Książka również z Muszkieterami
w tle. Powodzenie ucieczki z niemieckiej
niewoli w 1939 r. i pierwszych kroków w konspiracji autor
zawdzięczał Stefanowi Witkowskiemu. Czego nie kryje, choć o działalności
Witkowskiego wyraża się najpierw z niechętnym uznaniem, a później
z dezaprobatą.
Klemens Rudnicki
„Na polskim szlaku. Wspomnienia z lat 1939-1947”.
Wydawnictwo LTW,
Łomianki 2016.
Klemens
Rudnicki (1897-1992) to zawodowy wojskowy, uczestnik I wojny światowej i wojny
polsko-bolszewickiej. Kampanię wrześniową rozpoczął będąc już w stopniu
podpułkownika, na stanowisku dowódcy pułku ułanów. W 1941 r.
awansowany na pułkownika, a w kwietniu 1945 r. – do stopnia
generała brygady. Awans na generała dywizji otrzymał w 1990 r.
(w wieku 93 lat) od prezydenta RP na uchodźstwie w uznaniu całokształtu
wojennych zasług dla Polski i Polaków. Dwukrotnie odznaczony orderem
Virtuti Militari.
Książka
składa się z trzech części, z których tylko pierwsza (i zarazem
główna) jest autorstwa Klemensa Rudnickiego. Zawiera bardzo szczegółowe opisy:
-
jego
walk podczas wojny obronnej w 1939 r.,
-
uczestnictwa
w organizowaniu konspiracji wojskowej jesienią 1939 r. i zimą
1939/1940,
-
aresztowania,
śledztwa i długiego pobytu pod fałszywym nazwiskiem w radzieckich więzieniach,
zakończonego skazaniem w czerwcu 1941 r. na 5 lat
tzw. wolnej zsyłki (w radzieckiej praktyce oznaczało to uniewinnienie
od postawionego mu zarzutu szpiegostwa),
-
codziennego
życia na prowincji ZSRR i pracy w cegielni w charakterze niewykwalifikowanego
robotnika,
-
a wreszcie
współtworzenia przez niego Armii Polskiej w ZSRR i emigracji wraz z nią
w 1942 r. do Iranu.
Dalsze
swoje dzieje (do 1947 r.) autor prezentuje już bardzo skrótowo, a więc
tak naprawdę książka dokładnie przedstawia tylko kilka pierwszych odcinków
tytułowego polskiego szlaku. Ale za to w odniesieniu do lat 1939-1942 otrzymujemy
szczegółową relację z pierwszej ręki - od świadka i współtwórcy historii, aktywnego
uczestnika opisywanych wydarzeń. Na pewno później wykorzystaną przez historyków
zajmujących się tym okresem dziejów Polski.
Książka
zawiera wspomnienia i osobiste refleksje gen. Klemensa Rudnickiego,
czyta się ją szybko, łatwo i przyjemnie oraz nierzadko z autentycznym
wzruszeniem. Zdarzyło się, że podczas lektury miałem łzy w oczach.
Owe
generalskie wspomnienia zawierają jednakże też kilka niedopowiedzeń.
Pierwsze,
które zauważyłem, dotyczy złota, z którym ppłk Rudnicki wyruszył w lutym
1940 r. do radzieckiej strefy okupacyjnej, aby tam, we Lwowie, rozwijać
wraz z gen. Tokarzewskim-Karaszewiczem konspirację ZWZ. Złoto miał
przemyślnie ukryte w obcasach butów. Zaraz po przejściu granicy został jednak
schwytany przez NKWD i był aż do końca czerwca 1941 r. przetrzymywany
(pod fałszywym nazwiskiem) w radzieckich więzieniach. Jeszcze na
str. 129 książki możemy przeczytać, iż rewizja w celi nie wykryła jego
konspiracyjnego skarbu. Cyt. „Moje buciki ze złotem przeszły szczęśliwie
próbę.”. W dalszej treści autor już jednak nic o owych „złotych butach”
nie wspomina. Nie chwali się, że je dostarczył do administracji armii gen. Andersa.
Nie pisze też, w jakich okolicznościach je utracił, co zapewne miało
miejsce w radzieckiej więziennej rzeczywistości trwającej prawie półtora
roku. Może to zwykłe niedopatrzenie piszącego wspomnienia (koncentrującego się
na realiach militarnych, politycznych i społecznych), a może jednak ukrycie
jakiegoś wyjątkowo przykrego przeżycia w radzieckiej tiurmie.
Pozostałe
„niedopowiedzenia” nastąpiły chyba już tylko w imię nieskalania polskiej historii,
w obawie przed zauważeniem na niej choćby najmniejszej rysy. Jeśli więc
taka rysa faktycznie powstała, to należy ją odpowiednio zaszpachlować i zamalować.
Dotyczy to:
-
spłycenia
relacji z zakończenia misji Muszkieterów (a faktycznie oficera będącego
emisariuszem marszałka Śmigłego-Rydza) do gen. Andersa, wyraźnego
zbagatelizowania tej kwestii przez autora,
-
niewyjaśnienia
przyczyny i pomocy w przejściu na stronę niemiecką b. premiera RP
Leona Kozłowskiego,
-
opisu
utrudnień napotykanych przez cywilnych polskich Żydów podczas prób wyjścia z polskim
wojskiem do Iranu.
Pierwsze
dwie kwestie odważyli się przedstawić w swoich książkach w sposób o wiele
bardziej prawdopodobny Dariusz Baliszewski i Piotr Zychowicz. Inną wersję tej
trzeciej możemy natomiast poznać z pamiętnikarskich wspomnień tych nielicznych
polskich Żydów, którym później jakoś się jednak udało wydostać z radzieckiego
raju.
Już
na wstępie nadmieniłem, że książka zawiera również rozdziały nienapisane przez
Klemensa Rudnickiego. Są one bardzo interesujące, znacząco bowiem uzupełniają
opis sylwetki i osobistych, niezawodowych losów generała. Jeden z tych
rozdziałów, napisany przez siostrę generała, przybliża nam pochodzenie i dzieje
rodziny Rudnickich, a drugi – autorstwa córki generała – ukazuje jego
powojenne losy, już po demobilizacji, aż do śmierci w 1992 r.