Olga Tokarczuk
„Księgi Jakubowe albo wielka podróż przez siedem granic, pięć języków
i trzy duże religie, nie licząc tych małych. (…)”.
Wydawnictwo
Literackie Sp. z o.o., Kraków 2014
Zostałem
tą książką oczarowany. Niezależnie od jej treści (o której za chwilę) proszę
zauważyć, iż naprawdę mamy do czynienia z literaturą piękną, nagrodzoną
niedawno literackim Noblem. Lektura każdego z 31 rozdziałów tej
książki była dla mnie, bez przesady, intelektualną ucztą.
Choć
czytam bowiem dużo (w skali ogólnokrajowej
to chyba nawet bardzo dużo), ale – jak Państwo zauważyliście – są to prawie
wyłącznie książki historyczne, najczęściej popularnonaukowe albo eseje
historyczne czy wspomnienia świadków wydarzeń. Tematyka niezwykle ciekawa,
nieraz odkrywająca białe plamy w opisie dziejów, ale tylko niekiedy podana
w sposób piękno-literacki. Wśród tych lektur jest też sporo tłumaczeń z języków
obcych – tłumaczeń często zbyt dosłownych i przez to kulawych językowo. Poznając
takie teksty nieraz nachodziła mnie myśl, że przecież dopiero co przeczytany
akapit należało zredagować inaczej, brzmiałby wtedy i bardziej
interesująco, i bardziej po polsku.
Natomiast
książka p. Olgi Tokarczuk wabi czytelnika bogactwem języka polskiego oraz głębią
treści – historycznej, religioznawczej, psychologicznej, socjologicznej, nawet
metafizycznej. Jest to jednak przede wszystkim powieść historyczna. W zamieszczonej
na końcu nocie bibliograficznej autorka wskazała źródła, z których
korzystała podczas kilkuletniej pracy nad tą książką. Podejmując tematykę
tytułową p. Olga nie była jednak prekursorem – ubiegł ją już w 1825
r. Aleksander Bronikowski alias Julian Brinken, o czym autorka informuje w jednym
z końcowych podrozdziałów pt. „O pewnym manuskrypcie”.
Powieść
jest wielowątkowa. Jednak prawie jej wszystkie wątki w mniejszym lub
większym stopniu dotyczą, jeśli nie od razu, to w miarę zagłębiania się w treść
książki, żydowskich heretyków i ich duchowego (a z czasem także
fizycznego, administracyjnego) przywódcy. Ów przywódca to Jakub Frank
(1726-1791), polski Żyd, choć języka polskiego nauczył się dopiero w wieku
dojrzałym, korzystając w nauce czytania z pierwszej polskiej
encyklopedii pt. „Nowe Ateny” ks. Benedykta Chmielowskiego. Osobie
tego niezwykle sympatycznego kapłana autorka poświęciła jeden z wątków
tematycznych powieści.
Żydzi
– frankiści, tzw. kontrtalmudyści, „sabsaćwinnicy”, odeszli od
ortodoksyjnego judaizmu tak dalece, iż stwierdzili bliskość swojej doktryny z chrześcijaństwem,
aczkolwiek się z nim w pełni nie utożsamili, a przyjęty chrzest
w obrządku rzymskokatolickim większość z nich początkowo (tj. w pierwszym
swym neofickim pokoleniu) potraktowała tylko powierzchownie. Ich Trójca nie była
bowiem chrześcijańską Trójcą Świętą, zaś ich Najświętsza Panienka to jakaś
tajemnicza Szechina, a nie katolicka Matka Boska. Poza tym czcili swego
Jakuba Franka, widząc w nim jeśli nie Mesjasza, to przynajmniej proroka.
Autorka
wspaniale i szczegółowo przedstawia:
§ obraz
społeczeństwa I Rzeczypospolitej w drugiej połowie XVIII wieku
(na Podolu, we Lwowie, w Warszawie i w Częstochowie), m.in.
jak sobie to społeczeństwo radziło (i nie radziło) z zarazą w 1759 r.
– w dzisiejszej dobie pandemii koronawirusa
tematyka dość aktualna,
§ biografie Jakuba
Franka i jego najważniejszych, urzeczonych nim współwyznawców –
współpracowników,
§ sposób ich konwersji
na katolicyzm, w tym towarzyszące chrztom przyjmowanie czysto polskich
imion i nazwisk (nieraz historycznych); przejście żyda na katolicyzm łączyło
się, wg prawodawstwa I Rzeczypospolitej, także z uzyskaniem
szlachectwa, jeśli tylko neofita uiścił za tytuł szlachecki odpowiednio wysoką
opłatę,
§ pomoc części polskiej
szlachty i magnaterii, a także hierarchów Kościoła, w owej
konwersji (motywem było przyciągnięcie do wiary zbłąkanych owieczek,
przypodobanie się papieżowi),
§ wewnątrzżydowskie
pogromy – ataki żydów ortodoksyjnych na frankistów, i vice versa; spiski i intrygi
nieraz szokujące, np. frankiści publicznie potwierdzili pokutujący bzdurny
mit, jakoby ortodoksyjni żydzi używali krwi dziecka chrześcijańskiego do wyrobu
macy paschalnej,
§ wątpliwości
doktrynalne Kościoła co do rzeczywistej, duchowej konwersji żydów-frankistów na
katolicyzm; przekonanie o jej tylko pozorności skutkowało 13-letnim
internowaniem Jakuba Franka w klasztorze jasnogórskim w Częstochowie
(uwolnili go dopiero Moskale walczący z konfederatami barskimi),
§ luksusowy pobyt
Jakuba Franka i jego dworu w austriackich Czechach, a następnie
w Niemczech, gdzie ich na ogół szanowano i poważano, a córka
Jakuba przez pewien czas była kochanką cesarza austriackiego,
§ życie codzienne Jakubowego
dworu, jego problemy organizacyjne i ekonomiczne, ale też duża rozwiązłość
seksualna frankistów, kazirodztwa nie wyłączając,
§ obserwację tego
wszystkiego, co powyżej, przez babkę Jakuba Franka, Jentę, która po połknięciu
żydowskiego, mistycznego amuletu zawisła pomiędzy życiem a śmiercią, czyli
nie umarła naprawdę, ale też nie było już jej wśród żyjących.
A wszystko
to, jak już nadmieniłem, napisane zostało piękną i bogatą polszczyzną, z wyrafinowaniem
obliczonym na wzbudzenie pozytywnych emocji czytelnika. Literacka maestria.
Zauważyliście
już Państwo zapewne, że nasza najnowsza noblistka ma też i przeciwników, z przekąsem
wypowiadających się o jej twórczości, w tym o „Księgach
Jakubowych (…)”. Z dwoma takimi panami niedawno rozmawiałem – żaden
nie przeczytał, a mimo to krytykują. Przypomniało mi to trochę partyjnych
aparatczyków Polski Ludowej, swego czasu wydziwiających na „Archipelag Gułag”
Aleksandra Sołżenicyna (też nie czytali, ale krytykowali, bo tak ich
ideologicznie zainspirowano).
PS
Książka
jest objętościowo obszerna – liczy 906 stron ponumerowanych od końca,
czyli po żydowsku. Taki sposób numeracji nieco razi, ale ma też i pewien malutki
plus – patrząc podczas lektury na numer akurat czytanej strony, od razu
widzimy, ile nam jeszcze pozostało.
Lektura
całości zajęła mi około 5-ciu tygodni. Na pewno szybciej się z nią uporają
osoby skazane przez sanepid na przymusową, domową kwarantannę. Jak również
osoby „udomowione” też profilaktycznie, ale dobrowolnie.
***
Następnego
wpisu na blogu proszę spodziewać się dnia 1 kwietnia. Będzie on miał
zgodny z tą datą charakter okolicznościowy i zapewne niektórych
z Państwa nieco zaszokuje.