wtorek, 20 listopada 2018

„Polacy u boku Lenina. Zdrajcy”. Autor: Mateusz Staroń


Nie uruchamiajmy wehikułu czasu i pozostawmy go jeszcze w epoce opisywanej tuż poprzednio.

Mateusz Staroń „Polacy u boku Lenina. Zdrajcy”
Wydawca Bellona Sp. z o.o., Warszawa 2018

Przekornie zauważę, iż treść książki zdaje się częściowo potwierdzać tezę współczesnych rosyjskich nacjonalistów, jakoby rewolucję październikową zrobili (i utrwalili) w matuszce Rosji „obcoplemieńcy”, w tym głównie Żydzi, Polacy i Łotysze, za pieniądze niemieckie.

Autor kreśli sylwetki Polaków (komunistów, choć nie tylko) znajdujących się i działających w Rosji w latach 1917-1921, na tle najważniejszych ówczesnych wydarzeń: rewolucji lutowej, rewolucji październikowej, wojny domowej i wojny polsko-bolszewickiej.
Udział komunistów - Polaków w tych wydarzeniach był naprawdę widoczny. Czytelnik słabo obeznany z historią potrafi wymienić pewnie tylko ze dwa ich nazwiska: krwawego Feliksa Dzierżyńskiego (twórcy i pierwszego szefa radzieckiej policji politycznej) oraz Juliana Marchlewskiego (szefa Polrewkomu - niedoszłego rządu Polski radzieckiej). Tymczasem owych tytułowych zdrajców, wysoko ulokowanych w radzieckiej administracji, wojsku i aparacie bezpieczeństwa, było dużo, dużo więcej.
Zanim w 1920 r. doszło do eskalacji wojny polsko-bolszewickiej, polscy komuniści:
-    wzięli aktywny udział w organizacji sekretnego przetransportowania Lenina do Rosji, niektórzy też razem z nim podróżowali w sławnym „zaplombowanym wagonie”,
-    uczestniczyli, jak byśmy dziś powiedzieli, w praniu brudnych pieniędzy, tj. pieniędzy niemieckich przeznaczonych na wyprowadzenie Rosji z wojny, a konkretnie na przygotowanie, przeprowadzenieutrwalenie zamachu bolszewickiego, który przeszedł do historii pod nazwą Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej,
-    wzięli udział w wymienionej rewolucji, w tym w zdobywaniu władzy przez bolszewików w Piotrogrodzie i Moskwie,
-    zorganizowali własną formację zbrojną, Zachodnią Dywizję Strzelców, której oddziały skutecznie wspierały bolszewików na frontach wojny domowej, za to już mniej skutecznie na froncie polskim w 1919 r.,
-    utworzyli w Rosji i w samej partii bolszewickiej polskie ośrodki (legalne jednostki organizacyjne),
-    powołali do życia Komunistyczną Partię Robotniczą Polski, czyniąc z niej bolszewicki ośrodek agitacji, wywiadu i dywersji,
-    m.in. to oni byli inspiratorami marszu Armii Czerwonej na zachód, przekonawszy Lenina o celowości i możliwości utworzenia Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad,
-    faktycznie zdominowali władze komunistycznej Litewsko-Białoruskiej Republiki Rad („Litbieł”), tego króciutko istniejącego w 1919 r. „komunistycznego Wielkiego Księstwa Litewskiego”,
-    w pierwszych miesiącach wojny polsko-bolszewickiej (aż do połowy 1919 r.) ich oddziały szły w szpicy wojsk radzieckich, co nadawało niektórym bitwom charakter walk bratobójczych,
-    prowadzili w imieniu Lenina ściśle tajne negocjacje z przedstawicielami Piłsudskiego, co zaowocowało kilkumiesięcznym nieformalnym rozejmem i umożliwiło bolszewikom rozprawienie się z armią Denikina.
A następnie, już w 1920 r. usiłowali przejąć władzę w Polsce, co im się zresztą na bardzo krótko i na niewielkim obszarze udało. Powołali również Polską Armię Czerwoną, której polityczny żywot był jeszcze krótszy niż Polrewkomu.

Tyle, rzekłbym, przedmiotowo.
A podmiotowo? Tu właśnie dostrzegam główne (choć nie jedyne) walory książki. Autor przedstawia konkretne osoby - kreatorów tego, co wymieniłem powyżej. Kreśli ich życiorysy, wskazuje pochodzenie społeczne, wykształcenie (często wyższe), zaangażowanie polityczne przed 1917 rokiem. Zastanawia się, co pchnęło tych w większości inteligentnych i osobiście uczciwych ludzi w ramiona bolszewików, co uczyniło ich przybocznymi Lenina. Słusznie sugeruje, że było to zafascynowanie ideą komunizmu, jeszcze wtedy nie sprawdzonego „w praktyce”.
Od siebie dodam, że tytułowymi zdrajcami na pewno byli. Zdrajcami sprawy naszej narodowej niepodległości, ale czy również zdrajcami odrodzonej Polski jako państwa ? Wszak większość postaci wymienionych w książce rozpoczęła aktywną działalność polityczną na długo przed dniem 11 listopada 1918 r., nierzadko jeszcze na przełomie stuleci. Byli zdecydowanymi wrogami nowej polskiej państwowości (co do tego nie ma żadnych wątpliwości), ale nie jej zdrajcami. Wróg, nawet śmiertelny, nie musi przecież być jednocześnie zdrajcą. To bardzo ważne rozróżnienie z formalnego punktu widzenia. Oni bowiem nie poczuwali się do wierności wobec II Rzeczypospolitej i Naczelnika Państwa. Z taką Polską nie brali ślubu i w ogóle nie starali się o jej rękę. Od zarania mieli inną ukochaną – Polskę radziecką, komunistyczną.
I chyba m.in. z tego założenia wyszły polskie władze w latach dwudziestych zawieszając postępowanie karne wobec Juliana Marchlewskiego oraz pozwalając mu swobodnie przejeżdżać koleją przez Polskę na trasie Moskwa - Berlin, a nawet robić w podróży sentymentalne przerwy na zwiedzanie Warszawy.

Zdecydowaną większość postaci wymienionych i opisanych w książce spotkał tragiczny los – zginęli od kul bolszewickich współtowarzyszy w ramach stalinowskiego terroru drugiej połowy lat trzydziestych. Uniknęli tego jedynie ci, którym (z racji wieku lub złego zdrowia) „udało się” umrzeć śmiercią naturalną wcześniej. A także ci bardzo nieliczni „szczęśliwcy”, którzy w tym czasie pozostawali na państwowym wikcie w polskich więzieniach.
Większość zaś wylądowała na śmietniku.
Na śmietniku historii – zostali bowiem wyklęci w Rzeczypospolitej, a opluci, zaszczuci i seryjnie zgładzeni w ich ukochanym ZSRR. Nikt za nimi, poza członkami najbliższej rodziny (również ciężko represjonowanymi), nie zapłakał. Autor tylko nie nadmienił, że niektórzy z nich doczekali się w 1956 r. w ZSRR i PRL pośmiertnej rehabilitacji i aż do 1989 r. (niektórzy dłużej) byli patronami polskich ulic, szkół i statków.
Jak również na śmietniku rozumianym bardzo dosłownie i po radziecku – ich ciała wrzucano do nieoznaczonych dołów gnilnych, w których zakopywano ofiary masowych egzekucji. Na terenach tych następnie sadzono roślinność (podobnie i dziś tak się postępuje podczas utylizacji nieczynnych wysypisk śmieci).
Ich tragicznemu końcowi autor poświęcił jedynie kilka stron epilogu książki. Dużo więcej na ten temat pisze Nikołaj Iwanow w opracowaniu wymienionym poniżej.

Reasumując, gorąco Państwu polecam lekturę książki p. Mateusza Staronia, będącej niezwykle ciekawym, obszernym esejem historycznym. W zamieszczonej na końcu bibliografii autor wymienia wykorzystane publikacje, w tym już omówione przeze mnie na blogu:
-    O Polską Republikę Rad. Działalność polskich komunistów w Rosji Radzieckiej 1918-1922  Konrada Zielińskiego,
-    Zapomniane ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina. „Operacja Polska” 1937-1938  Nikołaja Iwanowa,
-    Julian Marchlewski – bohater czy zdrajca  Dawida Jakubowskiego,
-    Dzierżyński „czerwony kat”  Bogdana Jaxy-Ronikiera.
Osoby nimi zainteresowane proszone są o zerknięcie do katalogu tej czytelni książek historycznych. Przy okazji proponuję też odnaleźć tam autobiograficzne Moje wspomnienia Wacława Solskiego – polskiego świadka epoki, aktywnego uczestnika wydarzeń, członka delegacji radzieckiej w rokowaniach pokojowych w Rydze w 1921 r. Postaci Dzierżyńskiego poświęcona jest również książka Sylwii Frołow pt. Dzierżyński. Miłość i rewolucja. Biografia intymna, takoż do odszukania w ww. katalogu.

PS
Konieczna errata: na str. 39 w wierszu 2 od góry proszę rok 1918 poprawić na rok 1917 (chodzi o nieudany bunt gen. Korniłowa przeciwko rządowi tymczasowemu Kiereńskiego).