poniedziałek, 10 kwietnia 2017

"Polskie złudzenia narodowe". Autor: Ludwik Stomma

Dziś coś cynicznego. Niekoniecznie jednak w pejoratywnym rozumieniu tego słowa. Poza tym jest to tekst w sam raz na czas obecny – Wielki Tydzień. Okres zadumy i refleksji.

Ludwik Stomma „Polskie złudzenia narodowe”.
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2015.

Książka zawiera dwa zbiory felietonów, w których autor przekornie rozprawia się z mitami powszechnie funkcjonującymi w polskiej świadomości historycznej. Osoba dobrze znająca historię dowie się już tu niewiele nowego, za to doceni dobór tematów, wielką erudycję autora oraz jego subtelną i inteligentną ironię. W jakimś sensie będzie to więc dla takiego czytelnika, bez przesady, intelektualna uczta.
Natomiast ci, którzy wiedzę historyczną opanowali na poziomie przeciętnej matury, ale ich ona nie odstraszyła, mają teraz wspaniałą okazję nieco zrewidować i bardzo wzbogacić stan swojej świadomości - wykreowany dotąd na podstawie jednostronnych, polonocentrycznych szkolnych lekcji i okolicznościowych kazań kościelnych.

O czym więc przeczytamy? Felietonów jest łącznie 37, nie zamierzam tu ich wszystkich wymieniać. Ot, tylko tak wybieram - trochę na chybił trafił, a trochę na podstawie moich własnych przemyśleń, tu przez autora potwierdzonych. Ludwik Stomma udowadnia nam, co następuje.
-    Narzekanie na tzw. fatalne położenie geopolityczne Polski (tzn. pomiędzy Niemcami a Rosją) ma sens dopiero od początku XVIII wieku, a i to przy założeniu, że rolę „złych Niemiec” odgrywały początkowo tylko Prusy.
-    Henryk Sienkiewicz celowo stworzył lukę czasową pomiędzy akcjami „Potopu” i „Pana Wołodyjowskiego”, aby nie napisać o bitwie pod Mątwami (rok 1666), nie dość że bratobójczej, to jeszcze zakończonej wyrżnięciem jeńców. Nijak by się to bowiem miało do twórczości „ku pokrzepieniu serc”. Prędzej ku ich zatrwożeniu. Tam już biliśmy się (mordując też jeńców) nie ze zbuntowanymi Kozakami i wspierającymi ich Tatarami, nie z Moskalami, nie ze Szwedami, ale sami ze sobą.
-    Konstytucja 3 Maja wcale nie była taka postępowa, jak przywykliśmy sądzić. Na tle ówczesnej epoki Oświecenia trąciła już konserwatywną myszką, a pomimo to i tak nie spodobała się wielu szlacheckim zakutym łbom, uważającym się wszakże za prawdziwych polskich patriotów.
-    Powstanie styczniowe zostało zorganizowane i było dowodzone przez - w większości niekompetentnych, ale za to ambitnych i wzajemnie skłóconych - amatorów wojaczki, z których jeden dał się zabić w … pojedynku (Stefan Bobrowski – wyzwany na pojedynek za demonstracyjnie pogardliwe niepodanie ręki).
-    Żydokomuna, i owszem, w międzywojennej Polsce istniała, ale Żydzi – członkowie Komunistycznej Partii Polski stanowili tylko co najwyżej 0,5 % całej populacji ludności żydowskiej w naszym kraju.
-    Ignacy Jan Paderewski, oprócz tego, że był słynnym pianistą i wielkim polskim patriotą, opanował także mistrzowsko to, co współcześnie określamy terminami PR i marketing. A młode Angielki i Amerykanki na jego koncertach wariowały nie mniej niż polskie dziewczyny podczas warszawskich występów Beatlesów i Rolling Stonesów kilkadziesiąt lat później.
-    Niejako w reakcji na kołtuńskie rodzime narzekania na „Żydów i masonów” Ludwik Stomma imiennie wymienia po 60 znamienitych osób – będących masonami i będących (choćby półkrwi) Żydami, bez których z polskiej kultury pozostałby (cyt.) „żałosny ogryzek”.
-    Tzw. kult jednostki to niekoniecznie termin radziecki wprowadzony przez Chruszczowa ku potępieniu epoki Stalina. W II Rzeczypospolitej rozkwitał on na nie mniejszą skalę w odniesieniu do osoby marszałka Józefa Piłsudskiego, a objawy owego kultu, nieraz wręcz anegdotyczne, przynosiły skutek wręcz odwrotny od zamierzonego.
-    Polska magnateria i szlachta Pierwszej Rzeczypospolitej bynajmniej nie prowadziła się bogobojnie i cnotliwie. Książę Maciej Mikołaj Radziwiłł (XVIII w.) posiadał w Białej Podlaskiej swój (cyt.) „regularny harem”. Rodzina podjęła jednak interwencję nie z tego powodu, lecz dlatego, iż ów książę (cyt.) „przeszedł na religię mojżeszową, zaczął ubierać się w chałat, a wszelkie godności na dworze porozdawał Żydom”.
-    Szlachcice wykreowali nieformalne „prawo pierwszej nocy” w odniesieniu do chłopek pańszczyźnianych w swoich dobrach, ale biada jakiejś chłopce, co by się we wsi niemoralnie prowadziła - czekało ją batożenie, dyby, itp. „nieprzyjemności”. Szczyt hipokryzji. Jaśnie pani – miała romans. Chamka – się sk…wiła.
Prawda, że to bardzo interesujące? Poznawajmy naszą historię, tę polityczną i tę społeczno-ekonomiczną, także i od takiej strony.

Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę spokojnych i wesołych Świąt Wielkiejnocy, tradycyjnie spędzanych w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół. Obżarstwa i opilstwa – w normie (każdy ma tu jakąś swoją indywidualną normę, której nie powinien przekroczyć). A w drugi dzień Świąt, oprócz wypełnienia tradycji śmigusa dyngusa (również „w normie”), radzę się wybrać na dłuższy spacer, najlepiej do parku czy nawet do lasu.

Następny tekst poświęcony kolejnej interesującej lekturze zamieszczę tuż po Świętach.