Zbigniew S. Siemaszko
„I co dalej? (1945-1948)”
Autor
sam redagował i korygował swoją książkę. Londyn, Warszawa, 2016
Dystrybucja
w Polsce: Wydawnictwo LTW, Łomianki
Jest
to kolejna i mam nadzieję, że nie ostatnia książka p. Zbigniewa
Sebastiana Siemaszko, którą pragnę omówić na blogu. Pierwszą było „Dziewięć
spojrzeń na Powstanie Warszawskie (w latach 1969-2014)” – zachęcam do
zajrzenia do jej opisu poprzez katalog tej czytelni.
Pisząc
na temat tamtej książki użyłem sformułowania, zacytuję siebie: „Zbigniew
Sebastian Siemaszko (ur. 1923), polski emigracyjny historyk i pisarz,
ma b. ciekawy życiorys, który opowiedział nam w trzech książkach
autobiograficznych, a które z czasem też postaram się tu omówić
(zaintrygowała mnie bowiem ta postać).”
Przepraszam
teraz za drobną pomyłkę – książek wspomnieniowych pan Siemaszko napisał nie
trzy, lecz cztery. I dziś zajmę się właśnie tą czwartą, chronologicznie
ostatnią, chyba że autor nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i opowie
nam o swoich losach po 1948 roku, zaczynając od opisu czasów studenckich.
A dlaczego
tak od końca? Przyczyna jest prozaiczna. Pierwszych trzech książek
autobiograficznych autora, a mianowicie:
„Zaplecze
i młodość (XV wiek-17 września 1939)”,
„Pod
sowiecką władzą (1939-1942)”,
„Lata
zanikającej nadziei (1942-1945)”
-
jeszcze nie przeczytałem; aktualnie nie ma ich na półkach księgarskich, więc
muszę poczekać na wznowienie wydań.
Nie
chcę się teraz powtarzać. Zakładam, że po lekturze powyżej wspomnianych
„Dziewięciu spojrzeń na Powstanie Warszawskie (w latach 1969-2014)”,
lub chociażby mojego krótkiego opisu tamtej książki, Szanowni Czytelnicy już
wiedzą, kim był w czasach wojny p. Zbigniew S. Siemaszko i jak
trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie go zastał koniec wojny.
A koniec
wojny zastał młodego kaprala podchorążego Siemaszko w wieku 22 lat,
bez matury i zawodu, zdecydowanego nie wracać do Polski. Takich jak on
młodych Polaków przebywały wówczas w Wielkiej Brytanii dziesiątki tysięcy
– jeszcze nie zdemobilizowanych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie,
liczących w grudniu 1945 r. ogółem 211500 osób (vide tabela nr 2
na str. 350 omawianej dziś książki).
Autor
wspomina swoje młode lata powojenne nie użalając się nad sobą. Rządy brytyjski
i polski emigracyjny umożliwiły mu uzupełnienie wykształcenia średniego
(ukończenie dwóch klas liceum i zdanie matury w 1947 r.) oraz
podjęcie studiów technicznych. Otrzymywał na to skromne ale wystarczające
środki finansowe, korzystał z taniego zakwaterowania i wyżywienia. Były
to w pewnym sensie warunki spartańskie (w porównaniu z życiem ówczesnych
przeciętnych Anglików czy Szkotów), ale przecież dotyczyły młodego
dwudziestolatka nieobarczonego rodziną, którego jedynym problemem zdrowotnym
była kłopotliwa choroba uzębienia (chronicznie zbierająca się ropa pod zębami).
I właśnie
te swoje pierwsze trzy powojenne lata autor bardzo ciekawie opisuje, w tle
przedstawiając ówczesne środowisko polskie – zarówno od strony organizacyjnej,
jak też charakteryzując wiele ciekawych postaci, z którymi los go zetknął.
W tle stale pozostaje oczywiście również sytuacja polityczna – cofnięcie
uznania przez Wielką Brytanię dla emigracyjnego Rządu Polskiego, tęsknota za
rodziną pozostawioną w ZSRR, a później już przybyłą do kraju,
oczekiwanie przez niektórych (autor się do nich nie zaliczał) na wybuch nowej
wojny, rozterki związane z możliwością powrotu do kraju, do czego nas
Anglicy oraz już uznany przez nich warszawski Rząd Polski dość intensywnie
zachęcali.
Reasumując,
gorąco polecam tę literaturę wspomnieniową, ukazującą od podszewki tworzenie
się polskiej powojennej emigracji w Wielkiej Brytanii, jej pierwsze
problemy natury prawnoorganizacyjnej, psychologicznej i materialnej.
A propos
tych „organizacyjnych”. Autor z przekąsem zauważa, że dopiero w 1952 r.
dowiedział się o swoim awansie na pierwszy stopień oficerski (ppor.),
datowanym 1 lipca 1946 r., z zaliczeniem od 1 stycznia 1946 r. Ma to wręcz wydźwięk tragikomiczny, jako że p. Zbigniew S. Siemaszko
został formalnie zdemobilizowany dopiero w czerwcu 1948 r. Przez dwa
lata zatem pozostawał w służbie wojskowej, nie wiedząc, iż jest już
oficerem. Tłumaczy to „kombinacjami” polskiego dowództwa, oszczędzającego na
żołdzie żołnierzy. A żołd oficerski, nawet tylko podporucznika, był na
pewno odczuwalnie wyższy od żołdu pobieranego przez kaprala podchorążego.
Potwierdzeniem
treści książki jest jej udokumentowanie licznymi i ciekawymi załącznikami,
zarówno dotyczącymi CV autora, jak też natury ogólnej, politycznej, m.in. utworzenia
Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia, odezwy Rządu Wielkiej
Brytanii z marca 1946 r. do żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na
Zachodzie, stanowiska emigracyjnego Rządu Polskiego w tej kwestii. Na
pewno zaciekawią Państwa również liczne fotografie zamieszczone na końcu
książki – głównie zdjęcia autora, jego rodziny i znajomych.