Sławomir Koper
„Piekiełko nad Wisłą. Sceny z życia polskich elit pod okupacją”
Wydawnictwo
Bellona, Warszawa 2019
Pan Sławomir Koper, znany eseista – popularyzator historii, napisał kolejne 9 esejów historycznych, w których ukazuje mało znane, nieraz wstydliwe aspekty ważnych wydarzeń z okresu II wojny światowej. Prezentując sylwetki ich sprawców nie zapomina o ułomnościach ludzkiej natury, dzięki czemu czytamy o postaciach z krwi i kości, oprócz zalet posiadających także sporo wad. Mało tego – autor również wkracza na obszary intymności życia ludzkiego. Uważam, że słusznie. Postacie historyczne muszą się liczyć z możliwością odarcia ich z prywatności, z ewentualnością upublicznienia (nawet po wielu latach) ich spraw natury bardzo osobistej.
Lektura
książki przybliży nam takie „niewygodne” fakty, najczęściej pomijane w programach
nauki historii aż do poziomu maturalnego. Oto one, tylko skrótowo tu zasygnalizowane
(szczegółowe rozwinięcie w książce).
- Gen. Michał
Tokarzewski-Karaszewicz, komendant konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polski
(poprzedniczki ZWZ/AK) pozostawał na bakier z przestrzeganiem
elementarnych zasad bezpieczeństwa. Autor podnosi również jego przynależność do
marginalnego związku wyznaniowego oraz, z tym związaną, rozwiązłość
seksualną generała.
- Sporą część
swoich sukcesów Gestapo mogło odnotować dzięki polskim donosom, także tym
anonimowym, a więc nienastawionym na uzyskanie nagrody od okupanta.
- W pierwszych
miesiącach okupacji wystąpiła konieczność ewakuacji z Polski żony gen. Kazimierza
Sosnkowskiego oraz żony i córki gen. Władysława Sikorskiego. Powstał też
problem dostarczania gotówki do okupowanego kraju, niezbędnej dla organizującej
się konspiracji. Jak to załatwiono, kto to wykonywał i kto za tym stał, dowiemy
się z książki.
- Podobnie jak
panowie Dariusz Baliszewski i Piotr Zychowicz, także pan Sławomir Koper
drąży sprawę polskiej organizacji konspiracyjnej Muszkieterzy i jej
powiązania z przybyłym jesienią 1941 r. do Warszawy marszałkiem
Edwardem Śmigłym-Rydzem. Chwała tym trzem autorom za to. Szkoda tylko, iż żaden
z nich nie dotarł do archiwów wywiadu węgierskiego (ach ten trudny język
węgierski) i Abwehry (tu już byłoby im zapewne łatwiej). Moim zdaniem właśnie
tam znaleziono by informacje pozwalające postawić „kropkę nad i”. Ale, jak
dotąd, polska historiografia wzdraga się ową kropkę postawić.
- Gdyby nie tego tragiczne
następstwa, organizacja i działalność Związku Walki Zbrojnej we Lwowie
podczas pierwszej okupacji radzieckiej (1939-1941) przypominałyby wojenną
komedię. Jeden z podrozdziałów autor celnie zatytułował „Oszuści,
konfidenci, samozwańcy”. Co się kryje pod tym bardzo trafnym określeniem,
przeczytamy w rozdziale pt. „Tragedia lwowskiego ZWZ”.
- Za niezwykle
trafny uważam też tytuł rozdziału 6: „Zapomniany bohater”. Ów rzeczywisty bohater to z pochodzenia
pół-Austriak, pół-Czech, a z wyboru wielki Polak. To profesor Rudolf
Weigl. Nie dał się skusić ani zastraszyć kolejno NKWD, Gestapo i znów
NKWD. A jego powojenne losy potwierdzają słuszność ponurego dowcipu o polskim
piekle, którego kotła żaden diabeł nie musi pilnować. W 1946 r.
władze Polski (autor przedwcześnie nazywa ją PRL) już w Sztokholmie
wycofały kandydaturę prof. Weigla do Nagrody Nobla. Nóż się w kieszeni otwiera. Przepraszam za kolokwializm.
- Władze Polski
podziemnej czasem zbyt szafowały wyrokami śmierci. Bywa że ginęły osoby
niewinne zarzucanych im czynów, padające ofiarą pomyłki albo prowokacji
(radzieckiej, niemieckiej lub zgoła rodzimej). O mało co nie zginął w ten
sposób znany pisarz Józef Mackiewicz. Życie zawdzięczał Sergiuszowi Piaseckiemu
(nb. również znanemu pisarzowi), kierującemu w Wilnie specjalną, egzekutorską
komórką Armii Krajowej. Piasecki nie uwierzył w słuszność zarzutów
postawionych Mackiewiczowi i odmówił wykonania egzekucji.
- Pochodzenie
arystokratyczne mogło czasem pomagać w latach wojny, okupacji i w okresie
powojennym. Tak było z jednym z przedstawicieli wielkiego rodu litewsko-polskiego.
Liczyły się z nim i władze NKWD, i Gestapo, a gdy zmarł po
wojnie, to władze Polski Ludowej urządziły mu pogrzeb państwowy.
- Brygada
Świętokrzyska NSZ jest przez jednych (bardziej polityków niż historyków)
uważana za jednostkę wojskową wyłącznie kolaborującą z Niemcami, przez innych
zaś za takąż jednostkę nieprzerwanie walczącą o wyzwolenie Polski i niesplamioną
krwią bratobójczą. W ostatnim rozdziale książki autor stara się słusznie
dowieść, iż prawda leży tu pośrodku.
Reasumując,
powyżej omówioną lekturę polecam wszystkim entuzjastom historii. Oprócz blasków
poznają również jej cienie. Co już skłania do głębszej refleksji i dużej ostrożności
przy wydawaniu opinii.