piątek, 11 września 2020

„Piekiełko nad Wisłą. Sceny z życia polskich elit pod okupacją”. Autor: Sławomir Koper

 

Sławomir Koper „Piekiełko nad Wisłą. Sceny z życia polskich elit pod okupacją”

Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2019

Pan Sławomir Koper, znany eseista – popularyzator historii, napisał kolejne 9 esejów historycznych, w których ukazuje mało znane, nieraz wstydliwe aspekty ważnych wydarzeń z okresu II wojny światowej. Prezentując sylwetki ich sprawców nie zapomina o ułomnościach ludzkiej natury, dzięki czemu czytamy o postaciach z krwi i kości, oprócz zalet posiadających także sporo wad. Mało tego – autor również wkracza na obszary intymności życia ludzkiego. Uważam, że słusznie. Postacie historyczne muszą się liczyć z możliwością odarcia ich z prywatności, z ewentualnością upublicznienia (nawet po wielu latach) ich spraw natury bardzo osobistej.

Lektura książki przybliży nam takie „niewygodne” fakty, najczęściej pomijane w programach nauki historii aż do poziomu maturalnego. Oto one, tylko skrótowo tu zasygnalizowane (szczegółowe rozwinięcie w książce).

-       Gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz, komendant konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polski (poprzedniczki ZWZ/AK) pozostawał na bakier z przestrzeganiem elementarnych zasad bezpieczeństwa. Autor podnosi również jego przynależność do marginalnego związku wyznaniowego oraz, z tym związaną, rozwiązłość seksualną generała.

-       Sporą część swoich sukcesów Gestapo mogło odnotować dzięki polskim donosom, także tym anonimowym, a więc nienastawionym na uzyskanie nagrody od okupanta.

-       W pierwszych miesiącach okupacji wystąpiła konieczność ewakuacji z Polski żony gen. Kazimierza Sosnkowskiego oraz żony i córki gen. Władysława Sikorskiego. Powstał też problem dostarczania gotówki do okupowanego kraju, niezbędnej dla organizującej się konspiracji. Jak to załatwiono, kto to wykonywał i kto za tym stał, dowiemy się z książki.

-       Podobnie jak panowie Dariusz Baliszewski i Piotr Zychowicz, także pan Sławomir Koper drąży sprawę polskiej organizacji konspiracyjnej Muszkieterzy i jej powiązania z przybyłym jesienią 1941 r. do Warszawy marszałkiem Edwardem Śmigłym-Rydzem. Chwała tym trzem autorom za to. Szkoda tylko, iż żaden z nich nie dotarł do archiwów wywiadu węgierskiego (ach ten trudny język węgierski) i Abwehry (tu już byłoby im zapewne łatwiej). Moim zdaniem właśnie tam znaleziono by informacje pozwalające postawić „kropkę nad i”. Ale, jak dotąd, polska historiografia wzdraga się ową kropkę postawić.

-       Gdyby nie tego tragiczne następstwa, organizacja i działalność Związku Walki Zbrojnej we Lwowie podczas pierwszej okupacji radzieckiej (1939-1941) przypominałyby wojenną komedię. Jeden z podrozdziałów autor celnie zatytułował „Oszuści, konfidenci, samozwańcy”. Co się kryje pod tym bardzo trafnym określeniem, przeczytamy w rozdziale pt. „Tragedia lwowskiego ZWZ”.

-       Za niezwykle trafny uważam też tytuł rozdziału 6: „Zapomniany bohater”.  Ów rzeczywisty bohater to z pochodzenia pół-Austriak, pół-Czech, a z wyboru wielki Polak. To profesor Rudolf Weigl. Nie dał się skusić ani zastraszyć kolejno NKWD, Gestapo i znów NKWD. A jego powojenne losy potwierdzają słuszność ponurego dowcipu o polskim piekle, którego kotła żaden diabeł nie musi pilnować. W 1946 r. władze Polski (autor przedwcześnie nazywa ją PRL) już w Sztokholmie wycofały kandydaturę prof. Weigla do Nagrody Nobla. Nóż się w kieszeni otwiera. Przepraszam za kolokwializm.

-       Władze Polski podziemnej czasem zbyt szafowały wyrokami śmierci. Bywa że ginęły osoby niewinne zarzucanych im czynów, padające ofiarą pomyłki albo prowokacji (radzieckiej, niemieckiej lub zgoła rodzimej). O mało co nie zginął w ten sposób znany pisarz Józef Mackiewicz. Życie zawdzięczał Sergiuszowi Piaseckiemu (nb. również znanemu pisarzowi), kierującemu w Wilnie specjalną, egzekutorską komórką Armii Krajowej. Piasecki nie uwierzył w słuszność zarzutów postawionych Mackiewiczowi i odmówił wykonania egzekucji.

-       Pochodzenie arystokratyczne mogło czasem pomagać w latach wojny, okupacji i w okresie powojennym. Tak było z jednym z przedstawicieli wielkiego rodu litewsko-polskiego. Liczyły się z nim i władze NKWD, i Gestapo, a gdy zmarł po wojnie, to władze Polski Ludowej urządziły mu pogrzeb państwowy.

-       Brygada Świętokrzyska NSZ jest przez jednych (bardziej polityków niż historyków) uważana za jednostkę wojskową wyłącznie kolaborującą z Niemcami, przez innych zaś za takąż jednostkę nieprzerwanie walczącą o wyzwolenie Polski i niesplamioną krwią bratobójczą. W ostatnim rozdziale książki autor stara się słusznie dowieść, iż prawda leży tu pośrodku.

Reasumując, powyżej omówioną lekturę polecam wszystkim entuzjastom historii. Oprócz blasków poznają również jej cienie. Co już skłania do głębszej refleksji i dużej ostrożności przy wydawaniu opinii.