A teraz coś dla
koneserów. Uczta intelektualna. Podczas niej w dalszym ciągu przebywamy „na
polskim szlaku”. Aleksander Wat (1900-1967) to przedstawiciel tego samego
pokolenia, co poprzednio tu wspomniani Stefan Witkowski (1903-1942)
i Klemens Rudnicki (1897-1992). Jakże odmienne były jednak ich drogi
życiowe i jak odmiennie się pokończyły. Za wyjątkiem lat 1940-1941, kiedy
to i Aleksander Wat, i Klemens Rudnicki, przebywali
w radzieckich więzieniach. Wat miał wtedy mniej szczęścia – z tiurmy
wyszedł dopiero po amnestii będącej rezultatem układu Sikorski-Majski. I wkrótce
potem znów do niej trafił.
Aleksander Wat
„Mój wiek. Pamiętnik mówiony”. Tom 1 i 2.
Towarzystwo
Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2012.
Ależ
to wielkie wyzwanie – recenzować dwa tomy „Mojego wieku” Aleksandra Wata. Wszak
to znany publicysta – literat (poeta i pisarz), krytyk i tłumacz
literacki. A ja to zwykły pożeracz książek, literaturoznawca tylko
wybiórczo-domorosły, o zainteresowaniach przede wszystkim historycznych. Przyznaję,
że oprócz „Mojego wieku” nic, jak dotąd, jego autorstwa nie przeczytałem.
Skoro
jednak sam sobie narzuciłem obowiązek wieńczenia każdej lektury artykułem na
jej temat w Internecie, to konsekwentnie powinienem napisać kilka akapitów
informacji i osobistych refleksji odnośnie także i tej książki.
Zgodnie
z tytułem - jest to pamiętnik mówiony. Pierwotny tekst nagrywają na taśmie
magnetofonowej Czesław Miłosz i Ola Watowa (żona Aleksandra Wata), oni też
inspirują autora do kolejnych wypowiedzi. Później oczywiście odtwarzany tekst
ulega edytorskiej obróbce, charakteru monologu jednak nie zatraca (poza
rozdziałami XXIII, XXIV i częścią XXV, autorsko zredagowanymi przez samego
Aleksandra Wata). Powodem owego unikalnego sposobu powstawania książki jest zły
stan zdrowia autora, uniemożliwiający mu już samodzielne jej napisanie.
Aleksander
Wat opowiada Czesławowi Miłoszowi swoje dzieje - przedwojenne, potem w okupowanym
przez ZSRR Lwowie, następnie o miesiącach spędzonych w radzieckich
więzieniach we Lwowie, Kijowie, Moskwie i Saratowie, wreszcie o wyjściu
na wolność i pracy dla delegatury ambasady rządu emigracyjnego Polski w ZSRR.
Tu szczegółowa narracja się kończy, choć z wcześniejszych dygresji
dowiadujemy się, że po zerwaniu przez Stalina stosunków dyplomatycznych z polskim
rządem emigracyjnym Wat został ponownie aresztowany, a z ZSRR powrócił
do Polski dopiero w 1946 r.
Właśnie
– z dygresji. Cały monolog Wata obfituje w dygresje, wypowiadane
głównie gdy mu się coś przypomina lub gdy pragnie omawiane akurat zagadnienie
szerzej naświetlić. A są to dygresje przeróżnej natury: historycznej,
socjologicznej, psychologicznej, filozoficznej, krytyki literackiej, a nawet
osobistych uprzedzeń i animozji wobec konkretnie wymienionych osób. W zależności
od zainteresowań czytelnika - jedne takie „odejścia od tematu” mogą nużyć i irytować,
ale inne będą bardziej pasjonować niż konkretny temat omawiany w danej
chwili.
Po
książkę bezwzględnie powinny sięgnąć osoby interesujące się literaturą piękną i (lub)
historią.
Aha
- jeszcze bardzo ważna informacja. W dwóch tomach znajdziemy - oprócz
pamiętnika mówionego Aleksandra Wata - także wiele wyjaśniającą przedmowę
Czesława Miłosza oraz ciekawe współczesne recenzje (nie zawsze pozytywne). Przeczytamy
też korespondencję dotyczącą najpierw perypetii związanych z pierwszym
wydaniem książki, a później kontrowersji odnośnie jej treści.
Ale
tego już Aleksander Wat nie dożył. Umarł śmiercią samobójczą w 1967 r.
(w wieku 67 lat).