Dziś coś cynicznego. Niekoniecznie
jednak w pejoratywnym rozumieniu tego słowa. Poza tym jest to tekst w sam
raz na czas obecny – Wielki Tydzień. Okres zadumy i refleksji.
Ludwik Stomma
„Polskie złudzenia narodowe”.
Wydawnictwo
Iskry, Warszawa 2015.
Książka
zawiera dwa zbiory felietonów, w których autor przekornie rozprawia się z mitami
powszechnie funkcjonującymi w polskiej świadomości historycznej. Osoba
dobrze znająca historię dowie się już tu niewiele nowego, za to doceni dobór tematów,
wielką erudycję autora oraz jego subtelną i inteligentną ironię. W jakimś
sensie będzie to więc dla takiego czytelnika, bez przesady, intelektualna
uczta.
Natomiast
ci, którzy wiedzę historyczną opanowali na poziomie przeciętnej matury, ale ich
ona nie odstraszyła, mają teraz wspaniałą okazję nieco zrewidować i bardzo
wzbogacić stan swojej świadomości - wykreowany dotąd na podstawie
jednostronnych, polonocentrycznych szkolnych lekcji i okolicznościowych kazań
kościelnych.
O
czym więc przeczytamy? Felietonów jest łącznie 37, nie zamierzam tu ich
wszystkich wymieniać. Ot, tylko tak wybieram - trochę na chybił trafił, a
trochę na podstawie moich własnych przemyśleń, tu przez autora potwierdzonych.
Ludwik Stomma udowadnia nam, co następuje.
-
Narzekanie
na tzw. fatalne położenie geopolityczne Polski (tzn. pomiędzy Niemcami a Rosją)
ma sens dopiero od początku XVIII wieku, a i to przy założeniu,
że rolę „złych Niemiec” odgrywały początkowo tylko Prusy.
-
Henryk
Sienkiewicz celowo stworzył lukę czasową pomiędzy akcjami „Potopu” i „Pana
Wołodyjowskiego”, aby nie napisać o bitwie pod Mątwami (rok 1666),
nie dość że bratobójczej, to jeszcze zakończonej wyrżnięciem jeńców. Nijak by
się to bowiem miało do twórczości „ku pokrzepieniu serc”. Prędzej ku ich
zatrwożeniu. Tam już biliśmy się (mordując też jeńców) nie ze zbuntowanymi
Kozakami i wspierającymi ich Tatarami, nie z Moskalami, nie ze
Szwedami, ale sami ze sobą.
-
Konstytucja
3 Maja wcale nie była taka postępowa, jak przywykliśmy sądzić. Na tle ówczesnej
epoki Oświecenia trąciła już konserwatywną myszką, a pomimo to i tak
nie spodobała się wielu szlacheckim zakutym łbom, uważającym się wszakże za prawdziwych
polskich patriotów.
-
Powstanie
styczniowe zostało zorganizowane i było dowodzone przez - w większości
niekompetentnych, ale za to ambitnych i wzajemnie skłóconych - amatorów
wojaczki, z których jeden dał się zabić w … pojedynku (Stefan
Bobrowski – wyzwany na pojedynek za demonstracyjnie pogardliwe niepodanie
ręki).
-
Żydokomuna,
i owszem, w międzywojennej Polsce istniała, ale Żydzi – członkowie
Komunistycznej Partii Polski stanowili tylko co najwyżej 0,5 % całej
populacji ludności żydowskiej w naszym kraju.
-
Ignacy
Jan Paderewski, oprócz tego, że był słynnym pianistą i wielkim polskim
patriotą, opanował także mistrzowsko to, co współcześnie określamy terminami PR
i marketing. A młode Angielki i Amerykanki na jego koncertach
wariowały nie mniej niż polskie dziewczyny podczas warszawskich występów
Beatlesów i Rolling Stonesów kilkadziesiąt lat później.
-
Niejako
w reakcji na kołtuńskie rodzime narzekania na „Żydów i masonów”
Ludwik Stomma imiennie wymienia po 60 znamienitych osób – będących masonami
i będących (choćby półkrwi) Żydami, bez których z polskiej kultury
pozostałby (cyt.) „żałosny ogryzek”.
-
Tzw.
kult jednostki to niekoniecznie termin radziecki wprowadzony przez Chruszczowa
ku potępieniu epoki Stalina. W II Rzeczypospolitej rozkwitał on na
nie mniejszą skalę w odniesieniu do osoby marszałka Józefa Piłsudskiego, a objawy
owego kultu, nieraz wręcz anegdotyczne, przynosiły skutek wręcz odwrotny od
zamierzonego.
-
Polska
magnateria i szlachta Pierwszej Rzeczypospolitej bynajmniej nie prowadziła
się bogobojnie i cnotliwie. Książę Maciej Mikołaj Radziwiłł (XVIII w.)
posiadał w Białej Podlaskiej swój (cyt.) „regularny harem”. Rodzina
podjęła jednak interwencję nie z tego powodu, lecz dlatego, iż ów książę
(cyt.) „przeszedł na religię mojżeszową, zaczął ubierać się w chałat, a wszelkie
godności na dworze porozdawał Żydom”.
-
Szlachcice
wykreowali nieformalne „prawo pierwszej nocy” w odniesieniu do chłopek
pańszczyźnianych w swoich dobrach, ale biada jakiejś chłopce, co by się we
wsi niemoralnie prowadziła - czekało ją batożenie, dyby, itp.
„nieprzyjemności”. Szczyt hipokryzji. Jaśnie pani – miała romans. Chamka – się
sk…wiła.
Prawda,
że to bardzo interesujące? Poznawajmy naszą historię, tę polityczną i tę
społeczno-ekonomiczną, także i od takiej strony.
Wszystkim
moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę spokojnych i wesołych Świąt
Wielkiejnocy, tradycyjnie spędzanych w gronie rodziny i najbliższych
przyjaciół. Obżarstwa i opilstwa – w normie (każdy ma tu jakąś swoją indywidualną normę, której nie powinien przekroczyć).
A w drugi dzień Świąt, oprócz wypełnienia tradycji śmigusa dyngusa (również „w normie”), radzę się
wybrać na dłuższy spacer, najlepiej do parku czy nawet do lasu.
Następny
tekst poświęcony kolejnej interesującej lekturze zamieszczę tuż po Świętach.