czwartek, 11 kwietnia 2019

"Lenin w pociągu". Autorka: Catherine Merridale


Catherine Merridale „Lenin w pociągu”
Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2017

Bardzo interesująco napisana książka – trochę esej, trochę reportaż historyczny.

Trwa I wojna światowa. Niemcy poszukują także niemilitarnych sposobów pokonania państw ententy. Myślą o wywołaniu rewolty w Rosji, co by ją przymusiło do zawarcia pokoju separatystycznego. Niemcy mogliby wtedy rzucić znaczną większość swoich sił na front zachodni. Austro-Węgry i Turcję też by to bardzo odciążyło. Są to jednak na razie tylko polityczne kalkulacje i sztabowe hipotezy.
W 1917 r. w Rosji wybucha rewolucja lutowa, zostaje obalony carat. Wielkie państwo – mimo trwającej wojny – demokratyzuje się, wręcz doznaje spazmów demokracji. Wiece, demonstracje, pochody, likwidacja cenzury, nieograniczona wolność prasy, powrót z więzień i z zesłania wszystkich więźniów politycznych.
Ale Rząd Tymczasowy kontynuuje niepopularną w społeczeństwie wojnę – jest lojalny wobec aliantów zachodnich. Po oczekiwanym zwycięstwie nad państwami centralnymi marzą mu się nawet nowe nabytki terytorialne Rosji: austriacka Galicja wschodnia (zamieszkana w znacznej części przez Rusinów) i turecki Stambuł z okolicami (wszak to starożytny Konstantynopol, o odbiciu którego z rąk Turków marzyli niemal wszyscy carowie). Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że owe rosyjskie marzenia zostałyby spełnione, gdyby tylko Rosja wytrwała w wojnie aż do listopada 1918 r., wiążąc na froncie wschodnim milionowe armie niemieckie i austro-węgierskie (niewykluczone, iż w takiej sytuacji I wojna światowa zakończyłaby się kilka miesięcy wcześniej). A tzw. sprawa polska wyglądałaby wtedy raczej beznadziejnie, alianci zachodni nie poważyliby się skrzywdzić swojego wielkiego sojusznika (ale to już zupełnie odrębny temat).

I właśnie wtedy rozpoczyna się rzeczywista tajna wojna służb specjalnych. Niemcy robią wszystko, aby wyprowadzić Rosję z wojny. Nie skąpią na to funduszy, przystają na plan podsunięty przez Aleksandra Helphanda-Parvusa, bogatego biznesmena o przeszłości rewolucjonisty. Jest to plan iście szatański, polegający na przerzuceniu do Rosji znanego radykalnego polityka – przywódcy bolszewików, dotychczas przebywającego na przymusowej emigracji w Szwajcarii. A wraz z nim około 30 innych towarzyszących osób. Ale jak to zrobić, aby uniknąć oskarżenia o dywersję – przecież będą oni musieli przejechać przez Niemcy pozostające z Rosją w stanie wojny. Zachowujemy więc pozory, pociągowi (z jednym tylko wagonem) zostaje nadany status eksterytorialności, drzwi zewnętrzne są zablokowane, a obsługa niemiecka ma w korytarzu wagonu narysowaną kredą linię, której nie wolno jej przekroczyć.
To oczywiście nie wystarczy. Lenin – aby skutecznie rozsadzić Rosję – będzie przecież potrzebował pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Masowe wydawanie bolszewickiej prasy i ulotek (w dziesiątkach i setkach tysięcy egzemplarzy) będzie bardzo kosztowne, a poza tym na pewno dojdą inne znaczne koszty logistyczne. Koszty niezbędne nie tylko w celu umożliwienia bolszewikom zdobycia władzy, ale również w celu jej skutecznego utrzymania w pierwszym okresie po przewrocie. Niemcy są jednak bogaci i hojni, a praniem ich brudnych  pieniędzy (faktycznie pochodzących z budżetu niemieckiego wywiadu) zajmą się biznesmeni Aleksander Helphand-Parvus i nasz rodak Jakub Fürstenberg-Hanecki.

Francuzi, Anglicy i sami Rosjanie nie są tym planem zaskoczeni, ale jakby go bagatelizują, w każdym razie nie przeciwdziałają na miarę swoich rzeczywistych możliwości.
Na str. 9 książki mamy mapkę z trasą podróży Lenina. Radzę do niej podczas lektury powracać. Okazuje się, że największe niebezpieczeństwo czyhało na Lenina w nadgranicznym Tornio, leżącym już po stronie fińskiej (Finlandia była wówczas autonomiczną częścią Rosji). Ów daleko na północ wysunięty punkt granicy szwedzko-fińskiej (a faktycznie szwedzko-rosyjskiej) miał wówczas znaczenie strategiczne. Przez szwedzką Haparandę i tuż obok leżące fińskie Tornio wiodła wtedy lądowa trasa komunikacyjna z państw ententy i neutralnych (w tym ze Szwecji) do Rosji. Ponieważ obszar na południe od tej granicy był już zajęty przez wojska Niemiec i Austro-Węgier.
Rosjanie mieli więc w Tornio celników, pograniczników, agentów służb specjalnych. Alianci zachodni również zainstalowali tam swoich „przedstawicieli” pilnujących, aby do Rosji nie przedostali się agenci państw centralnych i aby nie przeniknęła tam np. jakaś pacyfistyczna propaganda.

A przecież Włodzimierz Uljanow (Lenin), postać znana, bynajmniej nie podróżował incognito !!! O jego podróży przez Niemcy i Szwecję rozpisywała się ówczesna europejska prasa, a w Szwecji został przez tamtejszych socjalistów mile powitany i „kwatermistrzowsko” wspomożony. Po męczącej podróży nakarmiony, umyty i przenocowany.
Po latach znawcy historii są zgodni, że w owym odległym Tornio mogło dojść do innego pokierowania losami Europy i świata. Trwała przecież wojna. Wystarczyłby dosłownie jeden średnio sprawny komandos (rosyjski, brytyjski lub francuski) i mało znane hasło „Lenin” byłoby dziś odnajdowane w encyklopediach z adnotacją, iż przywódca bolszewików zginął w zamachu w Tornio w kwietniu 1917 r.
Wystarczyłoby też zresztą Lenina do Rosji po prostu nie wpuścić ! Był przez kilka godzin przetrzymywany („sprawdzany”, rewidowany) na przejściu granicznym w Tornio. Rosyjski funkcjonariusz najwyraźniej nie miał ochoty go przepuścić, nadaremnie jednak oczekiwał instrukcji z Piotrogrodu. Nie doczekawszy się, pozwolił Leninowi wjechać ! Dzieje się to już wszak po obaleniu caratu, Rosja to przecież teraz państwo na wskroś demokratyczne i  nie można jej obywatelowi zabronić wjazdu do ojczyzny, ani bez twardych dowodów zatrzymać go w areszcie.

Cały opis „leninowskiego” przejazdu (łącznie z przygotowaniami do niego) z Zurychu aż do Piotrogrodu autorka niezwykle ciekawie opisuje, przedstawiając dość szczegółowo także bytowo-socjalne warunki tamtej podróży. W tle mamy oczywiście politykę i wydarzenia wstrząsające ówczesną Europą – wielką wojnę (później nazwaną I wojną światową), ciężką sytuację ludności państw wojujących (szczególnie trudną w Rosji), obalenie caratu i rewolucję lutową (faktycznie marcową) w 1917 r., następujący po niej bałagan polityczno-organizacyjno-administracyjny w Rosji, a wreszcie pucz Lenina, określany jako Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa, której kolejne rocznice obchodzono 7 listopada.

Należy podkreślić, iż bez Lenina bolszewicy nie sięgnęliby zbrojnie po władzę !!! Po przyjeździe do Rosji musiał się borykać także z ich opozycją, przekonywać ich, ośmielać, przełamywać ich opory. Wkrótce jednak Lenin, jego inteligencja i energia, śmiałe marksistowskie tezy zmodyfikowane przez niego do aktualnej sytuacji w Rosji, oraz strumienie niemieckich pieniędzy (!), nadały partii bolszewickiej wielkiego politycznego dynamizmu.

Jako sympatyczną ciekawostkę należy dodać, iż pani Catherine Merridale specjalnie osobiście pokonała trasę Lenina z Zurychu do Petersburga, zatrzymując się w miejscach i budynkach (jeśli się zachowały) jego przerw w podróży. Mimo upływu 100 lat na pewno odczuwała powiew wiatru historii. M.in. zawitała do istniejącego do dziś hotelu w Malmö, w którym zatrzymali się Lenin et consortes zaraz po przybyciu z Niemiec. Indagowana przez nią kierowniczka hotelowej restauracji długo nie mogła pojąć, czyich śladów autorka szuka, o jakiego sławnego człowieka jej chodzi, a usłyszawszy nazwisko Lenin pomyliła go z Johnem Lennonem.

PS
Osoby pragnące poznać więcej szczegółów realizacji szatańskiego planu niemieckiego wywiadu mogą sięgnąć po książkę Elisabeth Heresch pt. „Jak bankierzy Zachodu finansowali Lenina” (omówioną na blogu, proszę odszukać w katalogu tej czytelni).