i analizą
wydarzeń, przedstawionymi przez Karola Modzelewskiego. Jak przez mgłę przypominam
sobie, że latem 1981 r. wyraziłem opinię, iż Kuroń i Modzelewski mają
przekonania lewicowe, mogą więc w przyszłości, po jakimś kolejnym
przesileniu politycznym, zostać np. posłami na Sejm PRL. Po co więc ich opluskwiać
w propagandzie partyjnej. Był to pogląd bardzo niepopularny w moim
ówczesnym środowisku zawodowym, ale że został wyrażony w prywatnej
dyskusji (w biurze przy czyjejś kawie imieninowej) i tylko raz, a ja
byłem tam dość lubiany, więc skończyło się na złowrogim przemilczeniu. Poza tym
część rozmówców zapewne się po cichu ze mną zgadzała. Marzyłem wtedy o politycznych
przeobrażeniach na wzór października 1956, nastąpił zaś grudzień 1981. Lat dużo
wcześniejszych, tych jeszcze sprzed 1970 roku, oczywiście już tak dobrze z autopsji
nie zapamiętałem. Ale i tu prof. Karol Modzelewski bardzo pomógł mi uszczegółowić
wiedzę poznaną z przeczytanych książek historycznych.