Paweł Dybicz
[red.] „Kto odpowiada za klęskę wrześniową. Próby rozliczeń 1939-1954”
Wydawca Fundacja
Oratio Recta, Warszawa 2019
Jesienią
1939 r. polskie społeczeństwo przeżyło olbrzymi szok. Przegraliśmy wojnę,
w dodatku niesłychanie szybko jak na ówczesne wyobrażenia o przebiegu
działań militarnych i doświadczenia z poprzednich batalii. Dopiero prawie równie szybka klęska Francji
9 miesięcy później stała się dla nas quasi usprawiedliwieniem, wskazującym
na zdecydowanie inny niż podczas Wielkiej Wojny charakter operacji militarnych.
A przecież
to nie tylko była przegrana kampania wojenna. Doszło do państwowej i narodowej
katastrofy. Dwaj najeźdźcy, ignorując prawo międzynarodowe (wszak armia polska jako całość nie
skapitulowała, a konstytucyjna ciągłość działań Prezydenta i Rządu RP
została zachowana), już dnia 28 września 1939 r. wykreślili nas
formalnie z politycznej mapy Europy i terytorialnie podzielili się
zdobyczą.
Wszystko
to dotyczyło państwa, które jeszcze kilka tygodni wcześniej uważało się za
mocarstwo i chełpiło swoją siłą militarną.
Zaczęto
zatem szukać osób winnych owej bezprzykładnej klęski – w kadrach
dyplomacji i wojskowości. Musiał się tym zająć Rząd RP przebywający
we Francji, a następnie w Anglii. Gdyby takich dochodzeń nie
podjął, uznano by go za wspólnika i kontynuatora sanacji. Także w okupowanym
kraju kierownicze gremia konspiracji wojskowej i cywilnej analizowały
przyczyny oraz przebieg przegranej wojny obronnej. A w 1945 r.
za podmiot formalnie uprawniony w tym zakresie uznał się również warszawski
Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej – od lipca posiadający też przecież uznanie aliantów
zachodnich.
I o tym
wszystkim traktuje polecana dziś Państwu książka historyczna. Składa się na nią
wybór tekstów źródłowych, skrótowo tylko skomentowanych przez redaktora wydawnictwa.
Zbiór
tekstów rozpoczyna memoriał Władysława Studnickiego z wiosny 1939 r.
Osoby zainteresowane pozwolę sobie od razu odesłać do już omówionej na blogu
jego książki pt. „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”. Nie chcę się powtarzać.
Dalej
przeczytamy m.in.:
§ o przedwojennych
tarciach wewnątrz obozu sanacji (przede wszystkim o konflikcie marszałka
Śmigłego-Rydza z ministrem Beckiem),
§ o przebiegu
polskiej wojny obronnej,
§ o chaosie administracyjno-organizacyjnym
panującym we wrześniu 1939 r. na wschodnich terenach Rzeczypospolitej,
§ o panicznej
ucieczce władz cywilnych i o ewakuacji wojska do Rumunii,
§ o żenujących
rozliczeniach finansowych przedstawicieli byłych władz, internowanych w Rumunii,
§ o tłumaczeniach
- wyjaśnieniach złożonych przez b. premiera i b. wodza
naczelnego (niezwykle interesujące teksty oryginalne) i o „arogancji”
byłego szefa polskiej dyplomacji,
§ o obowiązującej
przez prawie cały okres istnienia PRL wykładni przyczyn klęski wrześniowej,
autorstwa Władysława Gomułki,
§ o uwięzieniu
w 1948 r. i skazaniu b. premiera i marszałka sejmu II RP,
Kazimierza Świtalskiego (zwolnionego dopiero w 1955 r.), którego
uczyniono współwinnym katastrofy państwa w 1939 r.
Uważny
czytelnik zauważy też podczas lektury istnienie kilku ciekawych postaci –
oficerów WP.
Jedną
z nich jest mjr dypl. mgr Edmund Galinat, którego „Sprawozdanie
nt. Wojska Polskiego i wojny 1939 r.” stanowi jeden z załączonych
tekstów. Redaktor wydawnictwa słusznie stwierdził, że dość młody jeszcze Edmund
Galinat (ur. w 1901 r.) był w okresie przedwojennym
szykowany do objęcia bardzo wysokiego stanowiska w wojsku. Reżyserowano przebieg
jego kariery, umożliwiając mu (podczas służby!) zdobycie wyższego wykształcenia,
nie tylko wojskowego lecz też cywilnego – uniwersyteckiego, oraz doświadczenia
w działalności społeczno-politycznej. Osoby, które choć trochę otarły się
o służbę mundurową, wiedzą, że niemożliwe jest uzyskanie na to zgody
przełożonych bez ewidentnego wsparcia ze strony wysokiego dowództwa. Być może
jego kadrowym mentorem był sam marszałek Śmigły-Rydz. Przemawia za tym wysłanie
przezeń Galinata w końcu września do broniącej się jeszcze Warszawy w celu
założenia wojskowej organizacji konspiracyjnej i stanięcia na jej czele. Misji
owej nie dane było mjr. Galinatowi wypełnić, „wyręczył” go w tym gen. Tokarzewski
tworząc tajną Służbę Zwycięstwu Polski.
Inną
interesującą postacią jest generał Stefan Mossor, w czasie wojny
podpułkownik dyplomowany. W 1943 r., pozostając w niewoli
niemieckiej, wystosował drogą konspiracyjną raport do Naczelnego Wodza, gen. broni Kazimierza
Sosnkowskiego. W dokumencie zawarł wiele ciekawych i do dziś
aktualnych spostrzeżeń nt. międzynarodowej sytuacji Polski. Ponadto w przypisie
na str. 408 czytamy, iż ppłk. Stefan Mossor po powrocie z oflagu
do kraju pojął służbę w Wojsku Polskim. W 1947 r. stał się jednym
z naczelnych inicjatorów i wykonawców akcji „Wisła”. W latach
1950-1955 był więziony, ale w 1956 r. go zrehabilitowano i przywrócono
do służby wojskowej na generalskim stanowisku.
Reasumując,
omawianą dziś książkę należy uznać za zbiór bardzo ciekawych dokumentów
źródłowych, traktujących o genezie i przebiegu polskiej tragedii 1939 r.,
jak też o ówcześnie wyciąganych z tego wnioskach.
Odpowiadając
natomiast wprost na pytanie postawione w tytule,
stwierdzam, że osobą tą był marszałek
Edward Śmigły-Rydz. I nie mam bynajmniej na myśli tylko jego niefortunnego
dowodzenia podczas pierwszych 17 dni wojny obronnej (później udał się do
Rumunii). Marszałek był w ostatnich miesiącach pokoju głównym decydentem w dziedzinie
polskiej polityki zagranicznej. On to bowiem, pokonując opór ministra Becka, doprowadził
w pierwszym kwartale 1939 r. do przestawienia steru tej polityki na
kurs konfrontacyjny z Niemcami. Przecenił możliwości militarne Polski,
takież możliwości (oraz plany strategiczne) Francji i Anglii, nie docenił
siły Wehrmachtu i Luftwaffe, nie dostrzegł też olbrzymiego, śmiertelnego
zagrożenia ze strony wschodniego sąsiada. Mimo że otrzymywał stosowne,
ostrzegawcze sygnały z kręgów dyplomacji i wywiadu.
Polska
historiografia, jak dotąd, bardzo oszczędza marszałka Śmigłego-Rydza, mając na
względzie jego patriotyzm oraz niewątpliwe zasługi dla odzyskania i obrony
niepodległości: w legionach, POW, podczas wojny polsko – rosyjskiej
w latach 1919 i 1920. Raczej przemilczana bywa natomiast okoliczność,
iż w 1939 r. Śmigły stał się już faktycznym dyktatorem Polski,
z podporządkowanymi mu premierem i ministrem spraw zagranicznych, posiadając
też wymuszone wsparcie ze strony prezydenta.
Ale
politykiem, powiedzmy sobie szczerze, Śmigły był bardzo marnym. Świadczy o tym
również jego kolejna wolta, poczyniona w 1941 r., także traktowana niezwykle
ostrożnie przez polskich historyków. Historycy ci zasłaniają się brakiem dokumentacji
źródłowej. Dotarliby zapewne i do niej, gdyby tylko postarali się
o dostęp i dobrze poszperali w archiwach wywiadowczych węgierskich
i niemieckich.
Osoby
zainteresowane biografią marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza pozwolę sobie
skierować do katalogu tematycznego nr 1 – trafią tamtędy do omówienia
kilku interesujących książek w całości poświęconych tej tragicznej
postaci.