sobota, 21 sierpnia 2021

„Kasiarze, doliniarze i zwykłe rzezimieszki. Przestępczy półświatek II RP”. Autorka: Iwona Kienzler

 

Trwa lato. Pozostajemy przy literaturze urlopowej, wciągającej i łatwo przyswajalnej nawet po trzecim piwie. Czwartego jednak, zwłaszcza rodzaju beer strong, bym nie doradzał. Do urwania się filmu to wprawdzie jeszcze daleko, ale wątek (czytelniczy) mógłby się już zatracić.

Iwona Kienzler „Kasiarze, doliniarze i zwykłe rzezimieszki. Przestępczy półświatek II RP”

Wydawnictwo Lira Publishing Sp. z o.o., Warszawa 2019

Pani Iwona, korzystając z innych, bardziej obszernych i specjalistycznych publikacji, jak również z prasy okresu międzywojennego (źródeł skrupulatnie wskazywanych w przypisach i w bibliografii), przypomina nam mało znane, ciemne oblicze społeczeństwa II Rzeczypospolitej. Czytamy o przestępczej działalności przeróżnych wyrzutków społecznych płci obojga, choć oczywiście z przewagą płci brzydkiej. Od prymitywnych bandziorów-morderców po wysublimowanych oszustów, nieraz nawet wzbudzających pewną sympatię. Tak, tak – nie przejęzyczyłem się. Bo jak tu nie spoglądać z uśmiechem i pobłażaniem na warszawskich cwaniaków, którzy przybyszom spoza stolicy potrafili sprzedać kolumnę Zygmunta, fragment podwarszawskiej linii kolejowej, wydzierżawić tramwaj, a nawet wynająć pewnemu Francuzowi halę warszawskiego Dworca Głównego na cele imprezy tanecznej. Rozbawienie wzbudza również wielka łatwowierność i bezmyślność niektórych pań – ofiar oszustów matrymonialnych. Poza tym jednak czytelnikowi raczej nie jest do śmiechu. Niekiedy jest mu wręcz blisko do zaciśnięcia pięści i zgrzytnięcia zębami – zwłaszcza gdy autorka przedstawia opryszków niebrzydzących się tzw. mokrą robotą, mordujących spokojnych obywateli i funkcjonariuszy państwowych. No a takiego „Hipka Wariata” to ja bym osobiście utłukł. Ten psychopatyczny bandzior (wspomniany w podwórkowej piosence „Dziś panna Andzia ma wychodne”), nie dość że wyspecjalizowany w napadach rabunkowych, to jeszcze miał jakąś paranoiczną obsesję na punkcie kotów – w życiu zamordował kilkaset tych, niezwykle przecież sympatycznych, zwierzątek. W chwili, gdy to piszę, po moim mieszkaniu hasa przemiły kotek Kubuś. Lektura rozdziału 5 pt. „Tata Tasiemka i Doktor Łokietek – władcy warszawskiego półświatka” każe nam sobie przypomnieć powieść pt. „Król” autorstwa Szczepana Twardocha, już wcześniej omówioną na blogu. Tata Tasiemka i Doktor Łokietek to powieściowi Kum Kaplica i dr inż. Janusz Radziwiłek. Rozdział ten autorka oparła o informacje zaczerpnięte z książki Jerzego Rawicza pt. „Doktor Łokietek i Tata Tasiemka. Dzieje gangu”, wydanej w 1968 r. (podobno wznowionej kilka lat temu). Z kolei pisząc o przemytnikach autorka przy okazji wskazuje niektóre nonsensy polskiej przedwojennej polityki gospodarczej, faworyzującej monopole. Przykładowo – ochrona monopolu zapałczanego powodowała, że każdy nierozważny nabywca zwykłej zapalniczki do papierosów musiał w urzędzie uiścić opłatę stemplową i ostemplować tam własną zapalniczkę. Czegoś podobnego to przecież nawet w PRL nie zdołano wykoncypować. Choć nie przeczę – iście księżycowa gospodarka epoki PRL też obfitowała w mnóstwo bezsensownych regulacji, że chociażby wspomnę sprzedaż alkoholu dopiero po godzinie 13. Ów rozdział poświęcony kontrabandzie (ostatni w książce) autorka kończy przypomnieniem postaci pisarza Sergiusza Piaseckiego, mającego w niezwykle bogatym życiorysie m.in. etap działalności przemytniczej – na płonącej granicy polsko-radzieckiej. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po książki przez niego napisane, jak też po jego dwie biografie: 1) autorstwa Ryszarda Demela pt. „Sergiusz Piasecki (1901-1964). Życie i twórczość” oraz 2) autorstwa Krzysztofa Polechońskiego pt. „Żywot człowieka uzbrojonego. Biografia, twórczość i legenda literacka Sergiusza Piaseckiego”. W katalogach bloga proszę ich jednak nie szukać, przeczytałem je bowiem (wszystkie!) w czasach zanim namówiono mnie do opisywania lektur w Internecie.

Reasumując, polecam Państwu tę ciekawą, sensacyjną oraz historycznie poznawczą książkę p. Iwony Kienzler. Dowiemy się, na jakie rozboje, kradzieże, oszustwa (drobne i poważne) bywali narażeni nasi dziadkowie/pradziadkowie i dlaczego bali się wychodzić po zmroku z domu czy samotnie jeździć pociągiem. A także jakie więzy „rodzinne” (zwracam uwagę na cudzysłów) połączyły Sergiusza Piaseckiego z Czesławem Miłoszem. Przyznaję, że mimo dogłębnej znajomości twórczości i biografii Sergiusza Piaseckiego (tak mi się dotąd przynajmniej wydawało), o owym ich „powinowactwie” nie miałem bladego pojęcia. Za to teraz już się domyślam, skąd się wzięła u Sergiusza taka nagonka na Czesława w tuż powojennej twórczości tego pierwszego. Pani Iwono, dziękuję!

PS. Na str. 257 w wierszu 12 od góry wyrazy „Związku Armii Zbrojnej” proszę poprawić na wyrazy „Związku Walki Zbrojnej” (prawidłową nazwę organizacji będącej poprzedniczką Armii Krajowej).