piątek, 19 sierpnia 2022

„Niewygodny Polak”. Autor: Maciej Bernatt-Reszczyński

 

Poprzedni mój tu artykuł stanowił omówienie publikacji IPN-u o okupacyjnej Polnische Polizei jako formacji. Dzisiejszy jest o jednym z jej komendantów. Zanim jednak zaczniecie go Państwo czytać, proponuję zerknąć do tamtego poprzedniego (jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił). Razem z chwilką zadumy zajmie to najwyżej 10 minut. Już? No to zaczynamy.

Maciej Bernatt-Reszczyński „Niewygodny Polak”

Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., Poznań 2017

Postać tytułowa książki to Aleksander Reszczyński (1892-1943), przedwojenny, wyższy oficer Policji Państwowej, zarazem … stryjeczny dziadek autora. Podczas okupacji komendant powołanej przez Niemców tzw. policji polskiej (potocznie zwanej policją granatową) w Warszawie. Zastrzelony w marcu 1943 r. przez żołnierzy Gwardii Ludowej – formalnie za kolaborację z okupantem, a faktycznie z powodu porachunków politycznych, jakie mieli z nim już od lat polscy komuniści. Ponadto podziemie komunistyczne, likwidując warszawskiego komendanta Polnische Polizei, liczyło na pozytywny, propagandowy tego wydźwięk w zmaltretowanym okupacją społeczeństwie. W polskiej historiografii, poczynając od lat 70. ub. wieku, „wina” Aleksandra Reszczyńskiego bynajmniej nie została dowiedziona. Od potępienia go odcięli się byli wysoko postawieni dowódcy Armii Krajowej, przyznając iż Reszczyński – aczkolwiek nie był zaprzysiężonym żołnierzem konspiracji – to jednak z kontrwywiadem AK współpracował. O pełną rehabilitację Reszczyńskiego bezskutecznie zabiegała jego córka, ciotka autora książki, który właśnie od niej uzyskał dużo potrzebnych informacji. Korzystał również z wielu innych źródeł – przeprowadzał wywiady, dokonywał kwerendy archiwaliów, konsultował się z uznanymi profesorami historii. Prowadził korespondencję (także elektroniczną) z osobami mogącymi mieć wiedzę o działalności Aleksandra Reszczyńskiego, okolicznościach jego śmierci, a także o zabójcach i ich mocodawcach. W rezultacie napisał interesującą książkę w dość nietypowej formie – bardzo zbeletryzowanego reportażu historycznego, przeplatanego relacją o swojej pracy nad tą książką. Szczegóły wyjaśnił w „Posłowiu” (str. 579-581), od którego proponuję rozpocząć lekturę.

Maciej Bernatt-Reszczyński w sposób niezwykle obiektywny postarał się przedstawić postacie bohaterów książki, głównych i drugorzędnych, z obu stron ówczesnej barykady politycznej. Część I zatytułowana „Aleksander, Franciszek” odnosi się do zastrzelonego komendanta policji granatowej w Warszawie (Aleksandra Reszczyńskiego) oraz dowódcy ekipy likwidacyjnej, niewykluczone iż samego zabójcy (Franciszka Bartoszka). Część II pt. „Hanna i Hedda” to dalsze, wojenne i powojenne losy córki Aleksandra Reszczyńskiego (Hanny) oraz żony Franciszka Bartoszka (Heddy), wkrótce wdowy po nim. Przez obie części książki przewijają się ciekawe postacie historyczne i fikcyjne. M.in. trzeba tu wymienić Joachima Weissa, niemieckiego szefa Policji Kryminalnej (Kripo) w Warszawie. Autor wykreował go jako postać niezwykle sympatyczną, a jego małżeńskie perypetie wprowadziły do treści książki nieco pikanterii. Być może nie są to sytuacje zmyślone, niewykluczone iż opisane relacje faktycznie zachodziły pomiędzy tym sympatycznym Austriakiem (urodzonym we Lwowie) a jego niewierną żoną. Beletrystyczna forma i lekkie pióro autora na pewno przyciągną każdego czytelnika zainteresowanego realiami epoki, a w zasadzie dwóch różnych epok – czasach okupacji i następujących po nich latach wdrażania i utrwalania władzy ludowej. Na przykładzie losów konkretnych osób poznajemy zagmatwaną sytuację polityczną tamtych lat. M.in. czytamy o funkcjonowaniu policji granatowej podczas okupacji, o powojennym triumfie czołówki krajowych, konspiracyjnych kadr GL/AL – po kilku latach przemienionym w ciężkie represje ze strony tych ich ideologicznych współtowarzyszy, którzy do Polski przybyli pod osłoną czołgów Armii Czerwonej.

Na zakończenie parę grymasów z mojej strony. W posiadanym przeze mnie egzemplarzu książki stwierdziłem kilka błędów edytorskich, z których trzy irytujące pozwolę sobie wytknąć. I tak: 1) na str. 409 w wierszu 5 od góry pomylono Jacka Kurskiego z Jarosławem Kurskim, 2) na str. 545 w wierszu 9 od góry widnieje błąd w pisowni nazwiska Józefa Piłsudskiego, 3) na str. 568 w wierszu 10 od góry takiż błąd występuje w nazwisku Marcina Zaremby, autora publikacji tam przywołanej (przy okazji wyjaśniam, iż chodzi o jego „Wielką trwogę”, już omówioną na tym blogu).