wtorek, 19 października 2021

„Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca”. Autor: Karol Modzelewski

 

Dziś też oddajmy głos świadkowi koronnemu historii.

Karol Modzelewski „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca”

Wydawnictwo ISKRY, Warszawa 2013

Karol Modzelewski (1937-2019), przedstawiać chyba nie trzeba (a jeśli trzeba, to podstawowe informacje biograficzne najszybciej znajdzie się tu:

 https://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Modzelewski ),

snuje w 2013 r. wspomnienia i refleksje, trochę osobiste, ale przede wszystkim zawodowe i polityczne. Osobiste dotyczą głównie okresu dzieciństwa i młodości. Omawiając lata późniejsze koncentruje się już na działalności zawodowej (naukowej) i politycznej (do 1989 r. nielegalnej, opozycyjnej). Pierwsze zdanie tytułu książki zaczerpnął z poezji Włodzimierza Majakowskiego.

Karol Modzelewski jest bardzo szczery – ujawnia szczegóły biograficzne wcześniej znane zapewne tylko niewielu osobom. I tak: sam przyznaje, iż minister Zygmunt Modzelewski

( https://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Modzelewski )

to wprawdzie jego ojciec, ale tylko przybrany, który go adoptował. Natomiast ojciec naturalny (represjonowany czerwonoarmista, pierwszy mąż matki) pozostał w ZSRR, tam też się ponownie ożenił i stąd Karol miał w Rosji przyrodniego brata. Wszystko to następowało w tragicznych okolicznościach determinowanych stalinowskim Wielkim Terrorem i drugą wojną światową na froncie wschodnim. Szczegółów, gwoli większego zaciekawienia tą książką, nie zdradzam. Dotrzecie do nich Państwo sami podczas lektury.

Po wczesnomłodzieńczej fascynacji komunizmem Karol Modzelewski otrzeźwiał. Zimnym prysznicem, tak dla niego, jak i dla wielu innych sympatyków nowego ustroju, stał się referat Chruszczowa wygłoszony na XX zjeździe KPZR w 1956 r. Odtąd Modzelewski jawi się jako socjalista-rewizjonista, początkowo aktywny jeszcze w ramach PZPR, której był członkiem, a później (po wydaleniu go z partii) już w antypartyjnej opozycji. Za tę działalność jest represjonowany, więziony. Politycznie mało się angażuje tylko w okresie tzw. Gierkowskiej dekady – oddaje się wówczas głównie zawodowej karierze naukowca-historyka (doktorat i habilitacja). Łącznie w peerelowskich więzieniach spędza około 9 lat, a swoje tam pobyty również ciekawie relacjonuje w książce. Ostatnie uwięzienie to już oczywiście za aktywną działalność w Solidarności. Jako ciekawostkę warto przypomnieć, iż to właśnie Karol Modzelewski wykreował ową słynną na cały świat nazwę polskiego związku zawodowego.

Karol Modzelewski pozostał socjalistą do końca życia. Snując wspomnienia i refleksje dotyczące okresu już po 1989 r., jawi się jako krytyk Planu Balcerowicza i bardzo się przejmuje losem klasy robotniczej poszkodowanej w procesie transformacji gospodarczej. Tej klasy społecznej, siłami przecież której zburzono poprzedni ustrój. W kwestiach światopoglądowych pozostaje liberalnym demokratą i osobą niewierzącą. Przeraża go głęboki podział w polskim społeczeństwie, zapoczątkowany w latach 2005-2007, następnie utrwalony skrajnie odmiennymi interpretacjami okoliczności tragicznego wydarzenia dnia 10 kwietnia 2010 roku. Poza rok 2013 już wspomnieniami nie sięga. A miałby o czym pisać.

Reasumując, bardzo tę książkę Państwu polecam. Jej lektura może stanowić doskonałe uzupełnienie wiedzy o powojennej historii Polski. Czytelnik otrzymuje autorskie, subiektywne rozwinięcie tematów raczej tylko dość ogólnie przedstawianych w opracowaniach historycznych. Książka długo spoczywała nieprzeczytana w mojej domowej biblioteczce, czekając na swoją kolej. Aż mi wstyd. Pochłaniając ją teraz w trzy dni przeżywałem jeszcze raz tamte lata – od studenckich (1970-1975) poczynając, gdy już żywo interesowałem się polityką. Wiele moich ówczesnych obserwacji, wrażeń i wniosków mogłem teraz skonfrontować z oglądem i analizą wydarzeń, przedstawionymi przez Karola Modzelewskiego. Jak przez mgłę przypominam sobie, że latem 1981 r. wyraziłem opinię, iż Kuroń i Modzelewski mają przekonania lewicowe, mogą więc w przyszłości, po jakimś kolejnym przesileniu politycznym, zostać np. posłami na Sejm PRL. Po co więc ich opluskwiać w propagandzie partyjnej. Był to pogląd bardzo niepopularny w moim ówczesnym środowisku zawodowym, ale że został wyrażony w prywatnej dyskusji (w biurze przy czyjejś kawie imieninowej) i tylko raz, a ja byłem tam dość lubiany, więc skończyło się na złowrogim przemilczeniu. Poza tym część rozmówców zapewne się po cichu ze mną zgadzała. Marzyłem wtedy o politycznych przeobrażeniach na wzór października 1956, nastąpił zaś grudzień 1981. Lat dużo wcześniejszych, tych jeszcze sprzed 1970 roku, oczywiście już tak dobrze z autopsji nie zapamiętałem. Ale i tu prof. Karol Modzelewski bardzo pomógł mi uszczegółowić wiedzę poznaną z przeczytanych książek historycznych.