Piotr
Lipiński „Kroków siedem do końca. Ubecka operacja, która zniszczyła podziemie”
Wydawnictwo
Czarne, Wołowiec 2020
Tytułowe
siedem kroków to cytat z wiersza jednego z osadzonych w więzieniu
konspiratorów powojennego podziemia niepodległościowego. Tyloma bowiem krokami
przemierzał swoją więzienną celę. A tytułowa operacja ubecka nosiła
kryptonim „Cezary” i – abstrahując od jej dzisiejszej moralnej i politycznej
oceny – była majstersztykiem gry kontrwywiadowczej. Przez pięć lat
niepodległościową organizacją Wolność i Niezawisłość (WiN) rządziła piąta
jej komenda (V Komenda WiN), składająca się wyłącznie z etatowych
funkcjonariuszy i agentów Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Wysyłała swoich
emisariuszy na Zachód do tamtejszej zagranicznej Delegatury WiN,
utrzymywała też łączność z przedstawicielami polskiego rządu emigracyjnego
(już wówczas nieuznawanego przez zdecydowaną większość państw). Trwała zimna
wojna. Na Zachodzie szkolono przyszłych dywersantów i sabotażystów do
operacji „Wulkan”, nielegalnymi kanałami przerzucano ich do Polski. Operacja „Wulkan”
miała się rozpocząć z chwilą wybuchu III wojny światowej. Po
przybyciu do kraju albo natychmiast wpadali, albo ich inwigilowano i dezinformowano
wykorzystując w swoistej grze operacyjnej. Do Polski płynęły też
strumienie dolarów, łącznie kilkaset tysięcy (niektóre źródła wymieniają nawet
sumę jednego miliona). I były to dolary o sile nabywczej z przełomu
lat 40. i 50. ubiegłego stulecia, proszę ich nie utożsamiać z dzisiejszymi.
Oczywiście faktycznie zasiliły finanse Polski Ludowej, rządzonej wtedy przez
stalinowskiego namiestnika - Bolesława Bieruta.
Autor
dokładnie, ze szczegółami opisuje ów mechanizm prowokacji. Przybliża nam też
sylwetki osób to obsługujących – świadomie (funkcjonariuszy i agentów UBP)
i nieświadomie (krajowych konspiratorów WiN oraz osób na emigracji). Konspiratorzy
krajowi i przybysze z Zachodu – po schwytaniu i uwięzieniu –
otrzymywali wyroki śmierci lub długoletniego więzienia. Niektórzy dostawali
propozycje agenturalnej współpracy, z czego korzystali ratując w ten
sposób życie. Nieliczni z czasem bywali nawet „ukadrowieni”, tj. z agentów
stawali się pełnoprawnymi funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Z częścią
osób zamieszanych w operację „Cezary”, nieraz też z członkami ich
rodzin i znajomymi, udało się autorowi jeszcze porozmawiać. Jakkolwiek
bowiem książkę wydano w 2020 r., to autor wykorzystał w niej
swoje wcześniejsze teksty o tej prowokacyjnej operacji UBP, napisane wiele
lat temu, teraz ponownie przeanalizowane, skompilowane i wzbogacone
poznaniem dokumentacji IPN. Trudno jest określić gatunek literacki książki,
może właśnie ze względu na ową kompilację. Jest to chwilami esej, chwilami
reportaż historyczny, miejscami nawet oparta na faktach powieść szpiegowska. Jej
głównym „bohaterem” jest Marian Strużyński (1922-2004), czytelnikom powieści
szpiegowskich z lat 80. ub. wieku znany jako Marian Reniak. Można
go wygooglować:
Marian Reniak – Wikipedia,
wolna encyklopedia . Zajrzyjmy
też:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zrzeszenie_Wolno%C5%9B%C4%87_i_Niezawis%C5%82o%C5%9B%C4%87
Wydawać
się może zastanawiające, skąd u powojennych polskich funkcjonariuszy UBP
(często niewykształconych) taka operacyjna maestria. Autor i to tłumaczy.
Przede wszystkim działalnością tzw. doradców radzieckich, do 1956 r.
poczynających sobie w Polsce jak u siebie. Ale jednak wg pomysłu
polskiego, gdyż autorstwa „naszego” Feliksa Dzierżyńskiego, rządzącego
pierwszymi tajnymi służbami Rosji radzieckiej. Przejął lub zgoła stworzył kilka
organizacji antyradzieckich, które nawiązały kontakty z kołami białej
emigracji rosyjskiej i wywiadami zachodnimi. Pozwoliło mu to w pełni
kontrolować działalność opozycyjną wspomaganą z zagranicy, w tym z Polski
(wodził za nos polski wywiad). Poza tym (rzecz to wstydliwa i mało
znana) w szeregach UBP znaleźli swą życiową przystań również niektórzy
żołnierze przedwojennego Wojska Polskiego i Armii Krajowej, bezsprzecznie bardziej
inteligentni od prymitywnej hołoty z powojennego, klasowo-społecznego
naboru. Autor ich imiennie wymienia. I w ogóle pana Piotra
Lipińskiego należy pochwalić za obiektywizm. Wiernie przedstawia fakty, oprócz
losów ukazuje też motywacje postaci, które wprowadził na karty swojej książki. Postaci
kiedyś istniejących naprawdę. Bardzo polecam tę sensacyjną (w sam raz na
wakacje) lekturę.
PS.
Osobom zainteresowanym działalnością powojennego zbrojnego podziemia polecam też
książkę Piotra Zychowicz pt. „Skazy
na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych” (Dom Wydawniczy
REBIS Sp. z o.o., Poznań 2018), już opisaną na tym blogu.