poniedziałek, 20 sierpnia 2018

„Spowiedź życia. U wrót czyśćca. W rozmowie z Przemysławem Wojciechowskim”. Autor: Piotr Wroński


Dziś o kolejnej lekturze urlopowo-wakacyjnej.

Piotr Wroński „Spowiedź życia. U wrót czyśćca.  W rozmowie z Przemysławem Wojciechowskim”
Wydawnictwo Editions Spotkania, Warszawa 2016

Piotr Wroński (ur. 1957) to autor dość poczytnych książek sensacyjnych, w których literacka fikcja miesza się z historyczną rzeczywistością. Ich bohaterowie (nieraz bardzo negatywni) mieli, bądź nadal mają, swoje faktyczne odpowiedniki w działalności politycznej, ze szczególnym uwzględnieniem byłych służb specjalnych PRL, choć nie tylko ich. Pan płk. w st. spocz. Piotr Wroński pisze więc powieści z tzw. kluczem. Trzy z nich już omówiłem na blogu (proszę sobie odszukać w katalogu tej czytelni). Czy ów klucz jednak zawsze idealnie pasuje do drzwi historii? Do samego wskazania pierwowzorów powieściowych bohaterów – na pewno tak, ale czy też do oddania ich rzeczywistych czynów i intencji? Czytając książki autorstwa płka Wrońskiego miałem nieraz (i mam nadal) spore w tym zakresie wątpliwości.

Dziś jednak proponuję Państwu nie kolejną powieść sensacyjną płka Wrońskiego, lecz jego zawodową autobiografię, wyartykułowaną w „wywiadzie – rzece” udzielonym redaktorowi Przemysławowi Wojciechowskiemu. Osoby interesujące się historią Służby Bezpieczeństwa PRL otrzymają jej wycinkowy (ale wyraźny) obraz – dotyczący działalności w latach 80. ub. wieku:
-    Departamentu Techniki MSW (wyjaśniam, iż chodziło tu o technikę operacyjną, a nie o technikę w jej ogólnym znaczeniu logistycznym;  tą drugą zajmowały się bowiem departamenty wchodzące w skład tzw. służby zabezpieczenia materiałowego MSW, zatrudniające nie funkcjonariuszy SB, lecz milicjantów i pracowników cywilnych),
-    Departamentu I MSW (wywiad),
-    Departamentu II MSW (kontrwywiad).
W tychże bowiem trzech departamentach pan Piotr Wroński pełnił służbę w czasach tzw. słusznie minionych – ostatecznie lokując się w wywiadzie, a konkretnie w wydziale rozpracowującym zagraniczne ekspozytury NSZZ Solidarność. Czytając jego wspomnienia szybko zorientujemy się, że jeden z bohaterów powieści pt. „Weryfikacja. Historia manipulacji i zdrady” (już omówionej na tym blogu) oraz powieści pt. „Reset czyli weryfikacja spisku” (omówię ją tu następnym razem) ma wiele wspólnego z samym autorem. Ale zakres zgodności postaci owego powieściowego bohatera z jego pierwowzorem nie mnie oceniać – pozostawiam to kolegom autora z pracy.

Trochę odszedłem od tematu. Płk Piotr Wroński bardzo dokładnie (i niezwykle ciekawie!) opisuje swoje czynności w Służbie Bezpieczeństwa PRL, natomiast nad służbą już od dn. 1.08.1990 r. w UOP i ABW tylko się przemyka, ową pobieżność motywując (słusznie !) obowiązującą go tajemnicą państwową. W tle mamy więc głównie historię lat 80. ub. wieku oraz początek i przebieg transformacji ustrojowej. A także działalność w naszym kraju obcych służb wywiadowczych, ze szczególnym uwzględnieniem agentury Rosji.

O czym by teraz, na zakończenie, pomarudzić? Co do szczegółów merytorycznych, nie będąc znawcą działalności służb specjalnych, nie wypowiadam się. Natomiast zauważyłem, że autora nieco zawiodła pamięć realiów płacowych w epoce PRL. Na str. 26 i 27 stwierdza, iż jego pensja po ukończeniu studium podyplomowego MSW w zakresie wywiadu (słynny Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadowczych w Kiejkutach) w 1984 r. wynosiła 12500 zł i przyrównuje tę kwotę do (cyt., str. 27) „dzisiejszych trzydziestu – czterdziestu tysięcy”. Nauczyciel w tym czasie zarabiał, wg autora, tylko ok. 3500 zł. Owe porównania są po prostu nieprawdziwe. Oficer MSW, nawet na etacie elitarnego Departamentu I, nigdy w czasach PRL nie miał uposażenia będącego odpowiednikiem dzisiejszej kwoty 30 tys. zł (chyba że pełnił służbę zagranicą i dopłacano mu w tzw. twardej walucie). Siła nabywcza owych 12,5 tys. zł w 1984 r. była dużo mniejsza. Autor zawyżył ją tu około czterokrotnie.
Podobną rażącą nieścisłość można spostrzec na str. 104, gdzie autor pisze o pensji (cyt.) „około siedemset złotych, na ówczesne pieniądze” pracownika zatrudnionego na państwowym promie kursującym przez Bałtyk w drugiej połowie lat 80-tych. W PRL obowiązywała przecież też tzw. płaca minimalna, dużo w tym czasie wyższa od 700 zł.

Do owej autobiograficzno-sensacyjnej lektury jednakże Państwa gorąco zachęcam. Z ważnym zastrzeżeniem, aby nie czynić z tej książki jedynego przewodnika po działalności SB w latach 80-tych ub. wieku. W zależności od posiadanej już wiedzy historycznej na ten temat, proponuję potraktować ją bądź jako interesujące, fragmentaryczne uszczegółowienie tej wiedzy, bądź jako bardzo pasjonujący wstęp do dalszych dociekań.